[20] 𝐰𝐡𝐚𝐭 𝐚𝐫𝐞 𝐲𝐨𝐮 𝐡𝐢𝐝𝐢𝐧𝐠, 𝐩𝐞𝐭𝐞𝐫?

5.8K 374 345
                                    

Na pewno wyglądam jak totalny debil

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Na pewno wyglądam jak totalny debil.

Ubrana jestem w kostium do biegania, na nogach mam białe adidasy, włosy związane w kucyk, a całość dopełniają okulary przeciwsłoneczne z wmontowaną sztuczną inteligencją, którą nazwałam kiedyś Debby. Patrzę przed siebie, jednak co jakiś czas zerkam pod nogi by nie poślizgnąć się na oblodzonym chodniku. Świetną porę roku wybrałam, żeby zacząć uprawiać jogging, no ale do tego zmusiły mnie ostatnie wydarzenia. Muszę coś robić, inaczej zwariuję. Chyba nie trudno się domyślić, że o niektórych rzeczach ostatnio wolałabym zapomnieć. Ludzi jest wokół multum, jak każdego innego ranka na Manhattanie, ale nie przeszkadza mi to, bo paparazzi nie atakują mnie podczas treningu. Już nawet moja kondycja jest lepsza.

- Może zatrzymamy się na lody? - biegnący obok mnie Clint pokazuje na jedną z lodziarni przy ulicy, zwalniając odrobinę, a ja kiwam głową, bo przez gardło nic mi teraz nie przejdzie. Naprawdę powinnam częściej biegać. Gdybym grała w horrorze i trwałby pościg, morderca dopadły mnie w mgnieniu oka. - Wyglądasz, jakbyś potrzebowała przerwy - dodaje, gdy już się zatrzymujemy, a ja łapię się za brzuch. Kolka. Pieprzona kolka.
Nie zdejmując okularów z nosa przekraczam próg lodziarni, a Clint już opiera się o szybę, wybierając smak sorbetu.

- Debby, zadzwoń do Tony'ego - dyszę pod nosem i staję obok Hawkeye, który już informuje sprzedawczynię, że chce trzy gałki; truskawkową, cytrynową i mango.

- Oczywiście, Millie - odpowiada inteligencja, jednak nikt poza mną nie jest w stanie jej usłyszeć, co uznaję za ogromny plus w niektórych sytuacjach. Dziewczyna za ladą prosi mnie szybko o autograf, a ja zamiast tego proszę ją o wyjęcie telefonu i robię z nią zdjęcie, przytulając jej policzek do swojego i szczerząc się do aparatu. Dziękuje mi szybko, a Tony odbiera.

- Coś chcesz? - pyta, a w tle słychać jakieś przytłumione głosy.

- Wyszłam z Clintem pobiegać, jakbyś mnie szukał - odpowiadam, powoli uspakajając oddech, gdy kasjerka , plakietką z imieniem Grechen na piersi podaje mi mojego loda - jedna gałka, czekoladowa. - Nie chciałam, żebyś panikował - tłumaczę, czując na sobie spojrzenie Clinta oraz reszty klientów lodziarni - ale najwyraźniej nie zauważyłeś, że mnie nie ma - uśmiecham się do siebie.

Wyjmuję ze stanika sportowego kartę kredytową i płacę, dziękując serdecznie Grechen za pysznego loda i mówiąc jej, że ślicznie wygląda w warkoczykach. Clint unosi brwi i mruczy coś w stylu: „W staniku? Nie nadążam za tymi trendami...". Głosy towarzyszące rozmowie telefonicznej się nasilają, i ktoś woła Tony'ego.

- Przeszkadzam ci? - pytam z pełnymi ustami. Te lody są serio pyszne.

- Nie, to może zaczekać - odpowiada i przeczuwam, że macha lekceważąco ręką. - Jestem u prezydenta. Powiedz mi lepiej czemu nagle rozpoczęłaś zdrowy tryb życia?

Wolę nie komentować tego „jestem u prezydenta", bo znając Tonego to właśnie szanowny prezydent prosi się o uwagę mojego ojca, a nie na odwrót.

FRIENDLY ➵ spider-man fanfiction✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz