Mal pov*
Leżałam na swoim łóżku myśląc... Czy dobrze zrobiłam zostając tutaj? Znaczy wiadomo, że musiałam im pomóc. Ale czy nie powinnam była wrócić na Wyspę? No, ale mam ważniejsze pytanie... Czy jak porozmawiam z Mamą to czy nic mi nie zrobi?... Znaczy nic poważnego? No dobra to myślenie jest głupie, bo i tak tam pójdę. No co mogę z tym zrobić? Nie potrafię jej nienawidzić... Usłyszałam pukanie do drzwi i zobaczyłam Bena.
- Do własnego pokoju pukasz?
- Wszystko dobrze?
- No tak... Tylko myślę.
- A o czym jeśli mogę się zapytać? - zapytał siadając obok mnie. Też usiadłam aby było nam lepiej rozmawiać.
- O mojej Mamie.
- O Twojej?...
- Mamie... Zastanawiam się czemu jest w więzieniu...
- Bo omal nie umarłaś?
- No tak... Ale Ty wiesz, że ona zaklęła mnie na Wyspie prawda?
- No tak... Ale...
- A Ty nie masz władzy na Wyspie... Potępieni to też Twoi ludzie, ale nie możesz ich karać.
- Mal...
- Serio jakbyś chciał aresztować każdego kto kiedykolwiek chciał mnie zabić to by Ci więzień nie wystarczyło.
- Nie przesadzaj...
- Weź Ben ja wiem, że mnie zaklęła i wogule...
- No właśnie. Daj mi jakikolwiek powód dlaczego miałbym ją wypuścić.
- Może to i będzie okropne porównanie, ale... Ilu ludzi zabił Jafar?
- Nie wiem...
- Dobra to dam Ci inny przykład. Kopciuszek.
- Co z nim?
- Drizelda i Grizelda. One były wredne to fakt, ale Matko Ben czemu one były na Wyspie? Przecież one nie są złe...
- No wiesz..
- Jak można porównywać taką Diabolinę do nich. No jak?
- Ale... Co to ma do rzeczy?
- To, że ludzie na Wyspie nie są Twoimi poddanymi. Znaczy no są, ale ktoś kogo wywalono na Wyspę będzie Cię słuchał?
- No nie... Chcesz z nią porozmawiać?
- Chcę...
- A z Umą?
- Po co? - zapytałam kładąc się na łóżku.
- Bo Ci na niej zależy?
- Mi na niej zależy, ale ona mnie nie znosi. Myśli, że ja jej nie ufam.
- To nie prawda. - powiedział kładąc się obok mnie.
- Nie to prawda.
- Nie nie prawda Mal... Ona strasznie się o Ciebie martwiła wiesz?
- No dobrze może się o mnie martwić, ale to minie. Nasza przyjaźń naprawdę nie ma sensu, bo ja wciąż ją tylko ranie.
- Ranisz ją tak myśląc...
- Nie Ben... Zerwałam tą przyjaźń tylko po to aby ją chronić.
- Ale ona nie potrzebuje ochrony.
- Czemu tak Ci na tym zależy?
- Bo Tobie na tym zależy.
- Nie boisz się? Że coś się stanie? Że mogę zrobić Ci krzywdę?
- Nie Mal... Znam Cię i wiem jaka jesteś... Wiem, że masz dobre serce...
- Ja nie chcę was zranić.
- To nie odchodź już. - powiedział przytulając mnie do siebie. Odwzajemniłam jego uścisk. Leżeliśmy tak chwilę w ciszy. W końcu usłyszeliśmy pukanie.
- Królu, Twój Ojciec Ci szuka.
- Dobrze dziękuję. - odparł Ben i uśmiechnął się do mnie.
- No idź... Ja też muszę się zbierać... W końcu muszę pogadać z Mamą.
- Uważaj.
- Dobrze Królu. - przekręciłam oczami i poszłam do więzienia... Powiedziałam, że chcę z nią pogadać i wogule i teraz czekałam na nią bębniąc palcami w stół. Kiedy usłyszałam dźwięk otwierania drzwi wstałam. - Mamo.
- Mal.
- Niech pan zostawi nas same. - zwróciłam się do Strażnika.
- Królowa jest pewna?
- Tak... - powiedziałam a ten wyszedł.
- To... Hej... - powiedziałam niepewnie siadając naprzeciwko niej.
- No hej... Co tutaj robisz?
- Przyszłam pogadać.
- Ze mną?
- Jak widać...
- Przepraszam Mal...
- Nie zależy mi na żadnym głupim przepraszam. To tylko słowo... Ja chcę wiedzieć czemu to zrobiłaś.
- Kiedy się urodziłaś... Nigdy nie chciałam mieć dziecka wiesz?
- Zauważyłam.
- Ale... Myślałam, że bycie Twoją Matką jeszcze bardziej mnie zmieńkczy... Po za tym bałam się Ciebie...
- Wiem, ale dlaczego?
- Jesteś pół Bogiem i pół Wróżką... Nie znałam Twojego charakteru, ale wiedziałam, że nie może on być lekki.
- Dzięki...
- Po za tym dzień wcześniej miałam sen... Sen w którym mnie zdradziłaś...
- Często miewasz takie sny?
- Nie właśnie... Bałam się, że kiedyś mnie zdradzisz i pokonasz... Że krew z mojej krwi i kość z mojej kości sprzeciwi mi się.
- Dlatego mnie zaklęłaś?
- To miała być taka ochrona. Jakby coś się stało...
- Ale?
- Nie wiedziałam, że będziesz tak cierpieć... Nie wiedziałam wogule, że kiedyś Cię pokocham.
- Wiesz jak to okropnie brzmi?
- Wiem... Ale kiedy zobaczyłam co robi to zaklęcie było już za późno.
- Może mi teraz jeszcze powiesz, że to wszystko było aby mnie chronić.
- Nie Mal.... Wszystko co kiedykolwiek zrobiłam, zrobiłam po to abyś spełniała swoje marzenia.
- Ale to nie moje marzenia tylko Twoje.
- Zapomnij o tej rozmowie. - powiedziała i chciała odejść, ale złapałam ją za rękę.
- Zaczekaj...
- Po co? Abyś mi teraz mówiła jak mnie nienawidzisz?
- Nie...
- Zapomnij po prostu.
- Problem jest taki, że nie jestem w stanie.
- To znaczy?
- Chciałabym umieć Cię nienawidzić i mimo, że uczę się tej sztuki od dziecka nigdy mi się to nie udało... Chodzi o to, że... Kocham Cię Mamo... Zawsze kochałam... Ale chcę abyś to zrozumiała, że ja nie chcę być taka jak Ty... Że ja nie jestem Tobą.
- Zrozumiałam to już, naprawdę.
- A czy Ty?... Czy Ty też mnie kochasz?
- Najbardziej na świecie... - odparła mi a ja nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu.
- Czekałam na to długo wiesz?
- No i się doczekałaś... A teraz powiedz co jeszcze Cię trapi...
- Mnie?
- Mogłam Cię ignorować, ale znam Cię.
- Mamo.... Czy ja jestem zła?... Czy jestem taka jak Ty? - zapytałam a ta spojrzała na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Całe życie chciałam abyś była zła i taka jak ja... Nie udało mi się ani to ani to...
- Czyli jestem dobra?
- Jesteś najlepszą osobą jaką znam... Nie jesteś idealna, jasne jesteś wredna i kłótliwa, ale masz przede wszystkim dobre serce. No i masz jeszcze 1 wadę.
- Jaką niby?
- Jesteś mitomanką. - powiedziała a ja krótko się zaśmiałam.
- Możesz być do mnie podobna z wyglądu, ale z charakteru bardziej przypominasz Hadesa. Ale nie jesteś jego kopią jak wcześniej myślałam. Jesteś od niego o 1000 razy lepsza.
- Dzięki Mamo.
CZYTASZ
Następcy- Walka Mal
FanfictionOd walki z Audrey minęło pół roku. Mal i Ben planują wesele. W królestwie wszystko jest dobrze. Szczęśliwe zakończenie? Nie . Mal musi przejść jeszcze jedną drogę. Diaboliny znajduje sposób jak opamiętywać swoją córkę wbrew jej woli. Mal nie chce mó...