Rozdział 1: HARRY

2.1K 141 19
                                    


Parę dni temu myślałem, że sesje, w których brałem wcześniej udział, to było dopiero utrapienie. Dzisiaj miałem ochotę uciekać i podpisać wszelkie umowy, które odrzuciłem. Wpatrywałem się w wielką willę i zastanawiałem się, co robiłem ze swoim życiem. Nie znałem nawet nazwiska osoby, z którą miałem podpisać kontrakt na najbliższe... Dwa lata. Szczegóły miałem dostać dzisiaj w umowie. Miałem ochotę krzyczeć i walić swoją głową w ścianę. Co mnie podkusiło, że kazałem napisać Niall'owi, że zgodziłem się na to. Miałem tylko nadzieję, że to nie był nadęty dupek. Jak to szło? Nadzieja matką głupich? Westchnąłem i zgasiłem samochód. Już zbyt długo przesiedziałem w samochodzie. Wysiadłem i zamknąłem pojazd. Z torbą na ramieniu, w której był aparat, ruszyłem do przodu. Zadzwoniłem dzwonkiem i po chwili wielka brama otworzyła się, a ja niepewnie wszedłem na teren tej posesji. Pierwszy raz tak bardzo się stresowałem. Drzwi otworzyły się, zanim w ogóle do nich doszedłem. Wpuścił mnie jakiś chłopak.

— Dzień dobry, ty pewnie musisz być Harry Styles, fotograf?

— Dzień dobry — powiedziałem i spojrzałem na niego. — Tak to ja.

— Znakomicie. Nazywam się Liam Payne i jestem... Można to nazwać, asystentem Louis'a. To ja pisałem do pana e-maila.

Kiwnąłem głową i ruszyłem za nim. Kim był Louis? Niall nie podawał mi żadnych szczegółów. Szedłem w ciemno jak zwykle.

— Jeszcze go nie ma, więc mogę zaproponować kawę i omówimy warunki umowy — powiedział i skierowaliśmy się do kuchni. — Espresso?

— Jasne.

Usiadłem przy blacie i... Czekałem. Było mi aż wstyd, że nie wiedziałem, kim był ten cały Louis. Pewnie był to jakiś aktor. Podziękowałem za kawę, która wylądowała przede mną. Liam usiadł przede mną i podał mi teczkę z dokumentami.

— Tutaj jest dwuletni kontrakt. Louis wydaje książę oraz kręcą o nim film. Louis'owi zależy na poufności. To, co dzieje się w czterech ścianach to zostaje w tych czterech ścianach. Ma ciężki charakter i poprzedni fotograf zrezygnował z pracy, zanim zaczęli. Jesteś naszą ostatnią nadzieją — powiedział, a ja zauważyłem, jak zaczął się motać. Nie z takimi dupkami pracowałem, pomyślałem. — Jeżeli podpiszesz umowę ,wszystkie wyjazdy masz opłacone przez niego, zamieszkasz na ten czasu tutaj i robisz dużo zdjęć z prostych, codziennych czynnościach. Zresztą, możesz brać aparat gdziekolwiek. Im więcej, tym lepiej. Tutaj nie da się przesadzić. Na końcu współpracy wybierzemy te najlepsze ujścia i...

Przerwał mu trzask drzwi. Upiłem łyk kawy i chwyciłem ponownie dokumenty. Zacząłem je czytać. Wchodziłem w największy kontrakt, który kiedykolwiek miałem. Było coś o poufności, jakieś inne paragrafy. Zawsze się z tego wywiązywałem i nie miałem zamiaru tego czytać. W każdej umowie było to samo. Za złamanie jakiegokolwiek podpunktu groziła sroga kara, a ja nie zamierzałem być oskubany ze wszystkich pieniędzy. Louis Tomlinson. Słyszałem kiedyś to nazwisko, ale nie byłem pewny. Kiedyś Niall mówił, ale nie byłem pewny. Spojrzałem na Liam'a. Przyglądał mi się.

— Załóżmy, że się zgodzę. Kiedy musiałbym się tutaj wprowadzić? — Zapytałem. — Musiałbym powiadomić o tym mojego asystenta i...

— Zależy nam na czasie. Najpóźniej do niedzieli.

Kiwnąłem głową. Dzisiaj był czwartek. Przeczytałem jeszcze raz umowę. Były tylko cztery kartki. Spodziewałem się wielostronicowej umowy, w formie książki. Warunki były jasne. Ja nic nie zdradzam, pan Tomlinson wszystko finansuje. Ja robiłem zdjęcia, a on pozwalał na to. Mogłem panoszyć się po jego domu bądź w jego towarzystwie wszędzie gdzie tylko się dało. Moja 'pensja' miesięczna przekraczała kwoty, które dostawałem za niektóre sesje łącznie. A mowa była o parunastu tysiącach dolarów. Mogłem za dwie pensje kupić nowy samochód z salonu i szpanować na mieście. O cholera, pomyślałem.

— Dobrze w takim razie, gdzie mogę...

— Payne! Gdzie ten cholery fotograf?! Miał być już dawno! — Przerwał mi krzyk mężczyzny. Och, to ten cały Tomlinson? — Muszę iść niedługo na trening i przydałoby się, aby poszedł ze mną!

Spojrzałem na niskiego mężczyznę ubranego w piłkarski strój. Odwróciłem głowę i udałem, że ponownie skupiłem się na umowie.

— Zamknij się, Tomlinson, bo odstraszysz twoją ostatnią nadzieję! — Krzyknął w jego stronę. — Już ci podam długopis, Harry. Przeczytaj wszystko jeszcze raz.

Kiwnąłem głową i chyba czwarty raz zacząłem czytać dokumenty. Ktoś odsunął krzesło obok mnie i usiadł. Poczułem szturchnięcie w ramię. Odłożyłem dokumenty i spojrzałem na tę osobę. No tak, to Tomlinson, pan Tomlinson.

— Jest pan pewny, panie...

— Styles. I tak jestem pewny — powiedziałem i spojrzałem na niego. — Pracowałem z wieloma osobami, jestem przyzwyczajony do każdego zachowania.

— Zobaczymy — mruknął pod nosem i wyszedł z kuchni.

Odebrałem długopis od Liam'a i odpisałem umowę w dwóch miejscach. Byłem skazany na niego na dwa lata. Nie mogłem też zrezygnować ani zerwać tej umowy.

— Witamy na podkładzie, panie...

— Wystarczy Harry. Naprawdę.

Liam uśmiechnął się i zaproponował mi kolejną kawę. Odmówiłem i pożegnałem się z nim. Udałem się do samochodu i po drodze zahaczył mnie Tomlinson.

— Panie Styles, podpisał pan umowę? — Zapytał, a usta wygiął w bezczelny uśmiech. Westchnąłem, moje nadzieje odeszły. Kolejny dupek.

— Podpisałem.

Spojrzałem na niego. Skanował mnie wzrokiem, co bardzo mi się nie podobało. Ominąłem go i podszedłem do samochodu. Rozmawiałem z nim niecałe pięć minut i już miałem go dość. To normalne?

— Mam nadzieję na bardzo owocną współpracę.

Zaśmiał się z mojej miny, która za pewnie wyrażała więcej niż tysiąc słów. Pokręciłem głową i wsiadłem do samochodu. Do mieszkania, które dzieliłem z Niall'em, dojechałem trzydzieści minut później niż zwykle przez korki. Przywitał mnie głośny śmiech. Zmrużyłem oczy i ruszyłem do salonu. Blondyn siedział w najlepsze rozwalony na kanapie. Wogól niego były rozwalone dwa pudełka po pizzy i parę puszek po coli. Nie było mnie góra godzina. Odłożyłem aparat i usiadłem na fotel obok. Horan spojrzał na mnie, a potem zmarszczył brwi.

— Odmówiłeś?

— Podpisałem. I spotkałem tego Tomlinson'a. Dlaczego mi nie podziewałeś, kim on jest? Byłem mocno zdziwiony, jak wszedł ubrany w strój na trening. Byłem zdziwiony! Chciałeś mnie ośmieszyć?! Myślałem, że to jakiś aktor!

— Och, Harold! Jęczysz niczym rasowa dziwka w klubie — powiedział i usiadł normalnie. — Daj spokój. To coś innego, a przyznaj, że Tomlinson to przystojna bestia.

— Nie jestem gejem, Niall. Nie patrzę na innych mężczyzn.

— Ha! A kto wzdychał do paru modeli? Daj spokój, Hazz. Gejem może nie jesteś, ale może bi?

Prychnąłem i wziąłem jeden kawałek pizzy, który od razu ugryzłem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem i nie zamierzałem. Było mi dobrze, tak jak było.

— Niall...

— Och! Przestań no!

— Ja nie jestem gejem!

— Nie mówię ci, że jesteś gejem. Może jesteś biseksualny albo panseksualny!

— Nie. Jestem hetero i wiem to na sto procent. W sobotę chyba przeniosę się do nich. Mam czas do niedzieli.

Kiwnął głową i zabrał się za oglądanie meczu. O zgrozo. Numer siedemnaście wyglądał bardzo znajomo. Potem przeczytałem nazwisko Tomlinson. Zacisnąłem usta w cienką linię. Czy on nawet w moim własnym domu musiał prześladować?

— Wyłącz to gówno!

— To nie jest gówno, tylko mecz naszej reprezentacji, ignorancie! Ciekawe, czy Tomlinson wie, że nie wiesz jak poprawienie kopnąć piłki.

Rzuciłem go poduszką i wstałem z fotela. Czy to naprawdę się działo? Mój przyjaciel był przekupiony przez jakiegoś piłkarza? To działo się naprawdę!

— Nie mów, że wolisz go ode mnie!

— Dopóki...

— Och, pieprz się.

Wyszedłem stamtąd i zabrałem aparat. Odłożyłem go na swoje miejsce w swojej małej pracowni, gdzie miałem swój całkowity sprzęt. Nawet na półce miałem swój pierwszy aparat, który kupiłem w wieku szesnastu lat za własne pieniądze. To było dobre, miałem z tym aparatem wiele wspomnień. Nadal działał, ale zdjęcia robił koszmarne. W końcu kupiłem go pięć lat temu i od tamtego czasu zacząłem być rozchwytywany i rozpoznawany. Moja mama bardzo mnie w tym wspierała i sama pchała w kolejne sesje, aż w końcu wieku dziewiętnastu latach dostałem pierwszą sesję do magazynu. Graficy i redaktory chwalili, a później stało się tak, jak się stało. Stałem we własnej pracowni, gdzie miałem sprzęt po parę tysięcy dolarów. Byłem dumny z tego i napadało mnie to. Czułem się jak narcyzm, ale byłem Harry Styles, samo nazwisko mówiło za siebie.

Love game → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz