Rozdział 15 - Pełnia możliwości

779 31 1
                                    

Mal pov*
Wróciłam do żywych i zauważyłam że moja Matka chcę rzucić na nich jakieś zaklęcie. Nie wiele myśląc wyszeptałam.
- Niech pojawi się ochroną bariera broniąca mnie.
Niech broni przed każdym urokiem Matki mej. - wokół nas pojawiła się złota bariera. Udało się! Wow! Zauważyłam zaszkoczone spojrzenie Diaboliny. Spojrzałam na mych towarzyszy. Wszyscy mieli zamknięte oczy. Wstałam więc i podeszłam do Diaboliny. Spojrzała na mnie nie wiedząc w to co chodzi.
- To nie możliwe... - wyszeptała. - Jak ty? Ty żyjesz?
- Jak widać. - powiedziałam z uśmiechem. Obróciłam się i zobaczyłam jak wszyscy na mnie patrzą.
- Jak? - spytał mój Ojciec. Ja tylko uśmiechnęłam się do niego. Chwilę później już tonełam w uściskach moich przyjaciół. Kiedy wreszcie mnie zostawili. Postanowiłam wreszcie posłuchać swojego instynktu. Odepchnełam więc ich od Siebie a sama kucnełam. Następnie odwróciłam się w stronę Diaboliny.
- Pamiętasz jak się nie pytałaś kim jestem? ,- spytałam.- Jestem narzeczoną Króla Bena. Jestem przyjaciółką Evie, Jay'a, Carlosa, Umy, Harrego, Gila i Celi. I jeszcze wielu innych. Jestem córką wielkiego Hadesa i potężnej Diaboliny. Jestem Mal. Nie Maleficent. Tylko Mal. Twoja córka. Wiem że dla wielu ludzi byłam, jestem i zawsze będę tylko twoją córką. No i trudno. To prawda. Nie obejdę tego. Czy tego chcę czy nie zawsze będę twoją córką. Obie o tym wiemy. Już mówiłam jeśli chcesz ze mną walczyć to twoja sprawa. Jeśli chcesz walczyć ze mną. Prawdziwą mną to już szykuj się na przegraną. Bo ja nie pozwolę Ci wygrać. Nie tym razem. Rozumiesz Mamo? Nie wygrasz. - powiedziałam  i poczułam się jakoś dziwnie. Poczułam jak przybywała do mnie jakaś wielka moc. Nagle wzleciałam w powietrze, a wokół jego ciała pojawiła się złota aura a moje oczy zaczęły święcić na zielono.
- Co się dzieje? - spytał Jay.
- Mal właśnie osiągnęła pełnię swych możliwości. - wytłumaczył mój Ojciec a powróciłam na ziemię. Podeszłam do mojej Matki i powiedziałam.
- Jeszcze jej jest za późno Mamo. Daj sobie pomóc. - wyciągnęłam rękę w jej stronę. Spojrzała na mnie z niedowierzaniem ,ale jednak ją przyjęła. Uśmiechnęłam się w jej stronę. Jednak uśmiech szybko zszedł z mojej twarzy a pojawił się grymas. Ponieważ Matka wygięła moją rękę a następnie ją złamała. Złapałam się za obolałe miejsce, a ona zamieniła się w smoka i porwała Celie. Serio? Czemu ona aż tak jej nie lubi? Nie ważne. Obróciłam się w ich stronę.
- Nawet o tym nie myśl młoda damo. - powiedział mój ojciec.
- Wyluzuj. Teraz ona nie ma ze mną szans. A ja nie zostawię Celi samej. Przecież znasz moją Matkę. Aniołkiem to ona nie jest i nie da jej herbatki z ciasteczkami. O prawie bym zapomniała. Stryjek  piorunek Cię pozdrawia.- mrugnełam do niego i nie czekając na jego reakcje zamieniłam się w smoka i poleciałam za moją Matką. Po chwili ją znalazłam były na najwyższym budynku w pobliżu. Poleciałam do niej i zaczęła się nasza walka na nasz ogień którą oczywiście wygrałam. Matka upadła na podłogę i zamieniła się wspowrotem w człowieka. Specjalna na dach i zrobiłam to samo. Podeszłam do Celi. Była strasznie przestraszona. Oczy zasłoniła rękami.
- Zostaw mnie. - powiedziała nawet na mnie nie patrząc. Próbowała brzmieć pewnie. Jednak głos się jej trochę łamał.
- Przyjaciół w potrzebie się przecież nie zostawia. - powiedziałam przyjaźnie.
- Mal? - spytała i spojrzała na mnie. Chwilę potem już mnie przytulała, a ja głaskałam ją po głowie.
- Już wszytko jest dobrze. Jestem tu. Nie pozwolę jej nic Ci zrobić.
- Tak się bałam. Przepraszam jestem taka słaba.
- Tylko głupcy się niczego nie boją. Ja też bardzo bałam się walki z nią. Dalej się boję. Nie jesteś słaba. Zaraz wrócimy. Zobaczysz Tatę. Wszytko będzie dobrze obiecuję.
- Mal...
- Tak?
- Twoja Mama wstaje. - obróciłam się. Rzeczywiście.
- Już się tym zajmuje. Spokojnie. - powiedziałam zaczęła się walka. Wielka walka między dobrem a złem. Obie użyłyśmy pełni swych mocy. Wygrałam a Mama odleciała do tyłu i spadła z dachu. Pobiegłam tam szybko i zauważyłam że trzyma się jeszcze jedną ręką. Od razu złapałam jej drugą rękę. Cały czas na oczy świeciły się na zielono  inaczej najprawdopodobniej zemdlała bym z bólu.
- Podaj mi drugą rękę!
- Niby po co abym mogła spaść?
- Nie po to abym mogła Cię wciągnąć.
- Żartujesz sobie. Uczyłam Cię. Nigdy nie ufaj wrogowi.
- Nie jesteśmy wrogami...
- Nie? Walczyłaś ze mną. Pokonałaś mnie. Po co ktoś kto ma taką moc ma mnie ratować.
- Bo jesteśmy rodziną.
- Sama mi mówiłaś że nie masz Matki. Że mnie nienawidzisz.
- Nie nauczyłaś się jeszcze że ciągle kłamie? Nienawidzę nie Cię tylko tego jak mnie wychowałaś. Tego że nigdy mnie nie kochałaś. Nienawidzę tego że to Ty jesteś moją Matką. Nienawidzę tego że Cię kocham. Rozumiesz!? Kocham Cię! Pozwól mi pomóc.
- Tak będzie lepiej. Ten świat będzie lepszy bezemmnie.
- Może Auredon tak... Ale mój świat bez Ciebie będzie straszny. Nie wyobrażam sobie tego. Po tylu latach Cię stracić. Daj mi tą rękę.
- Nie wierzę Ci.
- Naprawdę myślisz że gdybym Cię nienawidziła to teraz próbowała bym Ci pomóc? Przestań wreszcie patrzeć na mnie jak na Złą Wróżkę. Jak zdrajcę. Zacznij traktować mnie jak swą córkę. Zaufaj mi choć raz. Proszę. Przez 16 lat nie miałam Ojca a Matka mnie nienawidziła. Tęsknię za Tobą. Chcę mieć wreszcie normalną rodzinę. Nie każe Ci mnie kochać. Tylko choć raz mi zaufaj i podaj mi tą głupią rękę. Mamo! Proszę! - błagałam. Widziałam że się wacha. Po chwili jednak przyjęła moją pomoc. Szybko złapałam ją za rękę i wyciągnęłam ją na dach. Kiedy tylko to zrobiłam moje oczy wróciły do normalnego koloru ,a ja połóżyłam się na dachu i zaczełam jęczeć z bólu. Teraz leżałyśmy obok Siebie a ona mogła mnie w każdej chwili zabić.

Następcy- Walka Mal      Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz