Idę szkolnym korytarzem. Spóźniłam się na pierwszą lekcję, więc stwierdziłam, że w ogóle na nią nie pójdę. Zmierzam na salę gimnastyczną. Mam jeszcze parę siniaków na nogach, więc pomimo świetnej pogody i rażącego słońca wsunęłam na nogi jasne jeansy, a na ramiona narzuciłam zwykłą białą koszulkę i jeansową kurtkę. Chciałam jeszcze w sekrecie poćwiczyć siatkówkę, bo okazało się, że tutaj każda dziewczyna musi przynajmniej umieć świetnie serwować. Moje plany jednak ulegają zmianie, bo sala gimnastyczna okazuje się być zajęta przez grupę chłopców.
Wzdycham i ignoruję zdziwione spojrzenia, siadając na trybunach i wyciągając z torebki butelkę z sokiem wieloowocowym. Wuefista nakazuje chłopakom przebiec pięć kółek wokół sali na rozgrzewkę, po czym podchodzi pod trybuny i gwiżdże na mnie.
Zerkam na niego szybko.- Nie masz teraz lekcji, młoda? - pyta z przyjaznym uśmiechem, który powoduje, że wypuszczam powietrze z ulgą. Przynajmniej nie jest wredny i mnie stąd nie wyrzucił.
- Nie - odpowiadam, na potwierdzenie kręcąc dodatkowo głową.
Facet około trzydziestki mruży zabawnie oczy i powtarza po mnie ruch, kładąc ręce na biodrach.- A może chcesz dołączyć do zajęć? - proponuje uprzejmym, zachęcającym tonem. Kciukiem pokazuje na rozgrzewających się chłopców. - Zagramy sobie meczyk siatkówki, chłopaki nie będą grać agresywnie, co nie, panowie?
Odpowiadają mu entuzjastyczne głosy moich rówieśników, więc zakręcam swój soczek, wpakowuję z powrotem do czarnej torebki i zaczynam schodzić z trybun. Co za zbieg okoliczności, że akurat chciałam poćwiczyć siatkę. Jest tylko jeden problem.
- Leć się przebrać, Stark - facet macha na mnie ręką i znowu gwiżdże na chłopców, którzy powoli ustawiają się w rzędzie. Mogłam się domyślić, że zna moje nazwisko, tak jak pewnie każdy w szkole.
Niestety mój strój do wf składa się z krótkich czarnych szortów i białej bluzki, a nie chcę prezentować swoich posiniaczonych kolan.
- Nie mogę grać w tym co mam na sobie? - wołam do wuefisty, ale on tylko kręci głową i wraca do swojego monologu. - Świetnie - mówię do siebie o wiele ciszej i udaję się do szatni.
Po przebraniu oglądam swoje nogi, które na szczęście są w pełni sprawne i nie bolą, ale wyglądają jak po treningu karate. Trudno, niech mówią, co chcą. Zostawiam swoje rzeczy, spinam włosy w luźnego koczka i zawiązuję mocniej białe sznurówki w adidasach. Wracam na salę gimnastyczną, kiedy wuefista rozmawia właśnie z jednym z chłopców. Po rozmowie wnioskuję, że ostro się spóźnił. Mam ochotę cicho się roześmiać, ale zauważam jego twarz. Od razu rozpoznaję bruneta.
To Peter.
A jego twarz wygląda jeszcze gorzej niż moje nogi.
- Dzielimy się na dwie drużyny! - krzyczy facet, który w ręku trzyma piłkę do siatkówki. Siatka jest już rozwieszona, a zawodnicy rozmawiają o czymś przyciszonymi głosami. Mmm. Ciekawe o czym. - Thompson, Martin, wybieracie.
CZYTASZ
FRIENDLY ➵ spider-man fanfiction✔
Fanfiction❝ZŁAŹ Z MOJEGO SUFITU!❞ Gdzie dzieciaki bawią się w bohaterów, dorośli załamują ręce, a złole z Nowego Jorku przegrywają za każdym razem. No, prawie za każdym. [PART ONE] ej nie zniechęcaj się pierwszymi rozdział...