Rozdział 12 - Zgoda

326 17 2
                                    

Mal pov*
Otworzyłam moje oczy co nie było dobrym pomysłem, bo już po chwili musiałam je zamknąć, by moje oczy przyzwyczaiły się do światła. Kiedy już im się udało rozejrzałam się wokół. Nie było tu nikogo oprócz mnie i Umy. Obróciłam się w stronę Umy.
- Jesteś nienormalna. - powiedziałam do niej.
- Mówi dziewczyna która gadała do smoka a potem wleciała prosto w ogień.
- Przynajmniej już nigdy nie będziesz wątpić, że skoczyłbym za was w ogień. - uśmiechnęłam się w jej stronę.
- Nigdy w to nie wątpiłam.
- Ile spałam?
- 3 dni?
- Matko, jakoś się nie wyspałam. - powiedziałam pokazując moje niewyspanie ziewając.
- No 3 dni krótka drzemka.
- Nie popisuj się, ile Ty spałaś?
- 2 godziny. - uśmiechnęła się wrednie.
- Widzisz a nawet nie miałaś kontaktu z ogniem.
- A Ty byłaś pod postacią smoka.
- No i co? I tak mogłam umrzeć.
- Ja też mogłam.
- Hej Uma! - przywitał się na wejściu Harry wchodząc z kwiatami. Ooooo on stał się taki słodki dzięki Umie. Ma na niego dobry wpływ. - O Mal obudziłaś się.
- Hej Harry. Oooo... Eeeee.... - nie wiedziałam co powiedzieć kiedy Harry przytulił mnie do siebie. Poklepałam go po plecach i wykrztusiłam. - Spoko, już wszytko jest okej.
- Dziękuję. - wyszeptał.
- Nie ma sprawy Stary.
- Uratowałaś Umę.
- Nie wyobrażam sobie abym mogła zachować się inaczej.
- Muszę zadzownić do wszystkich! - powiedział i wyjął swój telefon. Razem z Umą zaśmiałyśmy się z jego reakcji.
- Przyszedł do Ciebie i o Tobie zapomniał. Co za ludź. - powiedziałam do niej.
- Chyba powinnam być zazdrosna.
- No mówię przecież, że się obudziła czego nie kumasz? - zapytał a ja podniosłam brew do góry.
- Ta, chyba nie masz o co mam męża.
- Ja narzeczonego. Chociaż nie jestem tego pewna. - uśmiechnęła się w moją stronę.
- Czekaj, nie mów, że dzwoniłeś do mojego Ojca.
- Tak a co? - zapytał mnie Harry a ja schowałam twarz w poduszkę.
- Takich rzeczy się nie robi, a tak wogule to skąd masz do niego numer?
- Uma ma.
- Złodziej. - wyzwała go właśnie Uma. Po chwili wbiegł tutaj Ben. Zmierzyłam go wzrokiem.
- Szybki jesteś. Ooooo, kolejny. - zaczęłam ponieważ Ben wtulił się we mnie. Trochę bolało, ale jakoś wyrobię, chyba że wszyscy będę to robić to nie wyrobię. - Już spokojnie.
- Mogłem Cię stracić.
- Ale tu jestem. Nic mi nie jest... No prawie. - uśmiechnęłam się do niego a on o odwzajemnił.
- O właśnie Uma. Kwiatki dla Ciebie. - przypomniał sobie Harry. Po chwili przyszła reszta i oczywiście mnie przytulili. Kiedy podeszli do mnie rodzice zaprotestowałam:
- Nie! Wszystko wytrzymam, ale jak Wy mnie przytulicie to już nie wyrobię!
- Ale o co Ci chodzi? - zapytał Ojciec.
- Mam rane na brzuchu wielkości Twojej łapy.
- Serio?
- Tak serio Mamo.
- Aaaa, ja wiedziałam tylko.... A nieważne! - machnęła ręką.
- Mal.
- Ojcze.
- Teraz będziecie tak rozmawiać? - zapytała Evie.
- A co w tym złego? Lepiej będzie jak będziemy się wyżywać i żreć na okrągło? - zapytałam.
- Jak dzieci. - westchnęła Mama.
- Uczę się od was.
- My się pogodziliśmy.
- Dzięki mnie.
- Mal możesz przestać się kłócić z Matką? - zapytał Jay.
- Tak, mogę Braciszku.
- Mal, bo zamknę was w jednym pokoju! - krzykenła Mama.
- Dobra, mam już tego dość. Przepraszam Mal. - powiedział Ojciec.
- Ja też przepraszam. Nie powinnam była tak się wkurzać. To były Twoje sprawy.
- I co było to takie trudne? - zapytał Carlos.
- Raczej boimy się tego co odwali moja Mama, ale jak chcecie. - uśmiechnęłam się w jego stronę. - O Matko! Ares!
- Co z nim? - zapytała Mama.
- Obiecałam mu pomóc.
- O nie nigdzie nie pójdziesz a takim stanie. - odpowiedział rzecz jasna Hades.
- Wyjątkowo zgadzam się z Twoimi rodzicami. - wtrąciła się Uma.
- Z kim ja żyję? Nie mówię, że teraz tylko, że wogule. A tak naprawdę to niczego nie jesteście mi w stanie nic zabronić.
- Ta jasne. - odpowiedziała Mama.
- Kiedy ostatni raz mniej do czegoś zmusiłeś?
- Eeeeee ile masz lat?
- Serio?
- Znaczy wiem... 23? - zapytała a ja spojrzałam na nią i uniosłam brew ku górze.
- Nie Diabolina. Jasne, że nie. Ona ma przecież 24. - odpowiedział jej Ojciec.
- Nie? Mam 21. - powiedziałam patrząc na nich z politywaniem.
- Tak! No właśnie! - zaczął tłumaczyć się Ojciec!
- My się tylko wygłupialiśmy! - dołączyła do niego Mama.
- Rzecz jasna. Podpowiem Ci ostatni raz posłuchałam Cię 5 lat temu.
- Mal no... - zaczęła Mama.
- Spoko i tak poradziliście sobie lepiej niż myślałam.
- Dzięki, że tak w nas wierzysz. - prychnął Ojciec.
- Znam was, dobra idziemy? - zapytałam.
- Mal! - krzykenli wszyscy.
- Ćwiczyliście to? Dobra nie ważne. Nie idę do Aresa, ale jeszcze nie oszalałam i nie będę siedzieć w szpitalu dłużej niż to konieczne. - powiedziałam wstając. Ok, dam radę.
- Napewno? Widzę, że nie dajesz rady. - uśmiechnęła się wrednie Uma. Odwzajemniłam uśmiech a moje oczy zaświeciły na zielono a ja ukłoniłam się przed nią pokazując, że jest okej. - Dobra, zapomniałam, że jesteś uparta jak osioł.
- Raczej jak jaszczurka. - odpowiedziałam.
- Nie no wystarczy! - wkurzyła się moja Mama podchodząc do mnie.
- Dobra, już. Nie wkurzaj się tak. Idziemy. - powiedziałam i wyszłam a oni razem ze mną. Nawet Uma czyli po prostu nic jej nie jest. Na szczęście.

Następcy- Walka Mal      Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz