Uma pov*
Siedziałam u Evie i opowiadałam jej o mojej rozmowie z Mal. Usłyszałyśmy pukanie do drzwi a Evie poszła je otworzyć.
- Mal nie ma. - powiedziała Evie tak chłodno, że byłam pewna, że to nikt inny niż panna Quinn w swojej osobie.
- Mogę wejść czy mam stać w tych drzwiach jak włóczęga.
- Wybieram 2 opcję. - powiedziałam jednak Evie która jest odemnie kulturalniejsza otworzyła drzwi a Ruda Małpa weszła. Nie Ruda Małpa. Czerwona Flondra. Bez jakiejkolwiek krępacji usiadła naprzeciwko mnie. - Co tutaj robisz?
- Może jakieś Dzień dobry?
- Na Dzień dobry trzeba sobie zasłużyć.
- Uma proszę. - poprosiła Evie a ja skienęłam głową.
- Dla Ciebie.
- O jak słodziutko... Ble. - udała wymioty Quinn a ja ledwo powstrzymałam się od jakiejś odzywki.
- Co tutaj robisz? - zapytała Evie siląc się na uprzejmość.
- Przyszłam pogadać o Mal.
- To gadaj. - powiedziałam a na jej twarzy pojawił się wredny uśmiech.
- Przyszłam tu abyście nie robiły sobię żadnej nadziei.
- Nadziei na co?
- Na to, że dalej będziecie jej Przyjaciółkami.
- My jesteśmy jej Przyjaciółkami. - powiedziała Evie. Widziałam, że nie tylko mnie wkurza obecność Flondry.
- Raczej byłymi... Teraz Mal przyjaźni się ze mną... A ja was tak podobrażam, że w końcu zrozumie, że jest tylko 1 osoba warta jej przyjaźni... Ja. - wskazała na siebie oboma kciukami.
- Jasne... Mam tylko nadzieję, że znasz swoją grupę Krwii, bo czeka Cię transfuzja kiedy z Tobą skończę. - powiedziałam a Evie o dziwo mnie nie zastopowała tylko patrzyła na na Quinn z równie wielką nienawiścią co ja. A Quinni się zaśmiała.
- Nie zrobisz tego.
- Czemu niby?
- Myślisz, że Mal będzie chciała się z Tobą zadawać jeśli pobijesz jej najlepszą Przyjaciółkę?
- My jesteśmy jej najlepszymi Przyjaciółkami. - powiedziała Evie.
- Mówię wam, że byłyście... Wy naprawdę na nią nie zasługujecie?
- Powiedziała Czerwona Flondra. - stwierdziłam a ta lekko się uśmiechnęła.
- Ja w przeciwieństwie do was widzę, że coś ją cholernie boli i jestem przy niej kiedy mnie potrzebuje.
- Mal nas potrzebuje? - zapytała cicho Evie a Quinn posłała jej zwycięskie spojrzenie.
- Pogódźcie się z tym, że Mal woli mnie od Was. Oszczędźcie sobie wstydu i dajcie nam spokój.
- Nie to daj jej spokój, albo pożałujesz. - powiedziałam łapiąc ją za kurtkę.
- Mal była moją Przyjaciółką i odbieram wam ją. A Ty weź tą rękę, bo sobię ją złamiesz. - powiedziała odsuwając się do tyłu i otrzepała się z niewidzialnego kurzu a zaraz potem poprawiła kurtkę i ruszyła w kierunku drzwi. Będąc przy nich pomachała nam z wrednym uśmieszkiem. - Pozdrowie od was Mal.
- Co za... Co za... Co za... - nie mogła się wysłowić Evie.
- Czerwona Flondra. - podpowiedziałam a ta skinęła głową.
- Czerwona Flondra! - krzyknęła w końcu a ja poklepałam ją po ramieniu.
- Nie było tak trudno co? - zapytałam a ta pokręciła przecząco głową.
- Musimy o tym powiedzieć wszystkim. Musimy powiedzieć Mal.
- Tak musimy, ale co jeżeli nam nie zaufa?
- Jak nie zaufa? Musi nam zaufać... No chodź... - powiedziałam wstając i wyciągając rękę w jej kierunku. Ta niepewnie podała mi rękę i wstaliśmy.
- Najpierw powiedzmy reszcie.
- Dobra ja zadzwonię po Harrego i Gilla. A ty dzwoń po Księciunia, Lalunia i Psiarza. - powiedziałam i zadzwoniłam do mojego Męża.
- Co jest Uma? - rozbrzmiał jego głos w słuchawce.
- Jesteś z Gilem?
- Tak a co?
- A gdzie jesteście?
- Z Chłopakami na pizzy.
- A Ben też jest?
- No jest.
- Przyjdziemy z Evie za 10 minut.
- Ale coś się stało?
- Pa Harry.
- Uma! - krzyknął jeszcze kiedy się rozłańczyłam. Wystarczyło jedno spojrzenie z Evie i po chwili już byłyśmy za drzwiami i szłyśmy w stronę ich ulubionej pizzeri. Kiedy weszliśmy szybko znaleźliśmy naszych Przyjaciół i usiedliśmy przy nich.
- Co jest? - zapytał się Carlos patrząc na nas.
- No wiecie... Czerwona Flondra nam groziła. - wytłumaczyłam.
- Groziła? W jakim sensie? - zapytał Ben a ja zaczęłam bujać się na krześle.
- Cytuje,, Mal była moją Przyjaciółką i odbieram wam ją. A Ty weź tą rękę, bo sobię ją złamiesz." - powiedziała Evie a Ci spojrzeli na nas. Przez chwilę trwała nieprzyjemna chwila milczenia którą przerwał Jay.
- Może Mal ma rację... Może naprawdę jesteście o nią zazdrosnę.
- Mal tak powiedziała? - zapytałam a ten niepewnie podrapał się po karku.
- Między wierszami.
- Super... - przyznała Evie.
- My nie jesteśmy zazdrosnę. Powiedziałyśmy prawdę. - powiedziałam szczerze jednak Ci nie wyglądali na przekonanych. - No może ja bym coś takiego zrobiła, ale Evie by nie kłamała w takiej sprawie błagam. - złożyłam ręce do modlitwy.
- Po co Wy się w to mieszacie? - zapytał Harry a ja uniosłam brew ku górze.
- Słucham?
- Mal chyba jest dorosła nie? - dołączył do niego Carlos. Teraz to Evie uniosła brew ku górze i zapytała.
- Słucham?
- No... Mal chyba wie co robi. - dołączył do nich Ben. No i razem.
- Słucham?
- Poradzi sobie. - powiedział Gil a my już nie wyyrzymałyśmy.
- Słucham?!
- No co się tak wkurzacie? - zapytałyśmy wściekłe.
- Wy nie znacie Mal? - zapytała Evie.
- Ona ma talent do pakowania się w kłopoty. - dodałam.
- No dobra, ale... - chciał coś powiedzieć Carlos, ale ja mu przerwałam.
- Mal jest jaka jest. Jest jej teraz strasznie ciężko, ale nie powie nic. No, bo jak? No, bo by wyszło, że Mal Feary też ma uczucia a my byśmy tego nie chcieli.
- Czego oczekujecie? - zapytał w końcu Ben.
- Pomocy. - powiedziała Evie, ale Ci pokręcili glowami.
- Nie chcę zranić Mal... Nie zasługuje na to. - powiedział Jay.
- Teraz ją ranisz.
- Przepraszamy. - powiedział Ben a ja wstałam od stołu.
- Racja, zapomnijcie... Nie wierzcie mi.
- Podaj Nam 1 przyczynę, dlaczego mielibyśmy Do wierzyć. - poprosił Harry.
- Przyszłam tu.
- No i?
- Czy kiedykolwiek prosiłam Cię o pomoc? Albo kogoś z was? O cokolwiek? - zapytałam odchodząc.
- Wierzymy wam! - krzyknął za mną Carlos. Przynajmniej tyle. Obróciłam się na pięcie i wróciłam do stołu.
- To co robimy? - zapytał Harry.
- Udawadniamy Mal.
CZYTASZ
Następcy- Walka Mal
FanfikceOd walki z Audrey minęło pół roku. Mal i Ben planują wesele. W królestwie wszystko jest dobrze. Szczęśliwe zakończenie? Nie . Mal musi przejść jeszcze jedną drogę. Diaboliny znajduje sposób jak opamiętywać swoją córkę wbrew jej woli. Mal nie chce mó...