Mal pov*
Wszyscy patrzyli na mnie w milczeniu. A ja ryczałam na tym głupim balkonie nawet nie mogąc na nich spojrzeć.
- Skoro.... Skoro ją zabiłaś... To chyba znaczy... Że... Że jesteś dobra nie? - zapytała niepewnie Evie.
- Te niekontrolowane zaklęcia... To była jej sprawka ja to wiem... Ja to czuje.
- To jesteś Ty, którą miałaś się stać. - odezwała się w końcu Uma a ja na nią spojrzałam. - To żadna Twoja część. To Mal która miała być, ale ona nie istnieje.
- Istnieje.
- Nie Mal nie istnieje... Nie istnieje... Przez 16 lat robiłaś wszytko aby Mama była dumna tak?
- Po co zadajesz pytania retoryczne? Tak po za tym to bardzo ładnie dziękujesz za uratowanie życia Uma... Bardzo ładnie.
- Co Ty gadasz Mal?
- Naprawdę myślisz, że się jej boję? Że kiedykolwiek się jej bałam?
- To dlaczego?
- Żeby Tobie nic nie zrobiła... Żeby nic nie zrobiła im... - powiedziałam wskazując na Evie, Jay'a i Carlosa. - Nigdy nie bałam się, że zrobi coś mi... Bo wiedziałam, że zrobi... Ale ona mi groziła.
- Mal...
- ,, Jeżeli ktoś się Ciebie nie boi to spraw aby bał się o Swoich Bliskich."... Nigdy, nigdy... Nigdy nie chciałam być jak ona... Po prostu musiałam.
- Skoro przez 16 lat Ci się nie udało to czemu miałoby udać się teraz kiedy najbardziej tego nie chcesz?
- Ja nad tym nie panuje!... Tak będzie lepiej...
- Lepiej dla kogo?
- Dla was!... Dla was...
- Nie prawda Mal... My mamy gdzieś te Twoje sny rozumiesz? - zapytał Ben, ale ja pokręciłam głową.
- Idźcie sobie...
- Nie pójdziemy. - powiedział pewnie Jay.
- Czego nie rozumiecie w zdaniu ,, Nie przyjeżdżajcie tutaj, bo i tak nie wrócę"?
- Wszystkiego! - odkrzyknął Gil.
- Że Ty nie rozumiesz to się jakoś nie dziwię. - przekręciłam oczami.
- Dzięki... Czekaj to był komplement?
- Jasne czemu nie.
- Mal zejdź do nas! - krzyknęła Evie, ale ja pokręciłam przecząco głową.
- Nie chcę wam zrobić krzywdy!
- Zejdź tu! - krzyknął Tata. Potem westchnął i dodał. - Skoro chcesz możemy porozmawiać tak.
- Ale ja nie mam ochoty wogule z Tobą mówić.
- Opowiem Ci historię.
- O bajeczka jak się cieszę!
- Napra...?
- Oczywiście, że nie. Mam 22 lata. Trochę za stara jestem na bajki.
- Tak wiem, ale...
- Pozatym co Cię tak nagle naszło? Nigdy mi bajek nie opowiadałeś no chyba, że Twoją historię... O tym jak niepotrafiłeś...
- Dobra wiem! Wiem... Dawno, dawno temu.
- Boże przenajświętszy za jakiś grzechy? - zapytałam odwracając wzrok i zobaczyłam Bena stojącego obok. - Odejdź Ben.
- Nie odejdę.
- Idź z tąd!
- Nie pójdę. - powiedział podchodząc do mnie.
- Czy Ty nie rozumiesz, że mogę Ci zrobić krzywdę? - zapytałam a ten uśmiechnął się do mnie i podszedł bliżej.
- Kocham Cię.
- Super... A teraz idź. - powiedziałam od Chłopaka który stał naprzeciwko mnie. Ten znów się uśmiechnął i pocałował mnie. Nie miałam na to ochoty, ale odsunęłam go od siebie.
- Nie kochasz mnie Mal?
- Kocham Cię na tyle mocno, że nie mogę Ci tego zrobić.
- Ale ja się nie boję.
- Ale ja się boję.
- Mal razem damy sobie radę.
- Nie, nie damy. - powiedziałam odsuwając się od niego.
- Mal. - powiedział i złapał mnie za rękę a chwilę potem odleciał w tył. Nie chciałam tego! Nie chciałam! Zasłoniłam usta ręką i pokręciłam głową.
- Przepraszam... Widzicie? Jestem niebezpieczna... Jestem zła...
- Posłuchaj mnie teraz uważnie, bo widzę, że to do Ciebie nie dociera... Nie mamy ani 10 lat ani 16... Wszyscy jesteśmy dorośli, zbyt dorośli na to, aby jakieś Twoje sny niszczyły naszą relację.
- Naszą zniszczyły.
- Tak wiem i przepraszam dobra?! Nie chciałam tego powiedzieć... Chcę tylko... Widziałam kim jesteś kiedy zaczęłam z Tobą przyjaźń. Widziałam, że jesteś Córką potężnej Diaboliny i ta przyjaźń nie będzie łatwa. Widziałam, że Ty nie jesteś taka.
- Już? Mam dość tych tekstów. Nie wmawiajcie mi kim jestem skoro sama tego nie wiem.
- Ale my wiemy.
- Nic nie wiecie... Nic.
- Wiem to co widzę... Czy gdybyś chciała nas pozabijać byłaś by tutaj? Czy byś chciała nas chronić?... Powiedziałaś kiedyś, że będąc na Wyspie zrozumiałaś dlaczego Twoja Mama nigdy nie była Cię w stanie pokochać pamiętasz?
- Wolałabym nie.
- Bo Ty nie jesteś taka jak ona. 3 lata temu jakoś to rozumiałaś. A teraz wystarczył 1 sen aby Cię załamać. To nie jest Mal jaką znam.
- Ja jestem zła... Nie rozumiesz, że mogę Ci zrobić krzywdę?
- Teraz mi robisz... Przestań mnie wreszcie chronić...
- Będziecie szczęśliwsi tam.
- Nie... Wmawiałam sobie przez lata, że Cię nienawidzę. Ale to nie prawda Mal! Zrozum, że jesteśmy jedną wielką Rodziną. A w Rodzinie... Nikogo się nie odtrąca... Przemyśl to i pamiętaj, że my będziemy czekać... - powiedziała Uma na odchodne.
- Wiem, że myślisz, że tak będzie lepiej... Ale kto jak to chyba potrafi wyobrazić sobie co czujemy... Rozumiesz jak bardzo to boi.
- Tato...
- Może to i będzie beznadziejny przykład... Ale gdybyśmy teraz zginęli... Wybaczyłaś by sobie, że życie przy nas nie było? - zapytał Tata a mi zabrakło języka w gębie. Nie wiedziałam co powiedzieć a Ci odeszli. Wróciłam do domu podłamana. Oni wszyscy mają rację? Mają? Nie nie mają... Napewno nie mają? Nie, nie mają... Dobra może i mają... Nie mają czy mają? Mal co się z Tobą dzieje? Mal! Kiedy Ty się taka niepewna stałaś? Kurde Mal... Dobra może i rację mają! Mam tam wrócić i ryzykować ich życiem?! To ich decyzja? Chyba tak... W końcu to przecież jest ich życie co nie? No niby tak... Ehh... Chyba może dać temu szansę... Może nie jestem zła? Może... Może mają rację? Może naprawdę nie jestem i nigdy jej będę jak ona? Westchnęłam i wzięłam poduszkę i walnęłam się nią w łeb. Ehh czemu to musi być takie trudne co?
CZYTASZ
Następcy- Walka Mal
FanficOd walki z Audrey minęło pół roku. Mal i Ben planują wesele. W królestwie wszystko jest dobrze. Szczęśliwe zakończenie? Nie . Mal musi przejść jeszcze jedną drogę. Diaboliny znajduje sposób jak opamiętywać swoją córkę wbrew jej woli. Mal nie chce mó...