18

5.9K 137 7
                                    

Rozdział nie sprawdzany

W tym momencie drzwi jej pokoju się otworzyły i weszła Alice. Co?! Alice?!

- O tutaj są moje gołąbeczki. - powiedziała ironicznie.

- Co ty tutaj robisz? - podszedłem do niej.

Sam jej widok przyprawiał mnie o odruch wymiotny.

- A przyszłam sobie pogadać z tą tutaj panią.

- Czego ty ode mnie chcesz?

- Odebrałaś mi go! Masz za swoje szmato!

W tym momencie stało się coś czego się najmniej w tym momencie spodziewałem. Alice oblała Kylie jakąś substancją. Kylie szybko złapała się za twarz i zaczęła krzyczeć.

- Dumna jesteś z siebie?!

- Teraz już na zawsze możemy być razem.

- Spieprzaj! Ty jesteś jakiś chora!- odepchnąłem ją od siebie i podbiegłem do Kylie - Justin chodź tu szybko!

Po chwili do pokoju wbiegł Justin.

- Co się stało?

- Zabierz ją i jedziemy do szpitala!

Justin wyprowadził Alice z domu, ona coś krzyczała, ale miałem ją gdzieś, w tym momencie najważniejsza była Kylie.

- Kylie, wszystko w porządku?

- Luke strasznie sczypie i boli, pomóż mi.

- Już, już jedziemy do szpitala.

Wziąłem ją na ręce i zszedłem na dół, wyszliśmy na podjazd, gdzie stał samochód Justina. Wsadziłem Kylie do samochodu i ruszyliśmy z piskiem opon do szpitala. Po kilku minutach byliśmy już na parkingu szpitalnym, szybko wyjąłem Kylie z samochodu i pobiegłem do szpitala. Gdy byłem przy recepcji młoda kobieta zawołała lekarza, a on powiedział mi gdzie mam pójść z Kylie. Ta biedna kruszynka cały czas płakała i skarżyła się, że bardzo ją szczypie, mam nadzieje, że nic jej nie będzie, bo jak nie to wydrapię oczy Alice. Uświadomiłem sobie, że nie mam na co czekać muszę to powiedzieć Kylie w najbliższym czasie może nawet i dziś. Położyłem Kylie na łóżko, które wskazał mi lekarz.

- Proszę wyjść, muszę zbadać pańską dziewczynę.

Usłyszałem delikatny szept Kylie.

- Luke błagam zostań.

Odwróciłem sie, podszedłem do niej wziąłem jej dłoń i delikatnie ją pocałowałem.

- Nie bój się, będę za drzwiami, wszytsko będzie dobrze, obiecuję.

Posłusznie wyszedłem że szpitalnej sali. Oj nawet nie wiecie jak bardzo bym chciał żeby to co powiedział lekarz ,, pańską dziewczynę " było prawdą. Nie wybaczę sobie do końca życia jeśli coś jej się stanie. To będzie wszystko moja wina, powinienem już dawno zerwać wszelkie kontakty z Alice raz na zawsze.

* pół godziny później *

Razem ze mną w szpitalu jest już Justin oraz Nathan, uparł się żeby Justin po niego przyjechał. Nathan jest jej przyjacielem i bardzo chciał wiedzieć co się dzieje z Kylie, więc najszybciej jak tylko się dało Justin po niego pojechał. Przecież ja tego nie przeżyje jak coś się jej stanie. Pamiętam gdy ja pierwszy raz zobaczyłem coś we mnie pękło, te wszystkie dziewczyny, które były na jedną noc momentalnie przestały się dla mnie liczyć. Mój świat obrócił się o 360 stopni. Od momentu kiedy ją zobaczyłem nie byłem na żadnej imprezie, nie byłem u żadnej dziewczyny. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi, momentalnie wstaliśmy na równe nogi.

- Panie doktorze co z nią? - podbiegłem do lekarza.

- Z panią Kylie jest już wszystko w porządku, na szczęście została oblana nie żrącą substancją, nie była ona żrąca lecz ostra dlatego szczypała ją skóra, przemyliśmy skórę, aby pozbyć się ewentualnych resztek substancji. Za jakąś godzinę wypuścimy panią Kylie do domu, niech pan pójdzie zakupić te leki i maści. - lekarz dał mi kartkę na której były wypisane nazwy leków, które Kylie musi stosować - I jak pan wróci to podpisze pan dokumenty i załatwimy wszystkie formalności, przyjdzie pan do mojego gabinetu.

Kupiłem leki i poszedłem do gabinetu lekarza. Po 15 minutach poszedłem do Kylie do jej sali, była już gotowa do opuszczenia tego miejsca. Gdy mnie zobaczyła zaszkliły jej się oczy i wpadła w moje ramiona jakby mnie nie widziała kilka lat, zdziwiła mnie jej reakcja, ale bez zastanowienia oddałem przytulasa.

- Już wszystko jest dobrze. - głaskałem ją po głowie - Ćsiiii...

- Tak się bałam. - zaczęła płakać.

- Już spokojnie chodź. - wziąłem ją za rękę - Wskakujesz? - kucnąłem przed nią.

- Głupek - zaśmiała się przez łzy - No oczywiście, że wskakuję.

Wskoczyła na mnie i się do mnie przytuliła. Wyszliśmy z sali, Justin i Nathan bardzo się ucieszyli na widok Kylie i wyściskali ją.

- Dobra jedźmy już do domu, zgłodniałam trochę, a pozatym  udusicie mnie zaraz.

Wyszliśmy ze szpitala i podeszliśmy do samochodu, Kylie zeskoczyła z moich ramion, wsiedliśmy do auta, Justin za kierownicę, ja obok niego, a Nathan z tyłu, tylko Kylie została na zewnątrz, otworzyłem drzwi i na nią spojrzałem, miała ręce skrzyżowane na piersiach i udawała naburmuszoną. Co było dość zabawne i słodkie.

-  A ty co, tak ci się spodobało, że zostajesz?

- Tacy z was dżentelmeni, że nawet drzwi mi nie otworzycie.

Ta ukochana kruszynka wpakowała mi się na kolana, troszku ciasno. Gdy się już wywierciła i ułożyła, Justin ruszył a ja położyłem swoje dłonie na udach Kylie, ale niestety ten dzban Justin przerwał mi ten moment.

- Ej, wara weź te łapy z jej ud, co? Bo jeszcze ją zarazisz głupotą.

- Ale mi tak dobrze i on musi mnie trzymać na spadnę i się połamię znając moje szczęście. - wtrąciła się Kylie.

- Dokładnie. - jeszcze mocniej objąłem Kylie.

- No dobra niech wam już będzie. - powiedział zrezygnowany Justin.




















Przepraszam was za to, że tak długo nie było rozdziału ale miałam problemy ze zdrowiem. Jeśli chcecie wiedzieć o co dokładnie chodzi to mogę wam to powiedzieć tylko dajcie mi znać czy chcecie takie coś. Za wszystkie bilety was przepraszam, ale nie zdążyłam sprawdzić tego rozdziału. A tym czasem miłego czytania.

💕Przyjaciel mojego brata💕Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz