Mal pov*
Siedziałam przy jakimś sklepie. Lubiłam tu siedzieć jak miałam doła. Siedziałam tu i piłam sobie pićko oglądając jak ludzie się wywalają na krzywym chodniku. Akurat wywalił się jakiś typ i walnął twarzą w tort. Uwielbiam to miejsce. Powinien być szczęśliwi. Tort złagodził upadek.
- Miękkie lądowanie. - powiedziała Quinn siadając obok.
- Ty mnie śledzisz czy jak?
- Co tutaj robi szanowna Królowa Auredonu.
- Mam wakacje. - powiedziałam a zaraz potem zaczęłam się śmiać z gościa na rowerze co 3 metry przeleciał. Potem spojrzałam na Quinn. - Weź serio nie pal.
- Czemu? Ostatnio Ci jakoś nie przeskadzało.
- Byłam załamana dobra..
- A już nie jesteś?
- Jestem nie jestem, nie chcę niszczyć sobie swoich jakże pięknych płuc.
- Pięknych płuc? No weź będzie Ci lepiej.
- Nie wezmę. Jestem czysta.
- Mówisz to siedząc w brudnej bluzie.
- Lubię tą bluzę.
- A ja lubię fajki i tyle... Nie wiem co Ty w nich widzisz.
- Odpuść sobie ten temat Quinn.
- Tylko stwierdzam, że nie rozumiem.
- Ważne, że ja rozumiem.
- Przecież to są....
- Nie zaczynaj znowu!... Nie masz prawa mówić w ten sposób o moich Przyjaciołach rozumiesz?
- Ale ja się Jay'a i Carlosa nie czepiam, chociaż w sumie...
- To jest temat tabu rozumiesz? Ani słowa o moich Bliskich.
- Rozumiem jeżeli coś o nich powiem to zginę.
- Dokładnie. - powiedziałam biorąc łyka napoju. Po chwili zobaczyłam jak kolejny koleś upada i razem się zaśmiałyśmy.
- Mal Ty palisz? Znowu? - usłyszałam pytanie ze strony Umy i nawet nie obróciłam się a jej stronę.
- Znowu? - zapytała z uśmiechem Quinn. - Czyżby nasza idealna Mal Feary była palaczką?
- Nie jestem uzależniona.
- Myślałam, że rzuciłaś. - powiedziała Uma.
- Jestem czysta. - odpowiedziałam biorąc kolejnego łyka i spojrzałam na nią. - Serio mówi.
- Jest czysta. - poparła mnie Quinn.
- Teraz to już napewno Wam nie wierzę. - powiedziała podchodząc bliżej. Wywaliłam kieszeni na wierzch i stanęłam gotowa do rewizji. Ta mnie sprawdziła. Oczywiście nic nie miałam. - Pachniesz papierosami.
- Bo siedzę obok palaczki Scherloku.
- A wiesz, że to tak zwane bierne palenie i skutkuje tym samym co normalne palenie?
- Życie... Przeżyłam Diabolina przeżyje i papierosy.
- Diabolinę?... Myślałam.
- Myślałaś, że po tym co mi powiedziała będę mówić Mamusia? Ona mnie nienawidzi.
- To nie prawda Mal.
- Nie Uma... To właśnie prawda. Ja się z tym pogodziłam...
- Ona...
- Powiedziała mi, że szkoda, że nie umarłam.
- Wróć do domu Ben się martwi.
- Ben się martwi super. - powiedziałam ponownie siadając na krawężniku.
- A Tobie o co znowu chodzi?
- No co? Ben się martwi. Tylko Ben... No i może Jay. Właśnie pozdrów go odemnie co?
- Jay'a czy Bena?
- W sumie obu.
- Mal ogarnij się proszę.
- Ale ja jestem ogarnięta serio. - powiedziałam nakładając mogę na nogę.
- Mal jesteś na mnie zła prawda? - zapytała a ja lekko się zaśmiałam. Spojrzałam na Quinn która już otwierała usta.
- Cicho. Nic nie mów.
- Mal! Psujesz mi całą zabawę.
- A wiesz, że moja Mama chciała mnie tak nazwać?
- Jak?
- Niszczyciel dobrej zabawy i największych błąd w całym moim życiu... Ale uznała to za trochę długie więc jestem Mal.
- Mal porozmawiamy? - zwróciła moją uwagę Uma.
- O czym chcesz rozmawiać?
- Martwię się o Ciebie. Znam się i wiem, że znowu wpakujesz się w jakiś...
- Zapewniam Cię droga Przyjaciółko, że wszytko mam pod kontrolą.
- Tak? - zapytała a ja obróciłam się do Quinn i na złość Umie wzięłam od niej papierosa. Potem wzięłam zapalniczkę i już z podpalonym papierosem spojrzałam na Ume wyzywająco. - Ty naprawdę nie widzisz tego jak ona Cię zmienia?
- Jestem taka sama. - powiedziałam wyjmując papierosa a ta spojrzała na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Nie jesteś... Ona Cię zmienia a ja nie mam zamiaru na to patrzeć i siedzieć bezczynnie.
- To nie patrz.
- Porozmawiamy jak ochłoniesz.
- O tym nie będziemy rozmawiać! - krzyknęłam za odchodzącą Umą. Ta jednak się nie zatrzymała, nawet nie obróciła. Spojrzałam na moją pustą butelkę i rzuciłam nią o ścianę.
- Oj, jo, joj Kochana nie wnerwiaj się tak, bo Ci żyłka pęknie. - powiedziała lekko śmiejąc się Quinn.
- Weź odpuść...
- Ja się jej nie dziwię. Też bym się tak zachowywała na jej miejscu.
- Czemu Wy musicie się tak nienawidzić?
- Wiesz...
- Nie wiem...
- Nie ważne chcesz jeszcze 1 ? - zapytała wystawiając ku mnie papierosy. Tu już nawet nie chodzi o cokolwiek. Spędzam z nią czas, bo po pierwsze ją lubię. Po drugie pokłóciłam się z moimi Przyjaciółmi, a po trzecie ja po prostu potrzebuje wsparcia którego od nikogo nie dostanę. Tak więc wolę udawać, że jest dobrze. Mieć bekę z Przegrywów i palić fajki. Spojrzałam na papierosa w mojej ręce i zamknęłam oczy. Nie chcę wpadać w tej syf znowu. Rzuciłam papierosa na podłogę i zgasiłam go.
- Nie palę.
- Weź Mal musisz trochę wyluzować.
- Jestem wystarczająco wyluzowana.
- Ale Ty się miękka zrobiłaś.
- Jestem z tego dumna. Możesz mnie nazywać miękka Mal.
- Królowa Mal Miękka.
- Co za niewiarygodnie godny przydomek.
- Też tak uważam... Napewno nie chcesz papierosów?
- Nie chcę. Zrobiłam to na złość Umie.
- Wiem...
- Wisze Ci peta.
- Weź Mal, nie przejmuj się. Ta jej mina jest warta każdej zapłaty.
- Aż tak jej nienawidzisz?
- Tak... Aż tak jej nienawidzę.
- Dlaczego?
- Bo jest...
- Dobra zapomnij, że pytałam.
- Jasne... A Ty... Czemu... Co w niej widzisz?... Co ma ona czego nie mam ja.
- Nie umiem tego wyjaśnić... Po prostu... Ona jest dla mnie jak Siostra wiesz... Była przymnie kiedy ją Potrzebowałam.
- Teraz ją potrzebujesz.
- Mogę ją potrzebować, ale to nie znaczy, że ona się o tym dowie. - powiedziałam zamykając oczy. Wzięłam mój telefon i spojrzałam na nasze ostatnie zdjęcia. Jeżeli zniszczę tą przyjaźń to nigdy sobie tego nie wybaczę. Nigdy, ale to przenigdy.
CZYTASZ
Następcy- Walka Mal
FanfictionOd walki z Audrey minęło pół roku. Mal i Ben planują wesele. W królestwie wszystko jest dobrze. Szczęśliwe zakończenie? Nie . Mal musi przejść jeszcze jedną drogę. Diaboliny znajduje sposób jak opamiętywać swoją córkę wbrew jej woli. Mal nie chce mó...