Rozdział 10 - Pomoc

314 17 5
                                    

Mal pov*
Wściekły Ares zaatakował a ja zaczęłam się bronić. Tata porzucił mnie jak miałam 8 lat a Matka miała mnie gdzieś do 19 roku życia więc przestań się nad sobą użalać,bo to żałosne.
- Sama jesteś żałosna.
- Jestem i w przeciwieństwie do Ciebie nie boje się do tego przyznać. W takich sytuacjach zawsze masz trzy wyjścia. Możesz się nad sobą użalać. Cały czas powtarzać jak Ty masz ciężko. Albo możesz wyłączyć się totalnie. Uciekać od przeszłości i mieć wszystko gdzieś, zmienić się nie do poznania....
- Albo? Jaka jest niby ta 3 opcja.
- Możesz dbać o to aby już nikt nigdy nie poczuł tego co Ty. Ty podejmujesz decyzję. Naprawdę chcesz żyć tylko dla nienawiści?
- Nie mam jak wyboru.
- Zawsze jest wybór.
- Gadasz jak 100% Księżniczka.
- O kurde sorry. Posłuchaj możesz, albo to zrobić i dostać w pysk od nich wszystkich, albo powiedzieć sorry zmieniłem zdanie już nie chce Cię zabić ja spadam na chate w poniedziałek wpadnij na herbatę i tyle i jest okej.
- Śmieszna jesteś. - powiedział i wiedząc, że już nic nie zdziała postanowił zaatakować jeszcze związanego Bena. Oczywiście obroniłam go a on wykorzystując chwilę wywalił mnie na podłogę. Uśmiechnął się pod nosem. Już byłam pewna, że mnie zaatakuje więc próbowałam się bronić. Ku mojemu zaskoczeniu w chwilę przed jego atakiem, coś odrzuciło go na bok. Obróciłam się w stronę skąd przyleciał pociski i zobaczyłam blondyna z toporem w ręku.
- Nie waż się jej dotknąć.
- Thor! - ucieszyłam się. On podszedł do mnie i pomógł mi wstać. - Jednak dalej masz to coś.
- Chyba mam.
- Kto to jest? - zapytał zdezorientowany Hades.
- Thor. Bóg piorunów, syn Odyna, brat Lokiego.- odpowiedział mu blondyn.
- Hades. Bóg śmierci, Tata Mal, brat Zeusa i spółki.
- Serio? Będziecie się teraz przedstawiać? Pójdziemy sobie na obiadek w niedzielę. Ares jeśli się ogarniesz to też wbijaj, żaden problem.
- Żartujesz sobie? - zapytał Ares.
- A jak myślisz?
- Błagam Cię gościu. Spójrz jest 10 na 1 plus twoja armia pomagierów którzy nie umieją nawet sprawdzić czy ktoś nie żyje. Masz wybór.
- Nie rozumiesz, że nie mam nic do stracenia?
- Zawsze jest coś do stracenia.
- Rozumiesz, że już nigdy w życiu jej nie zobaczę?
- Czemu? - zapytałam głupio jednak wpadłam na genialny pomysł.
- Bo ona nie żyje! A nikt nie potrafi jej ożywić.
- Jeden Bóg nie jest w stanie tego zrobić, ale co jeśli połączymy siły Zeusa, Hadesa, Diaboliny i moją? Wtedy szansę wzrosną 4- krotnie.
- To nie jest taki zły pomysł. - wyraził swoją opinię Thor.
- Możemy walczyć a Ty możesz przegrać, albo przynajmniej spróbować ją odzyskać.
- Zrobiłabyś tu dla mnie? Po tym wszystkim? - zapytał Ares.
- Jasne. Nie przejmuj się moja Mama próbowała zabić mnie prawie codziennie przez 16 lat. Potem jeszcze raz jak miałam 19.
- Jak długo będziesz mi to wypominać? - zapytała Mama a ja wysczerzyłam zęby do niej i odpowiedziałam. - Przez 16 lat.
- Dobra, przekonaj mi czemu miałbym Ci zaufać? - zapytał Ares.
- Po pierwsze to nie masz nic do stracenia. A po drugie, mogę? - zapytałam Thora wskazując na jego broń.
- Jasne.
- Masz. - powiedziałam dając mu ją do ręki a on oczywiście nie dał rady jej utrzymać.
- Jak?
- Poczytaj sobie o Thorze. A po trzecie. Hahaha. - zaśmiałam się i podeszłam do dziury. Wystarczył jeden mój ruch w podłoga zaczęła się do siebie przysuwać. Po paru sekundach po dziurze nie było już śladu. Uśmiechnęłam się do niego i jednym ruchem wywaliłam ludzi stojących obok niego.
- To Ty tak umiesz? - zapytali jednoczenie Thor i Ares.
- Jak widać.
- To po co Ci byłem ja? - zapytał zdezorientowany Thor.
- Do pomocy.
- Ale przecież Ty....
- No powiedziałam, że mogę go pokonać. Ale jeśli Ty mi pomożesz to jest więcej szans, że przeżyją też oni.
- A Ty nie mogłaś prostu mnie zamknąć w wyamigowanej klatce albo po prostu zabić? - zapytał Ares.
- Mogłabym, a przy okazji stać się tym czym gardzę. Kimś kto zawsze idzie na łatwiznę.
- Ty se jaja robisz? Czyli co mieliśmy tu zginąć, bo Ty nie chodzisz na łatwiznę? - wkurzyła się Uma.
- Dobra po prostu tego nie umiem okej? Lepiej Ci, wyluzuj trochę.
- To co w końcu robimy? - zapytał Jay.
- Wy wychodzicie a ja i moi rodzice idziemy do Stryja Z i próbujemy ożywić mu żonę.
- Jest tylko mały problem. Nie mam berła. - przemówiła Mama.
- A ja kamienia. - dodał Tata.
- A ja mam to i to.
- Jest jeszcze jeden problem... - zaczął mój Kuzyn.
- Jaki niby? - zapytałam a my usłyszeliśmy straszliwy wrzask. Spojrzałam na Aresa.
- Taki.
- Czy to jest?  - zaczęła Evie.
- Smok? - dokończyła Uma. Przełknęłam ślinę. To jeszcze nie koniec.

Następcy- Walka Mal      Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz