Czekam pod szkołą na Happiego. Miał być tu już pół godziny temu, ale zatrzymał go ważny telefon dotyczący jakiegoś transportu, a ja nie narzekam, bo przynajmniej mam towarzystwo.
- Nie musisz tu ze mną stać jeśli nie chcesz, poradzę sobie sama przez trzydzieści minut - mówię do chłopaka stojącego obok, podciągając rękawy bluzki.
- Ale chcę z tobą zaczekać - odpowiada Peter i rzuca mi spojrzenie ciemnych oczu wyrażające skupienie na mojej osobie.
- Wiem, że masz o wiele ciekawsze rzeczy do roboty - ciągnę niepewnie, nie chcąc zatrzymywać go na chodniku pod szkołą. Mam szczęście, że paparazzi nie znają mojego planu zajęć, bo razem z dodatkową chemią kończę o godzinę później od reszty uczniów. Mam teraz święty spokój od błysku fleszy i mikrofonów podstawianych pod nos.
- Jestem pewien, że ciocia poradzi sobie beze mnie przez kolejne trzydzieści minut - wzrusza ramionami, rzucając mi przyjazny uśmiech. - I jednym z moich obowiązków jest teraz pilnowanie cię. Wiesz, ile może się wydarzyć w pół godziny?
- Dlatego powinieneś iść do domu. Serio, nie potrzebuję opieki pod szkołą, czekając na szofera.
- Hej, to Nowy Jork - rozkłada ręce. - Oczywiście, że mnie potrzebujesz.
- Jesteś strasznie uparty - prycham i wypuszczam powietrze przez usta, obserwując przejeżdżające samochody.
- Nie tylko ja, panno Stark - uśmiecha się, a ja szturcham go lekko ramieniem.
Na podjazd wjeżdża czarne Audi, a ja poprawiam torbę na ramieniu. Już widzę w myślach czas, który dzisiaj spędzę samotnie w wieży, grając w gry albo robiąc coś równie pożytecznego. Steve pewnie łazi po muzeach i ogląda czołgi, a Vision znów robi ten swój beznadziejny paprykarz, więc do towarzystwa pozostaje mi komputer. Nagle do głowy przychodzi mi szalona myśl.
- Wsiadaj - chwytam chłopaka za nadgarstek, nie dając mu czasu na jakąkolwiek reakcję, i ciągnę w stronę ciemnego auta.
Peter jest zdezorientowany, ale bez gadania zajmuje miejsce w środku, patrząc na mnie z pewnym przerażeniem, bo właśnie zdał sobie sprawę, że kierowcą jest Happy. A jeśli Happy o czymś wie, wie o tym też mój ojciec. Wsiadam i zamykam drzwi, a mężczyzna włącza się do ruchu, zerkając na nas w górnym lusterku przez ciemne okulary.
- A ten co tu robi? - pyta zawiedziony, a ja posyłam brunetowi pokrzepiające spojrzenie. Nie wiem, czemu Happy tak go nie lubi. Przecież Parker jest naprawdę inteligentny i potrafi być dobrym kompanem.
- On jedzie ze mną - odpowiadam zdecydowanie i kładę dłoń na ramieniu chłopaka, który patrzy na mnie z uniesioną brwią.
CZYTASZ
FRIENDLY ➵ spider-man fanfiction✔
Fanfiction❝ZŁAŹ Z MOJEGO SUFITU!❞ Gdzie dzieciaki bawią się w bohaterów, dorośli załamują ręce, a złole z Nowego Jorku przegrywają za każdym razem. No, prawie za każdym. [PART ONE] ej nie zniechęcaj się pierwszymi rozdział...