Rozdział 4 - Dam Ci radę Mal

300 13 1
                                    

Mal pov*
Minęło parę dni odkąd przeżyłam... Ale mimo wszystko czuje się okropnie. Nie fizycznie jak wcześniej tylko psychicznie. Nie mogę patrzeć na nich. Po prostu mam dość. Za każdym razem gdy na nich patrzę widzę ich martwe ciała.... A za każdym razem gdy patrzę w lustro widzę ją... Znaczy mnie. Znaczy, o Boże! Czuje się okropnie... Nie mogę na nich patrzeć. Nie mogę patrzeć na siebie. No i jeszcze te niekontrolowane zaklęcia... Co się ze mną dzieje? Boże... Mam dość... Mam po prostu dość... I jeszcze Uma do mnie nie gada. Księżniczka się na mnie obraziła. Cholerna Królowa Melodramatu... Dobra rozumiem, że nie chcę jej czegoś powiedzieć, ale chyba mam prawo co? Ona i tak nic o mnie nie wie. No dobra wie... Dość dużo wie. Ale ja nie mam obowiązku mówić jej wszystkiego, bo ona też ma przedemną tajemnice. Co za Dziewczyna....  Do tego jeszcze dzisiaj nie mogłam spać a potem miałam koszmar. Znowu widziałam to samo. To samo... Ją znaczy mnie... Umierających Przyjaciół... To dla mnie za dużo. Leżałam na łóżku a drzwi się otworzyły. Nie musiałam patrzeć kto tam jest, bo kiedy oślepłam to poprawiałam poznawanie ludzi po krokach.
- Co się stało Uma? Czym zasłużyłam na taki zaszczyt?
- Ty jesteś na mnie zła? Ty na mnie?
- Dobra Królowo Melodramatu jeśli przyszłaś tu po to aby zmusić mnie do tego abym Ci powiedziała to możesz iść.
- Nie umiesz mi zaufać? Po tym wszystkim?
- Ja Ci ufam.
- To czemu mi nie powiesz?
- Bo to nic wielkiego...
- Ale ja wiem kiedy Ty kłamiesz...
- Najwyraźniej nie wiesz.
- Przestań... Co tam widziałaś?
- Nic.
- Dlatego się tak zachowujesz?
- Zachowuje się normalnie.
- Zachowujesz się jak Harry kiedy jest wyzywany od tandeciarzy.
- Piękne porównanie.
- To powiesz mi czy mi nie powiesz? - zapytała a ja prychnęłam. Gdybym jej powiedziała to by mnie znienawidziła albo od razu wbiła mi miecz w serce.
- Ty nie mówisz mi wszystkiego i ja też nie muszę.
- Wiesz nie porównuj jakiś pierdół do tego.
- Dlaczego?
- A Ty dlaczego mi nie ufasz?
- Ufam Ci...
- No bardzo.
- Weź gdybym Ci nie ufała to bym Ci nie powiedziała, że Mama zmusiła mnie do zerwania przyjaźni z Tobą i wiele, wiele rzeczy jeszcze.
- Skoro wtedy byłaś gotowa mi zaufać to dlaczego teraz tego nie zrobisz?
- Bo to tylko i wyłącznie moja sprawa.
- Nie jesteśmy na Wyspie Mal.
- Przecież wiem!
- Przestań wreszcie udawać, że nie masz uczuć.
- Ja nie udaje, że nie mam uczuć.
- A to co odwalasz to co niby?
- Nie musisz wiedzieć. Przecież dam sobie radę... Zawsze daje.
- Przestaniesz wreszcie myśleć tylko o sobie?
- To moja sprawa.
- Wiesz co? Skoro mi nie ufasz i wolisz chować przedemną jakieś głupie tajemnicę, bo nie potrafisz być ze mną szczera to może nasza przyjaźń nie ma przyszłości.
- Mówisz, że to ja Ci nie ufam tak? A Ty? Dlaczego do cholery jasnej nie potrafisz mi zaufać, że będzie lepiej jeżeli nie będziesz wiedzieć co? Dlaczego to Ty mi nie ufasz?
- Skoro obie sobie nie ufamy to może tak będzie lepiej. Może ta nasza przyjaźń nigdy nie miała sensu. - powiedziała a ja się załamałam... Chciałam coś powiedzieć, że nie chce... Że ta przyjaźń jest dla ważna, ale poczułam, że tak będzie lepiej... Lepiej dla niej.
- Tak chyba będzie najlepiej. - odparłam załamana Najlepiej dla Ciebie.
- Dam Ci radę Mal... Przestań wreszcie traktować Przyjaciół jak traktują Cię Rodzice. - powiedziała Uma wychodząc. Znowu to samo... Znowu straciłam ją po to aby ją chronić... Uma należnej nie jako jedyna tak myśli. Nie mogę pozwolić na coś takiego. Nie mogę pozwolić sobie na podbicie Auredonu i zabicie ich. Niby wiem, że to nigdy nie miało miejsca, ale ja czuję... Czuję, że ona jest częścią mnie. Nie mogę... Napisałam krótki list w którym tak naprawdę nic nie wyjaśniałam i pojechałam na Wyspę. Do mojego prawdziwego domu.

Uma pov*
Wyszłam od Mal i zaczęłam płakać. Znowu to samo. Znowu te kłamstwa... Niby już wszystko było okej... Niby dorosłyśmy do tej przyjaźni. Poszłam do Evie. Nie wiem ile tam siedziałam ani ile ona mnie pocieszała aż w końcu przyszedł do nas Ben a po chwili reszta.
- Skoro już wszyscy tu są to mów Ben. - nakazała Evie.
- Mal wróciła na Wyspę...
- Co? - zapytaliśmy jednocześnie... To przezemnie?
- Napisała list.
- Dawaj. - powiedziałam wyrywając kartkę z ręki. Była jeszcze mokra od łez...

                                    Hej
Pewnie się zastanawiacie dlaczego wyjechałam. Nie mogę wam tego powiedzieć nie dlatego, że wam nie ufam tylko dlatego, że się boję... Boję się, że jeśli wam powiem to znienawidzicie mnie do końca. Bardzo mi na was wszystkich zależy. Wróciłam na Wyspę. Jeżeli stworzenie Wyspy miało kiedykolwiek jakiś sens to jestem nim właśnie ja. Nie żałujcie mnie za bardzo co? Ostatecznie jesteście szczęśliwszi i bezpieczniejszi bezemmnie. Nie jedźcie, bo mnie, bo to nic nie da. Nie wrócę. Przyszedł czas abym wreszcie musiała wybrać pomiędzy tym co właściwie. Evie i Carlos... Życzę wam wszystkiego najlepszego... Życzę wam abyście byli szczęśliwi i mieli całą zgraje dzieci no i psów ( Carlos). Jay... Powodzenia z Lonnie. Wiem,że wam się uda. No i to samo dla Gila. Powodzenia z Lily... Harry... Stary powodzenia z Umą, bo wiem, że będzie ciężko... Ben wierzę, że znajdziesz kogoś kto naprawdę na Ciebie zasługuje. Tato... Nie wkurzaj się na Mamę co? Wiem, że ją kochasz... No i Uma... Lubię Cię... Nawet bardzo... Rozumiem, że to koniec, bo po tym wszystkim nie umiesz mi zaufać. Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwa. Zawsze będę was chronić. Jesteście teraz na mnie źli... I ja to doskonale rozumiem... Ale chcę abyście pamiętali, że ja nie odeszłam, bo mam was gdzieś... Odeszłam, bo jest dla mnie za bardzo ważni i nie umiem sobie z tym poradzić.
                                                                                                              Przepraszam
                                                                                                                             Mal

Następcy- Walka Mal      Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz