Mal pov *
Wróciłam na wyspę. To moja jedyna nadzieja. Gdy tylko wjechałam od razu podbiegła do mnie Celia. Córka dr. Faciliera. Moja przyjaciółka.
- Mal co ty tu robisz?
- To dość skomplikowane. Ale zostanę tu na chwilę.
- Super. Ja też musiałam na chwilę tu zostać z Tatą. Zapraszamy Cię na obiad.
- Nie chce robić problemu.
- Daj spokój. To żaden problem. Tata i tak chciał Cię lepiej poznać.
- No dobra niech będzie. - powiedziałam z uśmiechem. No co ? Nie potrafię jej odmówić.
- Super to przyjdź o 14:00 . - powiedział i już jej nie było. Ruszyłam w stronę mojego starego domu. Gdy weszłam do niego poczułam pustkę. Rozejrzałam się w koło. Wszystko wyglądało tak jak wtedy kiedy stąd wyjechałam. Poszłam do mojego ,, pokoju" było tu wszystko co zostawiłam. Wszystkie moje rysunki. Wszystkie wspomnienia. Uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam do pokoju Diaboliny. Jak można się domyślić było tu ciemno. Praktycznie nic tu nie było. Było łóżko , biurko i przyczepiony do ściany portret Śpiącej Królewny i mojego ojca w które zawsze rzuczała lotkwmi.
- Możesz próbować ale i tak mnie nie pokonasz. Jesteś zbyt słaba.
- Jednak zaryzykuję. - odpowiedziałam i otworzyłam jej biurko. Nic tak nie było.
- Chyba nie masz mnie za taką głupią?
- Serio mam odpowiedzieć Ci na to pytanie?
- Biegnij bo spóźnisz się na obiadek do twojej przyjaciółeczki. Upadasz coraz niżej Mal.
- Potwierdziła wiedźma pod postacią jaszczurki.
- Mnie się nie da pokonać. Zrozum. A ta ogóle jak się czujesz? Jak tam twoje żebra.?
- Świetnie . A teraz wybacz.
- Ohhh. Jasne pardōn. Już idę. Do usłyszenia Mal. - coś za łatwo poszło. Dobra pomyślę o tym później. Wyszłam z domu i poszłam do domu Feciliera. Po chwili już byłam na miejscu. Zapukałam i po chwili drzwi otworzyła mi uśmiechnięta Celia.
- Hej.
- Hej Mal. Siadaj obiad prawie gotowy.
- Dzięki. - posłusznie zrobiłam to co nakazała. Po chwili przyszedł jej ojciec.
- Doktor Fecilier.
- Miło mi pana poznać jestem Mal.
- A więc to ty jesteś tą Mal która chciała zamknąć barierę na zawsze.
- Tak.
- I to ty ją otworzyłaś i uratowałaś moją córkę. Dziękuję. - powiedział i mnie przytulił. Ok tego się nie spodziewałam.
- Nie ma za co. Chociaż tyle mogłam dla niej zrobić.
- Smacznego. - powiedział z uśmiechem kładąc jedzenie na stole.30 minut później
- Wiesz córuś już wszytko załatwiłem jutro możemy już wracać do Auredonu.
- Tak? To wspaniale Tato. Już nie mo...
- Nie! - krzyknęłam.
- O co chodzi Mal? - spytała Celia.
- Znaczy... Nie zabronię wam tam jechać. Ale musicie wiedzieć że Auredon jest w niebezpieczeństwie. Jeszcze większym niż ostatnio.
- I ty mówisz to tak spokojnie?!
- Celio uspokój się. Dajmy jej dokończyć.
- Dziękuję. Diabolina jest bliska odzyskania swojej mocy.
- I w czym jest problem przecież już raz ją pokonałaś?
- To prawda ,ale teraz nie będzie już mnie ignorowała. Pokaże swoją pełną moc.
- To dlaczego tu przyjechałaś?
- Celia...
- Boisz się własnej Mamy? Nie rozumiem Cię! Jesteś jedną najpotężniejszych jeśli nie najpotezniejszą istotą na świecie! A ty uciekasz?!
- Celio posłuchaj...
- Nie ty posłuchaj! Jesteś zwykłym tchórzem! Niby nie zrozumiem jak można ryzykować życiem swoich przyjaciół a samemu uciekać?! Pojadę do Auredonu czy tego chcesz czy nie! Jeśli ty boisz się walczyć to ja muszę im pomóc!
- Chyba nie będę już wam przeskadzać. Dziękuję za zaproszenie. Do widzenia. - wstałam i wyszłam z tego domu. Muszę pokonać ją jak najszybciej. Zanim stracę wszytko.
- Podziwiam w tobie tą niezachwianą wiarę. Ale błagam Cię obie wiemy że nie masz szans. Po prostu się poddaj.
- Ja się nigdy jej poddaje. Nie obchodzi mnie to że nie mam zbyt dużych szans.
- Nawet nie wiesz jakie jesteśmy podobne.
- A mówiłaś że jestem taka jak ojciec. Zdecyduj się.
- Myliłam się. Jesteś córeczką Mamusi. Możesz walczyć, możesz się kłócić ,ale w końcu sama to zrozumiesz.
- Możesz siedzieć mi w głowie. możesz próbować mnie namówić do pomocy, możesz mi powtarzać że jestem zła , ale i tak mnie nie pokonasz. W końcu sama to zrozumiesz.
- Wytłumacz mi jak możesz marnować taką moc? Zamiast pomóc swojej Matce.
- Ja nie mam Matki.
- A ja niby kim jestem?
- Nazywasz się Diabolina. Pani Mroku. Ale dla mnie jesteś po prostu nikim. Nigdy nie było Cię gdy Ciebie potrzebowałam. A teraz? Próbujesz przejąć nademną kontrolę. Masz gdzieś to że jesteśmy rodziną. Ciągle mówisz córuś. Ale nie jestem twoją córką. Ja nie mam Matki. A teraz .... Wynocha z mojej głowy!- krzyknęłam .
- Bo co mi zrobisz? Hahaha.
- Czemu ty to robisz?
- Bo mogę.
- A ja mogę Cię nienawidzić i skorzystam z tego. Wiesz jeszcze pół roku temu broniłam Cię przed ojcem , bo głupi wierzyłam że mnie kochasz. Ale myliłam się. I skoro chcesz być moim wrogiem to twój wybór.
- Już się boję.
- Powinnaś. Możemy tak walczyć do końca. Ja niepokonam Ciebie a ty mnie.
- Jesteś odważna. Ale naiwna.
- Tak? Gdybym nie miała żadnych szans już dawno bym przegrała.
- Nie chciałam tego robić , ale nie pozostawiasz mi wyboru. Sama tego chcesz. Jeśli będziemy walczyć to zgniotę Cię jak robaka!
- Już się boję. - powiedziałam. Resztę dnia spędziłam na szukaniu na czegoś co mogłoby by mi pomóc.
![](https://img.wattpad.com/cover/196246964-288-k875437.jpg)
CZYTASZ
Następcy- Walka Mal
FanficOd walki z Audrey minęło pół roku. Mal i Ben planują wesele. W królestwie wszystko jest dobrze. Szczęśliwe zakończenie? Nie . Mal musi przejść jeszcze jedną drogę. Diaboliny znajduje sposób jak opamiętywać swoją córkę wbrew jej woli. Mal nie chce mó...