#59. Nic nie jest jeszcze stracone

395 20 7
                                    

Pov Martinus

Jestem bardzo podekscytowany. Dzisiaj a dokładnie za 5h przyleci Susan. Muszę z nią porozmawiać i przełamać wkońcu lody. Wiem, że ta sytuacja męczy mnie jak i ją. Zrozumiałem to dzięki Justin'owi to on otworzył mi oczy. Wstałem wcześniej z racji tego że chciałem się przygotować. Są wakacje a ja normalnie wstaje z łóżka o 12 chyba że wcześniej mam trening. Niestety tak też było w tym przypadku. Za 30 minut muszę się zjawić na treningu. Zwlekłam się z łóżka i zrobiłem poranną rutynę. Kiedy byłem gotowy zeszłem na dół zjeść śniadanie. Dla naszego trenera poranny posiłek to podstawa.

- cześć mamo - powiedziałem do krzątającej się w kuchni mamy

- o cześć Martinus - powiedziała uśmiechnięta i postawiła mi naleśniki na stole. Ale ja ją kocham. - macie dzisiaj trening, prawda? - pokiwałem tylko głową, bo miałem pełną buzię
- no właśnie, nie mogę dobudzić Marcus'a przez to, że wczoraj późno wrócił

- Marcus, chodz są naleśniki! - krzyknęłam głośno żeby usłyszał. To powinno go postawić na nogi

- Oh no dobrze. Emma! Chodź idziemy na zakupy! - krzyknęła mama do dziewczynki a ta po chwili była już w kuchni

- Hejjj Tinus - powiedziała moja siostra

- Hej - posłałem jej szeroki uśmiech, dzisiaj miałem bardzo dobry humor i nic mi go nie zepsuje. Chyba

- to my już idziemy. Zamknijcie dom. - powiedziała moja rodzicielka i wzięła torebkę - o wreście jesteś.

- cześć mamo - powiedział ziewając Mac

- powodzenia na treningu - nie zdążyłem odpowiedzieć bo usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi

Kiedy ja skończyłem jeść posiłek Mac dopiero się za niego zabierał. Zostało nam jeszcze 10 minut. Na szczęście na boisko nie idziemy nawet 5 minut. Odłożyłem talerz do zlewu i poszłem umyć zęby.
Po drodze na dół zabrałem jeszcze torbę z rzeczami i zeszłem po schodach. Mac uwinął się szybko i także był gotowy. Wyszliśmy razem z domu i ruszyliśmy na boisko

- co ty masz taki dzisiaj dobry humor
- spytał mnie rozbawiony Mac

- Susan dzisiaj przyjeżdża - powiedziałem pewnie - nie mogę się doczekać aż z nią porozmawiam

- szkoda, że nie myślałeś tak wcześnie - prychną i pokręcił głową z uśmiechem

- spróbój mi zepsuć humor - powiedziałem ostrzegawczo - po prostu do pewnych decyzji dojrzewa się później

- albo wcale - odparł

- albo wcale - powtórzyłem po nim to stwierdzenie

Doszliśmy punktualnie na trening. Na boisku byli już wszyscy albo co najmniej większość. Przywitaliśmy się z wszystkimi niestety Mike'a nie było bo zrobił sobie wakacje i wyjechał do Włoch razem z Megan. Temu to dobrze. Dołączyliśmy do rozgrzewki. Wykonałem parę standardowych ćwiczeń żeby rozgrzać każdy mięsień. Rozejrzałem się po trybunach na których znalazło się kilka osób. Głównie dziewczyny. Wróć, tylko dziewczyny.

- Susan dzisiaj przyjeżdża. Będziesz chciał z nią porozmawiać? - podszedł do mnie Justin i zapytał

- tak. Mam w planach przyjść do niej jak tylko wróci do domu.

- wieże, że tym razem nie spieprzysz niczego i wkońcu będzie dobrze

Też mam taką nadziej

- ja też. Powiem jej wszystko co myślę i czuję

- tylko nie przesadź - zaśmiał się a ja razem z nim

Me and You... together//Marcus&MartinusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz