Rozdział 8 - Loki!

400 22 2
                                    

Mal pov*
Podeszłam do niego i ponownie przygwoździłam go do ściany. On patrzył na mnie przestraszony.
- Mal porozmawiajmy. - prosił jednak ja nie chciałam z nim rozmawiać.
- Teraz chcesz ze mną porozmawiać? Teraz tak? Kiedy się mnie boisz? Jesteś żałosny.
- O co Ci chodzi? Dlaczego aż tak mnie nienawidzisz?
- Najwyrazniej mam jakieś powody. - powiedziałam wściekle.
- Miliłem się. Jednak jesteś niepokonana. Miło było Cię poznać. Siostrzyczko. - powiedział a potem zamknął oczy. Spojrzałam na niego... Czy tego chcę czy nie... To jest mój Brat. Naprawdę nie chce patrzeć jak umiera. Nie chcę tego. Chcę mieć brata. Nawet jeśli ma być takim dupkiem. Westchnąłem  i podeszłam do Umy i zaczełam rozwiązywać jej więzy. Kiedy skończyłam zaczęłam podchodzić do innych. Kiedy byłam przy Benie usłyszałam głos Lokiego.
- Dlaczego? - obróciłam się w jego stronę i odpowiedziałam.
- Wiem, że to nie prawda... Ale raz już widziałam jak umiera mi brat i nie chce widzieć tego po raz kolejny.
- Czyli....
- Nie zabije Cię. Może powinnam, ale nie zrobię tego. - podeszłam do moich rodziców.
- Mal. - zaczął Hades.
- Nie.
- Mal proszę wysłuchaj nas. - poprosiła Diabolina.
- Nie.
- Mal...
- Nie! Przestańcie wreszcie. Nie będę z wami rozmawiać.
- Mal no nie zgrywaj się. - powiedział Ojciec.
- Nie zgrywaj się? Żartujesz sobie ze mnie? Okłamywaliście mnie  przez 20 lat. A teraz co? Nie zgrywaj się! Super... - powiedziałam poczym ruszyłam w stronę Lokiego.
- Mal no!  - krzykneła Diabolina.
- Spadaj no.
- Przepraszam! Przepraszam dobra?
- Mnie przepraszasz? Mnie? Chyba jego powinnaś przepraszać. - wskazałam na Lokiego. Podeszłam do niego.
- No to jak? - zapytał Loki patrząc na mnie przenikliwie.
- No to masz 2 opcje. 1. Czyli walczymy ze sobą, Ty przegrywasz a ja wywalam Cię do Asgardu.
- A ta 2 opcja?
- Albo możesz już teraz odwołać swoich pomiotków. A ja...
- A ty?
- Dam Ci szansę.
- To ja chyba wybieram drugą opcję. - powiedział i przytulił mnie do Siebie. Odwzajemniłam jego uścisk. Za mną pojawił się jeden z Olbrzymów.
- Mal uważaj! - krzyknęła Uma. A ja obróciłam się jego stronę i odepchnełam od siebie.
- Loki ty.... - zaczęłam jednak nie dokończyłam, bo był tam kolejny z nich który zrobił mi rane na brzuchu. Loki od razu go odepchnął i podszedł do mnie.
- Mal. Wszystko dobrze? - zapytał a chwilę potem te głupie Olbrzymy zepchnęły nas w stronę dziury. Jedną ręką złapałam się krawędzi a drugą Lokiego który spadał. - Idioci macie przestać, ale już! Rozumiecie?!  Macie się poddać! - ryknął do nich Loki. Auu jak mnie to boli. Spojrzałam na tą krawędź zaczęła się kruszyć. Oszołomieni Lodowi Giganci blokowali drogę moim przyjaciółą aby nam pomogli. - Nie damy rady. Ta krawędź nas jej utrzyma.
- Przestań damy radę. Ja podrzucę Cię do góry a ty pomożesz mi wejść.
- Nie dasz rady.
- Dla radę.
- Mal nie dasz rady. I oboje o tym wiemy.
- Loki przestań.
- Miło było Cię poznać.
- To brzmi jak pożegnanie. - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Pa młoda. - powiedział a potem uderzył mnie przez co mój uścisk zelżał a on się wyrwał. Spojrzałam tępym wzrokiem na miejsce gdzie on był jeszcze chwilę temu.
- Nie! Loki!  - poczułam jak ktoś wciąga mnie na górę. Po moich policzkach poleciały łzy. - Uratujcie go. Proszę... Pro... Sze. - wyszeptałam a chwilę potem zapadła ciemność. Kiedy się obudziłam ujrzałam światło. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do światła zobaczyłam że jestem w szpitalu. Zobaczyłam Bena który trzymał mnie za rękę a po drugiej stronie mojego Ojca. Byli tu wszyscy. Po chwili zaczęłam sobie wszystko przypominać. Loki. Śmierć. Jego śmierć. Loki to mój Brat. To był mój Brat. Wyrwałam swoją rękę mojemu Ojcu.
- Loki! Czy on...? - zapytałam wstając co nie było dobrym pomysłem ponieważ brzuch zaczął mnie strasznie boleć. Upadłam ponownie na łóżko jęcząc z bólu.
- Mal bardzo mi przykro... - powiedział Ben ściskając mocniej moją rękę. Wyrwałam mu ją i zakryłam twarz dłonią.
- Przepraszam. - wyszeptała do mnie Diabolina.
- Przepraszasz? Trochę za późno. Tak o 20 lat. - powiedziałam wstając na nogi. Oczywiście jej obyło się bez bólu więc użyłam moich mocy
- Mal nie możesz wstawać. Masz odpoczywać. - powiedziała Evie.
- Mogę wszystko nic nie muszę. - odpowiedziałam ruszając w stronę wyjścia.
- Nie wkurzaj mnie tylko kładź się ale już. - warkneła Uma i pociągnęła mnie za rękę.
- Ale ja wcale nie chce waszej pomocy.
- Przestań wreszcie udawać. Że nic Cię nie rusza.
- Mogę robić co chce a Ci nic do tego.
- Rozumiem, że jesteś wściekła na swoich rodziców, ale czemu jesteś taka wobec nas? - zapytał Ben.
- Mogliście go uratować. Nie mnie. Po za tym on miał rację. Dla każdego z was jestem nikim. Tylko dodatkiem. Jedyne na czym wam zależy to na czystym sumieniu. - powiedziałam w uwcześniej wyrywając się Umie wyszłam z sali. Nikt za mną nie poszedł a ja poszłam na Wyspę do mojego starego domu.... Teraz już nowego. Będę tu mieszkać dopóki się z tym wszystkim nie pogodzę. Nie wiem ile będzie to trwało. Ale wiem, że będzie cholernie ciężko.

Następcy- Walka Mal      Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz