Rozdział 6 - List

311 18 3
                                    

Mal pov*
Leżałam na moim łóżku czytając jakąś książkę kiedy nagle usłyszałam jakiś hałas. Kiedy rozejrzałam się wokół zobaczyłam, wybite okno i kamień. Do kamienia była przyczepiona kartka.

Witaj nieposkromiona Mal Feary. Wreszcie mam okazję się z tobą zmierzyć. Nie bierz tego do siebie. To sprawa pomiędzy mną a twoimi rodzicami. Nawet mi Ciebie żal. Znowu Cię oszukali. Pamiętaj, że wygrać może tylko jedna.
Gra się rozpoczęła.

Wpatrywałam się w tą kartkę tępym wzrokiem. Nie wierze, znowu. Znowu to samo. Nie wierzę, jak oni mogli mi to zrobić? Ale kto to jest? I czego on od mnie chce? Albo ona. Powinnam była spytać się rodziców, ale nie jestem pewna pewna czy znowu by mnie nie oszukali. A szczerze to zdziwiła bym się gdyby powiedzieli prawdę. Zeszłam niepewnie na dół cały czas patrząc przed siebie. Schodziłam niepewnie bojąc się, że schody się pod mną załamią. Tak się jednak nie stało. Poszłam do kuchni a dokładniej do mojego jedzenia. Wzięłam sobie jabłko i chciałam już zjeść jednak w ostatnim momencie pomyślałam o tym, że przecież może być zatrute. Wrzuciłam je więc do jakiegoś kwiatka a on po chwili zwiedł a ja przełknęłam ślinę i wyrzuciłam jedzenie do kosza. Co tu się dzieje? Poszłam po jedną z moich starych ksiąg gdzie było moje drzewo genealogiczne. Przesdiutowiałam to sobie dokładnie. Nie znalazłam nikogo kto mógł by chcieć na zabić. Dziadkowie nie żyją. A reszta rodziny Ojca jest niby dobra. A ja jak wcześniej zrozumiałam nie ma bata, że to ktoś z rodziny Mamy ponieważ nie żyją. Dobra, czyli musi być to ich były znajomy. Tylko jedna osoba może wiedzieć o byłych znajomych Mamy. Ruszyłam więc w stronę domu Mamy Evie. Chciałam pojechać tam moim motorem, ale nie będąc pewna czy to bezpieczne postanowiłam się przejść. Kiedy doszłam zapukałam. Na szczęście była w domu.
- O hej Mal. Co Ty tutaj robisz?
- Przyszłam pogadać.... O Mamie.
- Pokłóciłyście się?
- Można tak powiedzieć. - przyznałam a ona zaprosiła mnie do środka.
- To o czym chciałaś porozmawiać?
- Czy moja Mama no wiesz... Ma jakiś wrogów?
- Twoja Mama ma pełni wrogów. A o co chodzi?
- A może wiesz kto jest jej największym wrogiem?
- Niestety Mal, nie mam pojęcia. A o co chodzi? - zapytała jednak uratował mnie dzwonek do drzwi. Przyszła Evie.
- Hej Evie. - przywitałam się z nią.
- O hej Mal. Co tutaj robisz?
- Eeee.... Ja.... Nieważne już idę.
- Napewno? Nawet nie zdążyłyśmy pogadać. - nie byłam pewna Zła Królowa jednak ja pokręciłam przecąco głową.
- Tak, na pewno. I tak dziękuję. Do zobaczenia. Pa Evie. - pożegnałam się i wyszłam z domu. Okej, nic tak naprawdę się nie dowiedziałam. Do tego jeszcze wrogowie mojego Ojca. Jak teraz o tym myślę to nawet bym się nie Zdzisław gdyby byłby to ktoś z naszej rodziny. Wróciłam do mojego domu. Nie wiedząc co ze sobą zrobić. Kiedy weszłam zobaczyłam kolejny list. Wzięłam go w ręce i przeczytałam.

Jesteś sprytniejsza niż się spodziewałem. Ale i tak przegrasz. Nie uda Ci się mnie pokonać.
Powodzenia. Przyda Ci się.

Przeczytałam je ponownie. Westchnęłam i usiadłam na krześle. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że nie mam komu o tym powiedzieć. Ben wyjechał, rodzicom jej ufam, Uma, Harry, Carlos i Evie biorą ślub. Jay pojechał na jakąś wycieczkę z Gillem i wraca dopiero jutro tak jak Ben. Więc jak zwykle muszę radzić sobie sama. Uznałam, że nic mi się nie stanie jeśli nic jej będę robić. Poszłam więc do mojego pokoju i położyłam się na łóżko. Cały czas czuwałam jednak nie pewna czy zaraz nie zostanę zaatakowana. Usłyszałam jakieś wibracje więc zobaczyłam mój telefon. Zauważyłam jakieś głupie powiadomienie. Jacyś idioci( czytaj dziennikarze) wstawili zdjęcia jak śpię i zaczęli bredzić o tym jaka jestem słodka i wogule. Szczerze to żygać mi się chciało, ale jakoś to przeżyje. Nie wiem kto to jest i skąd ta cała nienawiść do mnie. Próbuję mnie osmieszyć jednak ja tyle razy byłam ośmieszana, że to naprawdę już mniej nie rusza. Przyzwyczaiłam się. No trudno będę musiała coś z tym zrobić kiedy to wszystko się skończy. Ale jak naprawdę jara ludzi zdjęcia jak śpię to powinni się leczyć na łeb, bo to chore. Jak mają jakieś problemy, że sobą to niech robią zdjęcia sobie, swoim dzieciom albo ciocią jak chcą, a nie prują się do mnie. Matko dobra jej będę się jak kłócić. Szkoda energii na takich ludzi. Muszę jakoś dać radę. Pokonam go albo ją. Nie ważne po prostu wygram. Uda mi się!

Następcy- Walka Mal      Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz