#55. Jak dobrze że już na ziemi

372 17 3
                                    

Po jedno godzinnym pakowaniu zmęczona upadłam na łóżko. Pizza miała mi już dziesięć minut temu przyjechać. Już niewytrzymuje z głodu. Jak na zawołanie zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybko zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi. Tak jak się spodziewałam był za nimi dostawca pizzy. Postawiłam karton na stole i zaczęłam konsumować posiłek. Tak tego mi było trzeba. Mike'a był na treningu które ma wcześniej niż zwykle, ponieważ musi ćwiczyć na ważny mecz który będzie za dwa dni. Niestety będę musiała go opuścić. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło gdyż nie będę musiała oglądać Martinus'a. Dlaczego jego czyny, słowa, cała jego osoba musi tak boleć. Przez noc wpadłam na fajny ale bolesny pomysł który chyba będzie najlepszym rozwiązaniem. Boję się bo dużo na nim strace ale no cuż lepszego wyjścia nie znajdę. Oznajme wszystkim moją decyzję dopiero po powrocie. Przykro mi ale klamka zapadła

Położyłam walizki w salonie. Usiadłam na sofie niecierpliwie wyczekując mojego brata. Byłam już gotowa i on miał zawieść nas na lotnisko. Powinien już tu być. Zaczęłam chodzić po pokoju zawsze tak robiłam gdy się denerwoawałam. Jeszcze spóźnimy się na samolot. Wzięłam telefon i wykręciłam numer do Mike. Zabrałam walizki i wolnym krokiem poszłam do przedpokoju. Wyszłam z domu i usiadłam na schodach. Niestety chłopak nie odebrał. Nie wiem co mam robić. Za 2 godziny mamy lot a na lotnisko będziemy jechać z godzinę a za nim wszystko tam załatwimy to się zejdzie. Kiedy wybierałem numer do Justina mój brata podjechał pod dom. Wreście!

- no wręście, myślałam że już nie przyjedziesz - powiedziałam kiedy chłopak wyszedł z samochodu i wziął moje walizki

- po drodze zgarnęłem Sky. Marcus nie mógł się z nią rozstać i pouczał jak ma się zachowywać - zaśmiał się

Weszłam do samochodu i od razu przywitałam się uściskiem z dziewczyną

- tak się cieszę że jedziemy - powiedziała razmarzona

- ja też

- czekałam na ten koncert całe życie - kontynuowała - musiałam długooo przekonywać Marcus'a i rodziców, że nic mi się nie stanie. Myślałam że ich nie ubłagam ale na szczęście ulegli mi

- zobaczysz że wszystko będzie dobrze i cała nasza trójka wróci cała i zdrowa - dotknęła swojego jeszcze małego brzuszka w którym rozwija się jęj dziecko. Powoli do mnie dochodzi, że będę ciocią

Mike wsiadł do samochodu i ruszyliśmy na lotnisko. Jechał szybko ale uważał, nie chciał żeby komuś coś się stało. Miał za zadanie dowieść nas cało. Po jakiejś godzinie dotarliśmy na miejsce. Droga minęła nam na miłej rozmowie. Wyszliśmy z auta. Brunet wyjął z bagażnika walizki i udaliśmy się do odprawy. 15 minut przed lotem zaczęliśmy kierować się do samolotu. Musieliśmy jeszcze tylko pożegnać się z Mike'm

- tylko uważajcie na siebie. Żadnych imprez, alkoholu i narkotyków szczególnie ty Sky. Unikajcie podejrzanych ludzi szczególnie mężczyzn. Trzymajcie się razem i jak coś się stanie to dzwońcie. Wsiadam do samochodu i jadę po was. A i Sky pamiętaj dzwonić codziennie do Mac'a i odbierać kiedy dzwoni - przwróciliśmy oczami na jego słowa. Śmieszy mnie jego wypowiedź

- ty też będzie tak truł? Dostałam całą instrukcje od Marcus'a jak mam postępować - powiedziała Sky

- martwimy się o was. Jedziecie na drugi koniec Norwegii

- wiem, zobaczysz wszystko będzie dobrze - przytuliłam go ja a później Sky

- do zobaczenia za 4 dni - powiedziała dziewczyna

- pamiętajcie.. - zaczął

- Mike - upomniałam go - wszystko wiemy

- okej trzymajcie się

Me and You... together//Marcus&MartinusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz