- A to, co to jest? Tniesz się?
Zamarłam, totalnie nie wiedziałam co powiedzieć, chociaż byłam przygotowana na taką sytuację.
- Nie to kot mnie podrapał.
- Jak to są rany po kocie to ja jestem baletnicą.
- Noo fajnie byś wyglądał jako baletnica.
- Kylie, to nie było śmieszne.
- Oj, ale ja się na prawdę nie tne.
- Tak? To pokaż mi tego kota.
- Emm... To kot sąsiadów.
- W takim razie chodź, poczekamy na niego.
- Pewnie siedzi w domu u sąsiadów.
- Ze mnie chcesz zrobić idiotę? Kogo próbujesz oszukać, mnie czy siebie? Wiem, że miałaś kiedyś problemy z cięciem się.
- Ja nikogo nie próbuję oszukać.
No dobra może i próbuję trochę go oszukać, ale co ja mam mu niby powiedzieć? Tak Logan, ja się tne. Nie mogłam mu powiedzieć całej prawdy. No po prostu nie mogłam. Nagle zadzwonił do mnie telefon.
- Dzień dobry, ja dzwonię ze szpitala. Może pani już przyjechać.
- Dobrze dziękuję, zaraz będę.
Rozłączyłam się i spojrzałam znacząco.
- Jakie wieści?
- Mamy już jechać, podwieziesz mnie czy mam jechać sama?
- Samej cię nie puszczę, nie ma nawet takiej opcji. Nie będziesz w takim stanie prowadzić. Jeszcze zrobisz albo coś komuś, albo sobie.
Zeszliśmy na dół, reszta siedzi w salonie, ale nie wszyscy. Aaron zapewne siedzi u Camelii, on chyba się niedługo po prostu od nas wyprowadzi.
- Jedziecie do Luka do szpitala?
- My pojedziemy później, ty jedź pierwsza. Jesteś dla niego najważniejsza.
- No dobrze, to jak będziecie później pod szpitalem to do mnie napiszcie.
- A kto cię zawiezie, nie możesz prowadzić w takim stanie. Ty nawet prawka nie masz.
- Logan, wiem, że nie mam prawka ciołku.
- Ej, tylko nie ciołku.
- A cio, zapomniałeś jak cię nazywali w szkole Aleksiku?
- Spadaj. Wiedzę, że humorek dopisuje.
- Nie, po prostu próbuję ci dogryźć.
- Dobra leć już, bo się spóźnisz.
Około 15 minut później byliśmy już na miejscu, wybiegłam jak poparzona z auta i pobiegłam do rejestracji.
- Luke Taylor, co z nim?
Dopiero teraz dobiegł do mnie Logan.
- Pan po postrzale?
- Tak, gdzie on teraz jest?
- A kim pani dla niego jest?
- Jego dziewczyną.
- Dziwne, przy panu Taylor jest już jego narzeczona.
- Jaka narzeczona?
- Ta kobieta jest w ciąży, prosiła abym ją wpuściła.
- A może mi pani powiedzieć, jak wyglądała ta kobieta.
rejestratorka mi ją opisała, no tak mogłam się domyślić.
- Alice...
- Jaka Alice?
- Ona sobie uroiła, że jest dla niego kimś więcej. Oblała mnie jakąś żrącą substancją i leżałam tu u was w szpitalu. Możecie to sobie sprawdzić.
- No dobrze, da mi pani chwilę.
Ja pierdolę, ja tu nie mam czasu na czekanie.
- Już wszystko jasne, ten pan was zaprowadzi do pana Luka, a tamtą panią wyprowadzi. Czy chciałaby pani prosić o nie podawanie informacji na temat stanu zdrowia pani chłopaka?
- Jeśli można to tak. Mogę już iść?
- Jasne.
Ten ochroniarz czy kto to tam był zaprowadził nas na piąte piętro szpitala.
- Pan Luke leży w sali numer 217.
- Dobrze, dziękuję.
Zobaczyłam lekarza i pielęgniarkę wychodzącą z sali Luka.
- Dzień dobry panie doktorze, co z nim
- Miał bardzo dużo szczęścia, kula utkwiła bardzo blisko kręgosłupa i tętnicy. Gdyby trafiła w kręgosłup to twój chłopak mógłby zostać kaleką.
- A czy mogłabym go zobaczyć?
- Jasne. Tylko proszę być ostrożną. I jeszcze jedno, pan Luke jest w stanie śpiączki farmakologicznej.
Powoli weszłam do tej sali, było tu strasznie biało, ten kolor mnie wręcz przytłaczał. Luke leżał podłączony do różnych maszyn, szkoda mi go. To ja powinnam tu leżeć, podpięta do tego wszystkiego. Jest cały blady, nie potrafię sobie tego wybaczyć. Usiadłam na krzesełku obok łóżka, wzięłam jego dłoń. Jejku jest zimna, przestraszyłam się początkowo. Słyszałam, że rozmawia się z takimi osobami, wtedy szybciej wracają do nas. Mają świadomość tego co się dzieje.
- Hej Luke, przepraszam cię za moje zachowanie. Nawet nie wiem czy mnie teraz słyszysz, ale tak, wybaczyłam ci już. Tylko proszę wróć do nas, nie możesz nas zawieść. Ja cię potrzebuję, chyba w końcu dorosłam żeby w pełni odpowiedzialnie powiedzieć to, że cię kocham, że tęsknię. Nawet nie wiesz jak bardzo brakowało mi tego spojrzenia, przytulenia, uśmiechu. Może i to co teraz mówię nie ma ładu i składu, ale trudno. Nie wiem ile będziesz w tej śpiączce, ale mam nadzieję, że krótko. Obejrzałam te nagrania i już wiem wszystko, tylko nie rozumiem czego ona od nas nadal chce. Jebana suka, co ona sobie w ogóle wyobraża? Jak wrócisz do domu to obiecuję, że wynagrodzę ci te wszystkie kaprysy. Alice podała się za twoją narzeczoną, ale już poprosiłam żeby nie podawali jej informacji na temat twojego stanu zdrowia. Luke, ja cię kocham. - po moim policzku spłynęła łza, wierzchem jego dłoni otarłam ją - Proszę cię wróć do mnie i bądź ze mną. Teraz wyjdę, bo jeszcze chłopaki będą chcieli się z tobą zobaczyć.
Gdy już się odwróciłam usłyszałam, że te wszystkie maszyny zaczęły wariować. Co się dzieje? Do sali wbiegli lekarze.
- Proszę wyjść.
- Ale ja nie mogę. Proszę mi powiedzieć co się z nim dzieje.
Wpadłam w jakąś histerię, zaczęłam ryczeć jak jakaś opętana. Nawet nie wiem kto mnie wyprowadził z sali, ale chyba Logan.
Po kilku minutach wyszedł lekarz.
- Bardzo mi przykro, ale niestety...
I mnie po prostu odcięło, zemdlałam. Nic nie pamiętam.
Kochani wiem jestem okropna, że kończę akurat w takim momencie. Ale chciałam podtrzymać napięcie żebyście nie narzekali, że nic się nie dzieje.
Zapraszam do śledzenia dalszych losów Kylie.
Może będzie musiała ułożyć sobie życie bez Luka, może ktoś znów namiesza w jej życiu.
Ale tego dowiecie się już niedługo.
* rozdział krótki i nie sprawdzany
CZYTASZ
💕Przyjaciel mojego brata💕
Short StorySiedemnastoletnia Kylie przeprowadza się do domu swojego starszego brata, wraz z nim mieszka jeszcze kilku innych chłopaków. Kylie zna tylko dwóch z nich przez co boi się, że może być sztywno. Czy Kylie się zakocha? Czy jej przeszłość do o sobie zna...