Sprawa Seana pozostała nierozwikłana. Tony chciał spędzić ze mną sylwestra, jednak coś ważnego wypadło, Europa znów potrzebowała Iron Mana i przesiedziałam sama całą noc pod opieką Visiona. Zrobiliśmy razem dobry paprykarz, pogadaliśmy trochę, a potem zwyczajnie zasnęłam nad ranem. Czy było mi przykro? Pewnie, trochę, przez chwilę. Ale nie ma sensu się nad sobą użalać. Są na świecie większe problemy.
Styczeń, śnieg pokrywa wszystkie powierzchnie na zewnątrz, przyozdabiając Nowy Jork, a wyjątkowo pięknie - ulice Manhattanu i Central Park. Jest późny wieczór. Avengers Tower tętni życiem, ale tylko na dole. Agenci wychodzą z siebie, bo podobno wykryto jakiś zaplanowany atak terrorystyczny. Wszyscy łącznie z Tonym mają urwanie głowy, gdyż przestępcy są tym razem wyjątkowo inteligentni i zaszyfrowali najważniejsze informacje tak, że nawet F.R.I.D.A.Y. nie daje rady.
Ale ja jestem z dala od tego zamieszania, opierając się o barierkę na dachu i wdychając świeże, mroźne powietrze. Wczoraj odwiedziłam Petera i May, z którą wzajemnie się uwielbiamy. Ironia - ja mam tylko ojca, a on wzór matki. Nie wiem, które z nas ma lepiej. Nie rozmawiamy o tym. I bez tego tematy nam się nie kończą.
Zauważam, że Tony wylatuje z budynku w swojej zbroi. Może namierzyli terrorystów.
Poprawiam rękawy białego swetra i chowam w nich dłonie, bo mroźny wiatr nie jest zbyt przyjemny na takiej wysokości. Płatki śniegu zalegają na moich ciemnych blond włosach, które z kolei co chwila wpadają mi na twarz. Nie chce mi się iść po kurtkę, ani stąd schodzić, bo mogę tutaj w spokoju odpocząć i pomyśleć, przy okazji podziwiając miejskie światła, które uwielbiam.
- Chyba chcesz się przeziębić.
Odwracam się gwałtownie, podskakując w miejscu. Na krawędzi barierki przykuca mój ulubiony superbohater, wpatrując się we mnie dużymi, białymi oczami z cienkiego, aksamitnego materiału. Wypuszczam powietrze przez usta, podchodząc do niego i szturchając w ramię.
- Au, uważaj, bo spadnę - balansuje chwilę na krawędzi, po czym zeskakuje z barierki i staje obok, patrząc na mnie z góry. - Nie chciałem cię wystraszyć.
- To źle to sobie rozplanowałeś - odpowiadam, przewracając oczami.
Chwilę mierzymy się spojrzeniami. Kolejny raz mam okazję, by podziwiać kostium zrobiony przez Tony'ego. Na dachu jest prawie zupełnie ciemno, oświetlają nas jedynie księżyc i gwiazdy, ale lubię ciemność. Noc to zdecydowanie moja ulubiona pora.
W końcu uśmiecham się i przytulam go do siebie na powitanie, kładąc dłonie na umięśnionych łopatkach chłopaka. Zdziwiony odwzajemnia uścisk. Nie robiłam tego wcześniej, ale znamy się już na tyle długo, że najwyższa pora zacząć. Tak chyba robią przyjaciele, prawda?
- Czemu się nie ubierzesz? - pyta, gdy się od siebie odsuwamy, i zakłada ręce.
Zerkam przelotnie na swój sweter. Dostałam go na święta od Steve'a i już go uwielbiam. Jest miękki, puszysty i dobrze trzyma ciepło. W zamian kupiłam mu markową koszulę z fajnym wzorkiem, zważając na rozmiar jego klatki piersiowej, i okazało się, że trafiłam w sam raz. Do tego wygląda w niej powalająco. Nie ma za co, Kapitanie.
CZYTASZ
FRIENDLY ➵ spider-man fanfiction✔
Fanfiction❝ZŁAŹ Z MOJEGO SUFITU!❞ Gdzie dzieciaki bawią się w bohaterów, dorośli załamują ręce, a złole z Nowego Jorku przegrywają za każdym razem. No, prawie za każdym. [PART ONE] ej nie zniechęcaj się pierwszymi rozdział...