Mal pov*
Siedziałam z wszystkimi moimi Przyjaciółmi kiedy drzwi się otworzyły i bez pukania weszła Quinn.
- Mamusia nie nauczyła pukać?
- A Ciebie otwierać? - odgryzła mi się a ja odwróciłam wzrok patrząc znowu na moich Przyjaciół. - Obrażona jesteś?
- Ehh dobra powiem krótko. - powiedziałam wstając i podchodząc do niej. Ta patrzyła na mnie na totalnym luzie. - Po pierwsze nie zbliżysz się do Evie czy Umy... Po drugie odwalisz się też odemnie a po trzecie wyjedziesz stąd, bo nie mam ochoty patrzeć na tą Twoją krzywą twarz. Rozumiesz?
- Bo co?
- Bo ja tak mówię. - powiedziałam łapiąc ją za kurtkę. - Czego nie rozumiesz?
- Znowu je wybierasz? Znowu? Co one takiego mają czego nie mam ja?
- Mózg.
- Ale Ty zmiekkłaś naprawdę. Nie pamiętasz już jak razem niszczyciłyśmy ludziom życie?
- Pamiętam aż zbyt dobrze.
- To co się zmieniło?
- Ja!
- Naprawdę wolisz tych idiotów odemnie?
- Jedyna idiotka jaką tu widzę stoi przedemną.
- Przestań Mal. Pomyśl ile byśmy mogły zrobić.
- Znasz takie słowo jak spadaj?
- Nie i chyba będziesz musiała mi podać jego definicje.
- Mal! Przestań! - krzyknęła Evie, ale mi ani w głowie było przestać.
- Ja Ci zaraz podam definicje. - przyłożyłam swoją głowę do jej.
- Tak?
- Tak!
- Myślisz, że się Ciebie boję?
- Myślę, że powinnaś.
- Ale Ty jesteś słaba.
- Nie chcesz mieć we mnie wroga.
- A może chce.
- Mal! Przestań proszę. - powiedziała Evie ciągnąć mnie za rękę.
- O co Ci chodzi?
- Zachowujesz się jak ona!
- Bo tylko tak da się ją uspokoić.
- Ale ja Ci tego nie powiedziałam abyś się mściła tylko po to abyś znów była moją Przyjaciółką.
- Naprawdę wolisz tą słodką Dziewczynkę odemnie? - zapytała Quinn a ja spojrzałam na nią i powiedziałam.
- Od Ciebie to ja nawet wolę Diaboline.
- Diabolinę Twoją Mamunie?
- Masz coś do mojej Matki czy nie masz?
- Może mam, może nie mam.
- Radzę Ci żebyś nie miała.
- Ty mi radzisz? A to przypadkiem nie ona powiedziała Ci, że Cię nienawidzi?
- Nie powiedziała, że mnie nienawidzi, tylko, że było by lepiej gdybym umarła a to jest różnica.
- Ta życzyła Ci śmierci. To jeszcze gorzej. - powiedziała a ja zamknęłam oczy aby nie uronić łzy.
- Moja Mama jest jaka jest. Nigdy nie ukrywała, że mogłam się nie urodzić.
- To czemu Cię to tak boli?
- Bo ją kocham?... Ona mi mówiła, że kocha mnie też a ja w to uwierzyłam... Zraniła mnie, ale jeszcze jedno słowo o niej, albo o moim Tacie a zmienisz miejsce zamieszkania na szpital.
- Grozisz mi? Jak słodko.
- Ja Cię tylko ostrzegam.
- Jak chcesz. - powiedziała klaszcząc w dłonie i po chwili weszło tu parenastu ludzi z mieczami.
- Ooo to Twoi znajomi co?
- Tak. - zgodziła się a ja obróciłam się do moich Przyjaciół. Uma rzuciła mi miecz a ja podziękowałam skininiem głowy. Potem ponownie obróciłam się do Quinn no i zaczęła się walka. Oczywiście ojechałam Quinn, ale... Zobaczyłam, że jakiś koleś zaraz zadźga Carlosa. Więc głupia, bezmyślna ja wbiegłam tam ratując Carlosowi życie, ale ten ktoś kim okazał się nie kto jest inny niż syn samego Hansa pchnął mnie mieczem. W brzuch.
- Mal! - krzyknął Carlos i zaraz potem załatwił Herberta i klęknął przy mnie. - Dlaczego?
- Uznam to za przeprosiny za dawne lata.
- Mal... Mal... To moja wina.
- Przestań się o wszystko obwiniać Carlos.
- Moja Mama...
- Zwalała na Ciebie winę... Ale to nie znaczy, że miała rację...
- Mogłem coś zrobić.
- Nigdy nie obwiniaj się o to czego nie zrobiłeś. Nie zrobiłeś, bo nie mogłeś...
- Damy radę... Pokonamy ich a Ty przeżyjesz... Obiecuję... - powiedział i spojrzałam po bokach. Rzeczywiście została już tylko Quinn, ale Uma i Evie z nią walczyły więc jest spokój.
- Nic mi nie jest serio.
- Ta jasne a ja jestem mistrzem olimpijskim w szermierce.
- Gratuluję.
- To nie śmieszne... Mogłaś mnie nie chronić.
- Nie mogłam...
- Bo?
- Bo jesteś moimi Przyjacielem i zawsze będę Cię chronić.
- Carlos co jest? - zapytał Jay klepiąc De Villa po ramieniu a potem spojrzał na mnie.
- Hej Braciszku.
- Nie możesz nie umierać?
- Ty wiesz, że wcale tego nie lubię?
- Idziemy do lekarza? - zapytał Carlos...
- Tak...
- Mal! - usłyszałam krzyk że strony drzwi przez które wbiegła moja Mama. O Boże! Ona umie biegać! Kiedy podbiegła do mnie uniosłam ręce w obronnym geście.
- Nic nie zrobiłam... Nie bij.
- Jak dobrze, że żyjesz. - powiedziała przytulając mnie. Z jednej strony co ona robi? A z drugiej, Auuu jak to boli. Kiedy mnie puściła sprawdziłam czy masz gorączkę.
- Nie masz gorączki... Ćpałaś?
- Mylisz mnie z Twoimi Ojcem.
- Racja, on jest ćpunem... Ale tak serio to co chcesz?
- Dowiedziałam się, że...
- No co się dowiedziałaś?
- Poniosło mnie dobra! Chciałam dla Ciebie dobrze dlatego chciałam abyś była jej Przyjaciółką.
- Super... A to?
- Poniosło mnie... Przecież wiesz, że tak nie myślę...
- Właśnie nie wiem...
- Gdybym chciała Twojej śmierci już dawno byś nie żyła.
- W sumie racja...
- Mal ja wiem, że jestem okropną Matką, ale nie potrafię inaczej... Kocham Cię, ale... Nie umiem się pogodzić się z tym, że potrafisz się ze mną kłócić. Że się mnie nie boisz... No i przede wszystkim, że masz rację... To boli mnie najbardziej.
- Super...
- Wiem, że na Ciebie nie zasługuje i jej chcę Cię prosić o szansę tylko o to, żebyś mnie nienawidziła do końca. Nie cofnę moich słów, ale zrobię wszystko aby udowodnić, że tak nie myślę...
- Mamo...
- O krwawisz... Poczekaj... - powiedziała i zaraz potem zaczęła używać jakoś swojej matki tak, że moja rana zniknęła.
- Ty tak potrafisz? - zapytałam a ta uśmiechnęła się do mnie.
- Umiem... Nauczyli mnie na Wyspie... - powiedziała a ja doskonale wiedziałam, że nie chodzi jej o Wyspę Potępionych. - No cóż ja już pójdę.
- Zaczekaj. - powiedziałam łapiąc ją za rękę.
- Po co?
- Uratowałaś mnie... Chociaż nie musiałaś.
- Bo Cię kocham. Chociaż Ci tego nie pokazywałam.
- Masz szczęście, że ja Ciebie też kocham. - powiedziałam a ta się do mnie uśmiechnęła. Jedno jest pewne mojej przyjaźni nic nie zniszczy. Nic ani nikt. No i mojej miłości do Mamy też, ale... Gdybym miała wybrać, wybrałabym moich Przyjaciół.No i koniec. Pozdrawiam 😉
![](https://img.wattpad.com/cover/196246964-288-k875437.jpg)
CZYTASZ
Następcy- Walka Mal
FanficOd walki z Audrey minęło pół roku. Mal i Ben planują wesele. W królestwie wszystko jest dobrze. Szczęśliwe zakończenie? Nie . Mal musi przejść jeszcze jedną drogę. Diaboliny znajduje sposób jak opamiętywać swoją córkę wbrew jej woli. Mal nie chce mó...