Rozdział 5 - Decyzja

922 36 0
                                    

Następny dzień
Mal pov*
To już dzisiaj. Tyle dni mi dała. Ostatni dzień bycia sobą. Przynajmniej w teorii. I tak długo walczę. Powinnam z tąd odejść. Jak najszybciej. Ale tak tego nie chce. Nie mogę tu dłużej zostać.
                                      
                                              Ja
Milion myśli w mojej głowie.
Czy pozwolić memu sercu nadal je słuchać?
Ja wiem, już czas powiedzieć żegnaj.
Tak trudno odejść.

Pamiętam jak śpiewałam tą piosenkę pierwszy raz. Pamiętam jak wtedy nie wiedziałam co robić. Teraz wiem. Spojrzałam na moją Matkę... Na Diabolinę.
       
                                              Diabolina
Byłam kiedyś jak ty, moja dziecko.
Trochę niepewna.
Kłóciłam się z moją matką też.
Myślałam , że jestem dojrzała.
Ale odłożyłam serce na bok.
I użyłam głosy.
Teraz myślę że to czas, żebyś się nauczyła.
Co moja droga Mama mówiła.
Nie chcesz być zła jak ja?
Nie chcesz być nieszlachetna?
Nie chcesz, żeby psota była twoją codziennością?
   
                                                Ja
Nie. Nie chce. Nie zmienisz mnie.
Jestem sobą i zawsze nią będę.
Nie zniszczysz mnie.
Nie dasz rady o nie.
Może opanować mnie.
Lecz ja i tak się nie zmienię.

- Zobaczymy.
- Zobaczymy. - odpowiedziałam nawet na nią nie patrzeć. Usłyszałam pukanie do drzwi. - Proszę.
- Hej Mal.
- Ben? Co tu ty robisz? - spytałam przytulając się do niego. Ben wyjechał tydzień temu na spotkanie dyplomatyczne.
- Wróciłem. I chciałem spędzić czas z narzeczoną. - no właśnie narzeczoną. Za  3 tygodnie ślub. A ja muszę uciekać.
- Ben...
- Chodź idziemy na spacer.
- Na spacer?
- Tak na spacer. Razem.
- Nie obrażaj się . Ale nie mam nastroju.
- No nie daj się prosić.
- Dobra. Ale tylko na chwilę. - zgodziłam się , bo bardzo chciałam z nim pójść. Ale boje się że jej się uda.
- Super. Chodź. - uśmiechnął się do mnie. Poszliśmy nad magiczne jezioro. Tutaj byliśmy na pierwszej randce.

Pół godziny później
- Było naprawdę super. Ale muszę już wracać.
- No błagam kochanie.
- Uwierz mi tak będzie lepiej.
- Lepiej? Nie widziałem Cię tydzień. Chciałem spędzić z tobą trochę czasu. Ale nie. Jeśli nie chcesz spędzać ze mną czasu to po prostu to powiedz. A nie tak będzie lepiej.
- Ben to nie tak.
- A jak Mal? Powiedz mi o co Ci chodzi. Tylko nie okłamuj mnie znowu!
- Nie krzycz na mnie.
- Super. Nie krzycz. Może mam się cieszyć że masz mnie gdzieś?
- Powinien byś chodź raz myśleć!- O nie! Przestań!
- Mal?
- Zostaw mnie. Mam prawo do swojego życia i nie możesz przychodzić sobie nagle z nikąd i robić mi wyrzutów!

W głowie Mal*
- Wynoś się z mojej głowy!
- Bo co mi zrobisz Mal? Nie pokonasz mnie. Moja magia jest zbyt potężna.
- Magia . Właśnie magiczne jezioro.

Rzeczywistość
- Mal wszytko dobrze?
- A nie wygląda? - spytałam z moimi zielonymi oczami. Spojrzałam na jezioro. Muszę to zrobić. Teraz. Ignorując Bena wbiegłam do wody. Po chwili już znowu byłam sobą. Tak muszę wyjechać. Nie mogę tak ryzykować. Wybiegłam z jeziora i pobiegłam szybko do domu Evie. Gdy tylko weszłam zobaczyłam wszystkich razem. Może to i lepiej.  Pobiegłam do pokoju. Spakowałam się do plecaka i wzięłam list. Zeszłam na dół.
- Mal wszytko dobrze! - spytał Tata.
- Nie. Nic nie jest dobrze. Posłuchajcie mnie.
- Mal... - zaczął Carlos.
- Nie! Nie przerywajcie mi! Nie ma na to czasu. Po pierwsze. Evie u mnie na biurku masz pieniądze za tą ścianę. Po drugie Jane przekaz Mamie że... - o nie. Nie teraz. - Że jest słaba. Że nie ma ze mną żadnych szans i ma wybór oddać mi różdżkę po dobroci to ja oszczędzę lub. Chyba wiesz co. Świat będzie mój. Hahahahha.
- Świetnie udajesz Mamusie. - stwierdził Hades. Serio? On myśli że to żart?
- Co ty gadasz Mal? - spytał Jay.
- Prawdę. Naprawdę mysleiście że mi na was zależy? Błagam was? Ty jesteś jeszcze głupszy od ojca. - wskazałam na Gila.- Ty Harry jesteś zwykłym pozerem i tchórzem. Jak tam twój hak? Ty jesteś zwykłą krewetą. - wskazałam na Umę. - A wy? Zdrajcami ! Zdrajcami swoich rodów! Obiecywaliście. ,, Czas na zemstę!". Albo ,, Jesteśmy zepsuci do szpiku". Haha serio? - wskazałam na Jay'a, Carlosa i Evie. - Ty? Jesteś słaby? Serio myślałeś że Cię kocham? Że chce być TWOJĄ królowa? Hahah nie rozmieszaj mnie. - śmiałam się wskazując na Bena. - A ty. Tatusiu. Jesteś najgorszy z nich wszystkich. Jesteś : samolubnym, aroganckim i zapatrzonym w siebie ,, bogiem". Bóg wielki , ale ojciec cienki. Zostawiłeś mnie! Zostawiłeś mnie samą z dzieckiem! Wiesz jak trudno było wychowywać dziecko że świadomością że jest takie samo jak ojciec?! Jak ktoś kogo nienawidzę! Znaczy ... Zostawiłeś mnie samą z Matką!
- Diabolina? To ty? - spytał Tata.
- A co tęsknisz za nią? Spokojnie zaraz się tu pojawi, ale najpierw abyś mi nie przeszkodził. - wyciągnęłam rękę w ich stronę. Nie ! Nie mogę! Resztkami sił obróciłam moją rękę . Zaklęcie trafiło we mnie. Poczułam okropny ból w klatce piersiowej i poleciałam w tył. Walnęła plecami o półki na ścianie rozwalając je. Auu! Chyba połamałam sobie zebra. Moje oczy przybrały normalną barwę. Mam chwilę.
- Odkupie Ci te półki.
- Mal! - wszyscy do mnie podbiegli. Pierwszy był Jay.
- Wszytko dobrze siostrzyczko? Jak się czujesz? Co to było?
- Potem wam wyjaśnię. Jane. Przekaż Mamie że trzeba zwiększyć ochronę przy berle Diaboliny, przy księdze zaklęć, magicznym lusterku i przed wszystkim przy jej różdżce. Ona w każdej chwili może uciec. - powiedziałam i wstałam. Poczułam piorunujący ból. Nie mogę tego okazać.
- Wiesz co naprawdę mi teraz zaimponowałaś. Pokonać mnie choćby na chwilę. Wow. A ta sztuczka z jeziorem. Genialne córuś. - usłyszałam jej głos. Nie był w mojej głowie. Mówiła pod postacią jaszczurki. - I tak nie masz szans.
- Ja cię nie odczaruje.
- Odczarujesz. Do zobaczenia a może raczej do usłyszenia Hahah.
- Mal... - zaczął Ben.
- Nie mogę. Muszę stąd wyjechać. Dopóki nie znajdę sposobu jak wywalić jej z mojej głowy. Nie mogę tu zostać. Nie mogę narażać siebie, was, nikogo.
- Ona ma rację. Wiem że czasem odejście jest trudne. Ale wiem też że masz rację Mal. Będę tęsknić. - powiedział Tata i mnie przytulił. Podobnie jak wszyscy. Na koniec podeszłam do Jay'a.
- Hej braciszku. Ten list. Tu wyjaśnione jest wszystko.
- Dzięki Mal. Uważaj na siebie.
- Wy też. - powiedziałam i wyszłam . Wsiadłam na mój motor i pojechałam na Wyspę Potępionych. Tylko tam może być odpowiedź.

Następcy- Walka Mal      Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz