Rozdział 2 - Wątpliwości

563 28 2
                                    

Mal pov*
Zostałam u Evie na obiad. Cały czas myślami byłam gdzie indziej. Carlos serio musiał to powiedzieć... Musiał zmusić mnie do rozmyślań.
- Mal! - Wrzasnęła Uma a ja omal nie spadłam z krzesła. - Czy ty nas wogule słuchasz?
- Jasne, że tak.
- To co powiedziałam? - zapytała zakładając ręce na piersi.
- Czy ty wogule mnie słuchasz? - powiedziałam ją udając.
- Haha. Bardzo śmieszne, a co wcześniej?
- Że jesteś zła na Harrego? - bardziej zapytałam niż odpowiedziałam.
- Mal wszytko dobrze? - zapytała mnie tym razem Evie.
- Tak, a co?
- Mal...
- Evie wyluzuj. - powiedziałam a ona jedynie westchnęła i nic nie odpowiedziała. - Po prostu... Się zamyśliłam.
- To już się nie zamyślaj. - powiedział Carlos a ja odpowiedziałam.
- Dobra. Powtórz. - poprosiłam Umę.
- Mówiłam, że... - zaczęła, ale nie dane było jej dokończyć ponieważ drzwi się otworzyły i stanął w nich Harry z kwiatami. Spojrzałam na niego zaskoczona. On chyba serio się w niej zabujał.
- Hej. Uma możemy pogadać? - zapytał a w jego oczach pojawiły się iskierki nadziei.
- Ja i tak miałam już się zbierać. - powiedziałam wstając. Wychodząc szepnęłam jeszcze do Umy.
- Daj mu szansę. To serio słodkie jak na jego. - Uma skinęła głową. Podeszłam jeszcze do Harrego i poklepała go po ramieniu dla potuchy. Wyszłam z domu Evie i ruszyłam w stronę mojego. Zauważyłam tam mojego Ojca. Podeszłam do niego i powiedziałam.
- Nie radzę Ci włamywać mi się do domu.
- Też cieszę się, że Cię widzę. - powiedział przytulając mnie do siebie. A następnie uśmiechnął się do mnie i dodał. - Chcesz pójść z najlepszym bogiem na obiad?
- A gdzie jest Wujek? - zapytałam udając, że go szukam a uśmiech z jego twarzy zszedł momentalnie.
- Ale ty jesteś wredna.
- Uczę się od najlepszych.
- Czyli mam rozumieć, że nie idziesz? - zapytał z miną zbitego psa.
- Na obiadek może nie, bo już byłam, ale możemy iść na jakiś spacer?
- Chętnie. - odpowiedział. Poszliśmy na jakiś spacer rozmawiając na luźne tematy. W końcu odważyłam się zapytać.
- Tato?
- No?
- No, bo... Okej, po prostu to powiem. Dzisiaj spotkałam Lokiego. - widziałam, że się zdenerowanał. Chciał to ukryć, ale jego oczy zdradzały wszystko.
- Lokiego? Tego Lokiego? Czego chciał?
- Powiedział, że jest moim bratem.
- Bratem? - zapytał zaskoczony.
- Tak, bratem.
- Przecież to jest śmieszne.
- Tato...
- Co?
- Proste pytanie. Czy to prawda?
- Mówisz poważnie?
- Najpoważniej na świecie.
- Gadałaś o tym z Matką?
- Tak.
- I co powiedziała?
- Że to nie prawda.
- Ale?
- Nie wiem czy jej wierzyć.
- Dlaczego masz jej nie wierzyć? - zapytał a mnie zatkało. W sumie to jeszcze się nad tym nie zastanawiałam. Dlaczego miałabym Ci nie wierzyć? W końcu to moja Mama. Po za tym po co miałaby kłamać? To bez sensu.
- Nie wiem. - odpowiedziałam szczerze.
- Wiem, że to musiało być dla Ciebie zaskakujące a Loki jest świetnym aktorem, ale skoro twoja Mama mówi, że to nie prawda to tak jest.
- Tak, masz rację. Przepraszam. - powiedziałam lekko zmieszana.
- Rozumiem, że po tylu latach trudno jest zaufać Ci mnie oraz jej. Zdaje sobie sprawe, że dla Ciebie to nie jest łatwe. - powiedział patrząc na mnie z współczuciem.
- Dobra, przestańmy o tym gadać. - poprosiłam, a on od razu się zgodził.
- Jasne. - powiedział szybko. Zbyt szybko. To aż dziwne. Kiedy wróciliśmy do mojego domu zjedliśmy razem kolację a potem on wrócił do siebie. Usiadłam na łóżko i zacząłem o tym wszystkim myśleć. Ojciec wcale mnie nie przekonał. Wręcz odwrotnie. Jego zachowanie było conajmniej dziwne. Widziałam to zaskoczeni i zdenerwowanie na jego twarzy. Ale z drugiej strony czemu mieliby kłamać?

Loki pov*
Wróciłem do Asgardu. Siedziałem w moim pokoju. Jestem wściekły! Jak moja,, Mama" mogła mnie tak potraktować?! Okłamać ją! Tak marzyłem żeby mieć rodzinę. Prawdziwą rodzine, z krwi i kości. I wreszcie. Wreszcie ich odnalazłem. No i co? Nie dziwię się, że Mal mi nie wierzy. W sumie to niby czemu miałaby mi uwierzyć? Zwłaszcza, że Diabolina ją okłamała. Jak mogła to zrobić?! No jak? Mal wydaje się fajna. Jest zupełnie inna od Thora. Nie jest idealną i zapatrzoną w siebie. Jest miła i wredna jednocześnie. Po za tym widziałem, że kocha swoją Mamę. Wstała i nie myśląc wiele była gotowa, że mną walczyć. Jednak.... Widziałem niepewność w jej oczach. A może tylko mi się wydaje? Może oszalałem? Nadzieją jest Matką głupich. Muszę się z tym pogodzić. Nie mam rodziny. I nie będę nigdy miał. Chciałem dać im szansę. Naprawdę chciałem. Jednak to ich wybór. Chciałem zostawić ich świat w spokoju. Że względu na Mal. Ale teraz jestem już do tego zmuszony. Muszę podbić Auredon jeśli chce przejąć tron mojego Ojca. Armia Bogów i Wróżek może mi się przydać. To ich decyzja. Dałem im szansę. Oni nie skorzystali a więc teraz pożałują. Diabolina pożałuje, że mnie porzuciła. Że się do mnie jej przyznaje. A Mal pożałuje, że nie chciała być moją siostrą. Że mi nie uwierzyła. To była ich decyzja, i to właśnie ona potwierdziła mnie w przekonaniu, że nie warto jest być dobrym. Tylko zło, da mi to czego chce. Mogę żyć bez rodziny, ale nie oddam tronu Asgardu Thorowi. Bo on na to nie zasługuje. Jedynym prawdziwym Królem jestem ja. Loki Laufey i udowodnię to wszystkim.

Następcy- Walka Mal      Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz