Rozdział 1 - Jedź do Korony

329 15 0
                                    

Evie pov*
Wyszliśmy z pokoju Mal. Wszyscy byliśmy podłamani. Ja zawsze użalałam się nad sobą a jej Mama zaklęła ją jak była mała. Mamy 3 dni... 3 cholerne dni... A to nawet nie wiadomo... Może mamy minutę... Może Mal już nie żyje...
- Idziemy się spakować. Spotkamy się tutaj za godzinę. - powiedziała Uma a my skineliśmy głowami i ruszyliśmy do siebie. Szłam z Carlosem. Przez całą podróż milczeliśmy, bo w końcu co mieliśmy powiedzieć? Mal może umrzeć a każdej chwili. Spakowaliśmy same najpotrzebniejsze rzeczy i wyszliśmy... Carlos przez całą drogę trzymał mnie za rękę.
- Będzie dobrze... Mal umiera średnio raz na pół roku. - powiedział Carlos, ale ja pokręciłam przecząco głową.
- Nie... Mal raz na pół roku jest ranna. Umiera pierwszy raz.
- Będzie dobrze...
- Obiecujesz?
- Nie mogę... Przecież wiesz. - powiedział a ja skinęłam głową na znak zgody. Ma rację... Nie może... Kiedy tam przyszliśmy czekali już na nas Harry i Uma. Uma podpierała głowę na ramieniu Harrego a ten bawił się swoim hakiem ze zdenerwowania. Podeszliśmy do nich i usiedliśmy obok. Po chwili Jay podjechał limuzyną Bena. Weszliśmy do niej.
- Ktoś wogule wie gdzie ten kwiat jest? - zadał pytanie Gil. Pytanie które powinniśmy zadać sobie już dawno. Nikt nie wiedział co powiedzieć.
- Ja może wiem... - odezwał się w końcu Ben.
- Może? - zapytaliśmy jednocześnie.
- Może... Nie mogę być tego pewny. Znam tylko legendę.
- Legenda super sprawa. Jedziesz piękniś! - krzyknęła Uma  a Jay zaczął jechać.
- Ale gdzie?
- Jedziemy do Roszpunki.
- Jakiś adres dasz? To Mal zawsze zajmowała się takimi sprawami.
- Do Korony jedź. Masz. - podałam mu telefon z GPS'em.
- Dzięki. - powiedział ten. Siedzieliśmy w napiętej atmosferze. Ale co mieliśmy powiedzieć... Mal umiera a my mamy się śmiać?
- Nie rozumiem tylko jednej rzeczy. - powiedział Ben.
- Jakiej? - zapytał Carlos.
- Na Wyspie magia nie działa... Więc jakim cudem?
- Kiedyś się o to spytałam z Mal... - zaczęła Uma. - Powiedziała mi, że cytuje. ,,Moja Mama to Diabolina. Ona ma moc i chorobę psychiczną o której nigdy nie śniłaś. Ciebie nie może tutaj zakląć, ale  krew z swojej krwi i kość z swojej kości może zakląć".
- Mal na serio musiała Cię lubić, że Ci o tym powiedziała. - stwierdziłam a ta skinęła głową.
- Myślicie, że zdążymy? - zapytał Harry.
- Nie ma innej opcji. - powiedział Jay.
- Jej Mama chciała ją zabić przez 16 lat... Mal chyba nie zginie przez jakąś głupią kołysankę co? - zapytała Uma a my niepewnie się zgodziliśmy. Chyba ma rację... Mal to Mal... Ona nie da się tak po prostu zabić prawda? Prawda? Oby... Ona jest szalona. Ciekawe czy jeszcze żyje... Nie Evie! Nawet o tym nie myśl! Mamy 3 dni... 3 dni...
- Skoro zostały nam  3 dni, a 3 będziemy wracać... Więc mamy 2 na odnalezienie kwiatu.
- Mamy tu 3 piratów, psa i złodzieja. Jak my jej damy rady to nikt nie da. - powiedział Carlos a my lekko się zaśmialiśmy... C, umie poprawiać humor.

Mal pov*
Tata siedział obok mnie trzymając mnie za rękę. Dobra Wróżka cały czas na mnie patrzyła. Czułam się okropnie... Coraz straszniej z każdą sekundą. Tata na mnie patrzył... Widziałam, że się zadręcza, ale to przecież nie jego wina... Mama mnie zaklęła nie on. Czułam się tak okropnie, że nawet nie miałam siły być na nią wściekła... Leżę tu nie mogąc się ruszać, prawie nic nie widzę i ledwo daje radę mówić.
- To... To nie... Twoja wina... Przecież... Wiesz...
- Nie umieraj co?
- Staram się... Staram... Też... Tego nie... Nie chcę...
- Jeśli umrzesz to nigdy sobie tego nie wybaczę.
- To nie...To nie... Twoja wina... Tatku...
- Mogłem coś zauważyć...
- Jak?
- Jeśli to nasza ostatnia rozmowa... Kiedy mnie słyszysz...
- Tato...
- Kiedyś myślałem, że miłość jest słaba... Kiedyś wierzyłem, że to wszystko nie ma sensu... A potem zobaczyłem Ciebie... Wiesz... Nigdy Ci tego nie powiedziałem... Ale... Ty jesteś po prostu lepszą wersją mnie. - powiedział a z 1 strony byłam wzruszona jego wyznaniem, jednak z 2... Oczywiście mi się pogorszyło. Zaczęłam kaszleć krwią i wszystko zaczęło boleć mnie mocniej niż poprzednio.  - Co się stało? Mal?
- Nic... Nic mi... Nie jest... - powiedziałam ledwo słyszalnie pomiędzy napadami kaszlu.
- Spokojnie Mal... Spokojnie... Musisz się uspokoić... - powiedziała do mnie Dobra Wróżka. Z każdą sekundą było coraz gorzej i dostałam ataku padaczki. Po chwili wreszcie się unormowało. Ledwo widziałam i byłam ledwo przytomna.
- Chcę mi się spać.
- Nie zamykaj oczu Mali...
- Nie... Mów... Do... Mnie... Mali...
- Przepraszam. Nie chciałem, abyś gorzej się poczuła...
- Żyje...
- Niech może Mal się lepiej prześpi... Odpocznie... Nie będzie cierpieć. - powiedziała Dobra Wróżka a ja z chęcią na to przystałam.

Jadę pov*
Patrzyłem jak Mal zamyka oczy i ścisnęło mi serce... Moja Córeczka może umrzeć... A ja nic nie mogę z tym zrobić. Najgorsze jest to, że im bardziej się martwię i im bardziej chcę pomóc tym tylko bardziej ranie własną Córkę. Mal zamknęła oczy i zasnęła. Cały czas patrzyłem czy jej klatka piersiowa się porusza. Na szczęście poruszała... Ale nie mogłem przestać myśleć, że może już tych oczy nie otworzyć... Że już nie zobaczę tych jej zielonych tęczówek... Że nie zobaczę jej uśmiechu i nie usłysze żadnej  kąśliwej uwagi... Że już nigdy jej nie przytulę, że na nowo ją stracę... Dobra wiem, że byłem okropny i wiele razy ją raniłem, ale jestem złodziejem dusz co nie? Nie można odemnie oczekiwać czegokolwiek innego.
- Będzie dobrze... Nie mogę uwierzyć, że jej własna Matka... - zaczęła Dobra Wróżka.
- W takich chwilach przypominam sobie czemu się z nią rozwiodłem.

Następcy- Walka Mal      Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz