Rozdział 11 - Nie no jasne.

342 19 2
                                        

- Czy to jest? - zaczęła Evie.
- Smok? - dodała Uma.

Mal pov*
Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Czy Ty masz mózg? - zapytałam wściekła.
- Nie spodziewałem się, że nie będę chciał Cię zabić.
- Acha. Nie no jasne. To dość oczywiste. Każdy mój znajomy, kiedy próbuję mnie zabić bierze na wszelki wypadek smoka. - przyznałam podchodząc do niego na spokojnie.
- Mal oszalałaś już do reszty? - zapytał Hades.
- Przymknij się z Tobą nie rozmawiam. Skąd Ty go wogule wytrzasnąłeś? - zapytałam Aresa.
- Z innego świata. No wiesz z...
- Berk?
- Tak.
- Pożyczyłeś?
- Tak jakby.... Ukradłem go.
- Czyli wiesz jak go uspokoić?
- Jak go ukradłem go spał więc.... Niezbyt.
- Nie no nie wierzę. Spokojnie. - mówiłam do smoka. Tak mówiłam do smoka. Jestem nienormalna.
- Ty wogóle wiesz co robisz? - zapytała Evie.
- Nie mam pojęcia... Hej, spokojnie już wszystko jest dobrze. Nic Ci nie zrobię... - zaczęłam do niego podchodzić a ten warknął w moją stronę. Thor bezmyślnie go zaatakował.
- Thor!
- Ratuje Cię! - odkrzyknął a wściekły smok mnie zaatakował. Zrobiłam unik.
- Dzięki, ale żeś pomógł. - odpowiedziałam. Smok zaczął coraz bardziej się wkurzać. Broniłam się a pewnym momencie doszła do mnie Uma.
- Chyba nie myślałaś, że zostawię Cię samą.
- Nawet przez chwilę. -  Uma spojrzała na mnie jak by chciała mnie za coś przeprosić.
- Nie, Uma nie! - jednak ona mnie nie posłuchała. Zaatakowała Smoka a ten wściekły złapał ją i wyleciał z pomieszczenia.
- Nie no jasne. Mamo nigdzie nie lecisz. Jesteś ranna.
- Ale... - zaczęła jednak ja jej przerwałam.
- Załatwię to. - zamieniłam się w smoka i poleciałam śladami poprzednika. Po chwili już go znalazłam. Chciał rzucić Umę z dużej wysokości, ale ja w ostatniej chwili ja złapałam. Uśmiechnęła się do mnie a ja wrzuciłam ją na mój grzbiet. Podleciałam do smoka i zaczęliśmy walczyć. Uma pomagała mi robić uniki. Jednak mimo wszystko dostałam. W końcu zaczęliśmy ziać ogniem. Wygrałam jednak walka była na tyle zacięta, że Uma spadła z mojego grzbietu i leciała w stronę ognia. Podleciałam tam najszybciej jak umiałam i.... Złapałam ją i okryłam szybko skrzydłami. Wpadłam do ognia. Gdybym była pod postacią człowieka to usmażyłabym się na śmierć. Ale na szczęście byłam smokiem przez co jakoś to przeżyłam. Potem nie mogąc jak latać spadłam jeszcze na podłogę. Dlaczego zawsze musi mi się coś dziać? Nie uważam się za egoistke, ale c pół roku mi się coś dzieje. Będę w szpitalu. To jest pewne. A co z Umą? Skupiłam się na niej którą jeszcze ciągle trzymałam w skrzydłach. Była jeszcze ciepła i oddychała. Przynajmniej tyle dobrego. Po chwili podeszło do nas parę osób. A może paręnaście, nie wiem widzę tylko kontury. Są dwie opcje, albo potrzebuje okularów, albo zaraz zemdleje. Raczej to drugie. Mimo wszystko warkenałam gotowa bronić Umy. Jednak zamiast uciec podeszli do nas bliżej. Poczułam jak ktoś głaszcze mnie po głowie.
- Już wszytko dobrze. Już po wszystkim. Nic Ci nie zrobimy kochanie. Przepraszam Mal, powinienem był Ci powiedzieć. Powinien był Ci pomóc. Przepraszam za Umę. - rozpoznałam głos Ojca. Przestałam więc walczyć tylko spojrzałam na nich z spokojem. Sama się zdziwiłam jaki ogarnął mnie spokój. Evie przytulała się do Carlosa, oboje płakali podobnie jak Ben, Harry, Gill i Jay. Moi rodzice też stali przytuleni do siebie, ale nie płakali. Odsłoniłam skrzydło pokazując Umę. Wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni a Harry podbiegł do nieprzytomnej Umy i przytulił ją do siebie.
- Ona żyje! Uma kochanie... Jedziemy do szpitala... Uratowałaś ją. - powiedział a ja przemieniłam się w człowieka. Spojrzałam ostatni raz na nich a potem nastała ciemność.

Ben pov*
Wziąłem nieprzytomną Mal na ręce a Harry Umę.
- Przepraszam, ja nie będę już wam przeskadzał. Gdyby Mal mnie szukała, będę na Olimpie. - powiedział Ares i odszedł.
- Ja też. Proszę wybaczcie mi muszę wracać. Niech Mal napisze mi potem jak się czuje. - dodał zmieszany Bóg Piorunów. Zadzwoniłem po limuzynę która była już po chwili. Wsiedliśmy więc do niej i pojechaliśmy do szpitala. Kiedy dojechaliśmy na miejsce. Ruszyłem z nią do środka. Od razu lekarze zajęli się dziewczynami. Po jakiejś godzinie czekania pozwolili nam wejść. Weszliśmy więc i usiedliśmy przy nich. Harry i Gill usiedli obok Umy, ja obok Mal a jej rodzice po drugiej jej stronie, a Carlos, Jay i Evie pomiędzy dziewczynami. Spojrzałem na mój ukochaną. Była cała blada, jej włosy strąciły swój blask, na ciele miała parę zadrapań i siniaków. Pogłaskałem ją po policzku i mocniej scisnąłem jej rękę. Ona jest taka odważna, taka lojalna, taka uczciwa i za to ją kocham. Cieszę się, że ją poznałem. Wszytko będzie dobrze, wiem, że się obudzi. Zawsze się budzi.

Następcy- Walka Mal      Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz