Rozdział 6 - Rozmowa

482 24 2
                                    

Mal pov*
Byliśmy wszyscy z domu i Evie. Siedzieliśmy w ciszy. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam:
- Co Ty jemu takiego zrobiłaś? Czemu Cię aż tak nienawidzi?
- Nie wiem? - bardziej zapytała niż odpowiedziała Mama.
- To pytanie czy odpowiedź?
- A czy teraz to wogule ważne? - zapytał mnie Ojciec.
- Dobra, pogadamy później. Musimy go pokonać.
- Super a niby jak? - zapytała mnie Uma.
- Wystarczy zabierać mu berło to wtedy pójdzie jak spłatka.
- Dobra no to kolejne pytanie jak chcesz mu je zabrać?
- No weź przestań. On jest bogiem podstępu, nieważne co wymiślimy to i tak się nie uda.
- No to jaki plan? - zapytał Ben a ja uśmiechnęłam się i powiedziałam.
- Plan to brak planu? Wiesz, czasem lepiej jest iść na żywioł.
- Żartujesz prawda? - zapytał Jay.
- Nie. Jakżebym śmiała? Uwierz mi, że możemy z nim walczyć, możemy obmyślać jakieś plany, ale on jest na to zbyt sprytny. Jedyne na co nie może obmyślić planu to spontaniczność.
- Dobra a co jeśli przegramy? - zapytał Harry.
- Ale z Ciebie pesimista. Musisz trochę bardziej w siebie wierzyć.
- Okej a więc jak? Po prostu mamy z nim walczyć? Bez planu? Bez niczego? - zaczął nakręcać się Ben a ja połóżyłam rękę na jego ramieniu i powiedziałam:
- Wdech i wydech. Dokładnie. Wdech i wydech. Świetnie. Wdech i wydech. Super sobie radzisz.
- Cóż za histeryk. - stwierdziła Mama.
- Ej. Diabolina możesz przestać? - podchwiczył Ojciec.
- A Ty możesz do mnie nie mówić?
- A Ty możesz przestać? Jest to poważna sprawa.
- Niesamowite, wielki Hades, człowiek który porzucił swoją rodzinę gada mi o poważnych sprawach. - wiedziałam, że zaraz mogą się nawet pobić więc zaaregowałam.
- Okej, terapię rodzinną zrobimy sobie potem a teraz musimy się przygotować...
- Przygotować do czego? - zapytała Evie.
- Możemy nie mieć planu, ale przygotowywać się jakoś musimy.
- No i to mi się podoba! - ucieszyła się Uma. Wszyscy wzięli swoje miecze, Tata wziął kamień. Mama również wzięła miecz a my wyszliśmy z domu. Spojrzałam na nią a potem wzięłam jakiś patyk a moje oczy zaczęły świecić na zielono. Po chwili patyk zamienił się w berło. Podeszłam do niej i podałam jej go.
- Kiedy tylko ta walka się skończy, berło powróci do swojej prawdziwej formy.
- Dlaczego mi to dajesz? Nie boisz się, że do niego dołączę?
- Ufam Ci. Może jestem głupia. Może jestem naiwna jednak nie zmienia to faktu, że ci ufam. - powiedziałam a w jej oczach pojawiły się smutek? Wyrzuty sumienia? Chciałam coś jeszcze dodać jednak poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
- Musimy już iść. - powiedział Jay a my poszliśmy w stronę ostatniego miejsca gdzie go widziałam. Jeszcze tam był. Podeszliśmy do niego pewnie a on uśmiechnął się do mnie i powiedział:
- No,no widzę, że jednak jesteś nieustraszona. Ale nie rozumiem jednej rzeczy wiesz jakiej?
- Zapewne zaraz mi powiesz.
- Dlaczego narażasz swoich bliskich? Sowich przyjaciół? Rodzinę? Skoro i tak wiesz, że przegrasz.
- Jesteś, aż tak pewny siebie?
- Po prostu wiem coś czego nie wiesz Ty... Wiesz, że tego wszystkiego moglibyśmy uniknąć gdybyś tylko mi uwierzyła?
- No super no to uznajmy, że ci wierzę, jak chcesz to możesz zostać chrzestnym mojego dziecka a ja będę do Ciebie mówić braciszku i będzie wspaniale.
- Już za późno Mal. Jeśli ktokolwiek tutaj umrze to przez Ciebie.
- Zabawny jesteś.
- Wiesz za co Cię szanuję?
- Za to, że Ci pyskuje?
- Między innymi. Szanuję Cię, bo nie jesteś 100% boginią która myśli, że wszystko jej się należy,jej jesteś zapatrzoną w siebie egoistką jak Thor, że rozumiesz, że czasem nie da się po dobroci i nie boisz się tego.
- Za to ja szanuję Cię za to, że jak coś robisz to do końca, nie ważne jak było by trudno, że nigdy się nie poddajesz.
- Lubię Cię i naprawdę nie chce tego robić...
- Ja też nie chcę.
- Zanim to się jeszcze zacznie. - powiedział i obrócił się w stronę Diaboliny. - Powiesz jej w końcu czy ja mam to zrobić?
- Loki.... - zaczęła moja Mama.
- Co Loki!? Całe życie spędziłem w kłamstwie i to przez Ciebie! Myslisz, że to przyjemne uczucie!? - zaskoczyło mnie, że Mama nic nie chciała powiedzieć. Nic dodać. Odepchnełam go od niej.
- Co grzeczniej się nie da?
- Pamiętasz jak gadałaś mi o idealnym życiu?
- Nie, nie pamiętam. To było godzinę temu, ale nie pamiętam.
- Próbujesz mnie pouczać a sama zachowujesz się tak samo. - powiedział do mnie z wyrzutem a ja uśmiechnęłam się lekko.
- Nigdy nie powiedziałam, że moje życie było koszmarne.
- Jak nie?
- Posłuchaj mnie uważnie. To, że żałowałam, to, że źle wspominanałam wcale nie znaczy, że jego nienawidziłam. Jasne nie powiem, że było cudowne, ale próbuje się na tym nie skupiać wiesz? Bo gdybym to robiła no to Aureodonu by już jej było. Po za tym nic o mnie nie wiesz.
- Tak samo jak Ty o mnie.
- Może i masz racje. Nie wiem o Tobie wszystkiego, ale mimo wszystko wiem bardzo wiele. Za to Ty? Nie wiesz o mnie nic. Po za tych tajemnic z moimi rodzicami.
- To nie zadziała.
- Tak wiem. Zdaje sobie z tego sprawę. Pamiętaj, że ja się nie zawacham. - powiedziałam a on uśmiechnął się tylko do mnie. Obróciłam się do mojej Mamy. -Nie powiesz mi prawda?
- Mal...
- Czyli nie. Pogodziłam się już z tym, że o niczym mi nie mówisz. - powiedziałam i obróciłam się do roześmianego Lokiego. - Na 3.
- 1.
- 2. - wszyscy zaczęli się przygotowywać.
- 3. - zaczęliśmy walczyć. Oby się udało.

Następcy- Walka Mal      Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz