[45] 𝐡𝐨𝐧𝐞𝐬𝐭𝐲

4.7K 351 587
                                    

PETER

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

PETER

Wyjmuję ze swojej szafki szkolnej podręcznik z chemii, wzrokiem zahaczając o małą walentynkę, którą wciąż tu trzymam, i zaraz potem zamykając powoli drzwiczki. Na korytarzu jest głośno, uczniowie mają jeszcze dziesięć minut do dzwonka, więc bez pośpiechu zbierają się na lekcje. Przecieram palcami oczy, poprawiam plecak na ramieniu i wbijam wzrok w Neda, który staje przede mną z lekkim, podnoszącym na duchu uśmiechem. Nie odwzajemniam go, ale doceniam gest i to, że na wstępie nie rzuca jakimiś upokarzającymi komentarzami.

- Cześć - zbija ze mną piątkę, rozpoczynając tym nasze przywitanie. - Nie zgadniesz, co się stało.

Marszczę brwi, bo rzadko kiedy są to pierwsze słyszane od niego słowa. Właściwie nigdy ich jeszcze nie słyszałem. Rzadko jest tak, że u Neda dzieje się coś ciekawszego niż u mnie, co w sumie nie jest powodem do zadowolenia, bo przez to to ja mam więcej zmartwień i problemów. Czy mam się już bać?

- Co się stało? - pytam niepewnie, kiedy Azjata opiera się ramieniem o szafki, wzdychając jakoś tak dziwnie.

- Ja i Betty zerwaliśmy.

Zmieniam diametralnie wyraz twarzy, unosząc wysoko brwi i wpatrując się w niego z niedowierzaniem, bo co jak co, ale tego ani trochę się nie spodziewałem. Przez tyle czasu byli taką super parą, mieli podobne gusty, poczucie humoru, dopełniali się nawzajem jak ulał i widok ich razem stał się czymś niezmiennym, widywałem ich trzymających się za ręce każdego dnia. Myślałem, że byli ze sobą szczęśliwi, zakochani. No ale w sumie co ja mogę o tym wiedzieć?

- Stary, dlaczego? - kręcę lekko głową na boki, zawieszając na nim pytający wzrok, a to, że się uśmiecha, wprawia mnie w jeszcze większe osłupienie.

- Razem podjęliśmy dojrzałą decyzję dobrą dla obu stron - odpowiada z dumą, wypinając pierś, a chwilę potem szturcha mnie w ramię, jakby czekał na jakieś owacje z mojej strony. Okej, ja już nic nie rozumiem.

- Ale dlaczego się cieszysz? - przymrużam powieki i odchylam lekko głowę w geście zdezorientowania. - Myślałem, że byliście ze sobą szczęśliwi.

Mój najlepszy kumpel przewraca oczami na moją reakcję, jakbym był jakiś głupi, albo czegoś tu po prostu nie czaił. Tak, nie czaję, niech ktoś mi wyjaśni o co tu do diabła chodzi. Wygląda na to, że nie obeszło go zupełnie rozstanie z Betty, nie zmieniło się nic w jego wyglądzie ani zachowaniu, chociaż jest odrobinę bardziej... podekscytowany? To niepokojące. Może faktycznie jestem jakiś otępiały albo po prostu to on zwariował. Albo oba warianty.

- No teraz nie musisz być już samotnym kawalerem! - mówi donośnie, rozkłada ręce na boki i skłania głowę, a ja nabieram powietrza w usta, rozbawiony nieco jego wyczuciem co do sytuacji. - Razem jesteśmy samotni, czy to nie wspaniałe? - naprawdę zaczyna się tym ekscytować, a chwilę potem zauważam, jak macha do przechodzącej obok nas blondynki, która uśmiecha się w identyczny sposób. Odmachuje. Oni oszaleli. - Tak, wiem, jestem świetnym przyjacielem, nie dziękuj.

FRIENDLY ➵ spider-man fanfiction✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz