Rozdział 7: HARRY

1.5K 130 14
                                    



Gdyby ktokolwiek przepowiedział mi przyszłość i powiedział, że upicie się za namową Niall'a będzie złym pomysłem i wyląduję w szpitalu to... Definitywnie bym go posłuchał, nawet jeżeli powiedziałby to Tomlinson. Nie sądziłem, że mogłem się przewrócić o własne buty i to tak nie mądrze, aby skręcić kostkę. Nie wiedziałem nawet, czy to było skręcenie. Louis uparł się na jakiś prywatny szpital, który od ręki mi wykona wszystko, ale ja nie chciałem. Byłem upartym osłem, ale wylądowaliśmy na ostrym dyżurze w najbliższym szpitalu. Za samym prześwietleniem czekaliśmy ponad godzinę, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Powoli trzeźwiałem i mogłem przynajmniej pomyśleć nad rozmową Niall'a oraz tego, co dowiedziałem się od siostry.

Niall twierdził, że Louis patrzył na mnie jak na swoją "ofiarę", a to jego matka powiedziała, że on patrzy na mnie z czymś na wzór miłości. Komu wierzyć? Kobiecie, która przeżyła swoje czy może najlepszemu przyjacielowi, który już wtedy był napruty jak moje stare koszulki?

I ja naprawdę nie chciałem z nim wtedy pić. W końcu zadzwoniła do mnie siostra. Parę dni temu napisałem do niej wiadomość. Chciałem się z nią spotkać, szczerze porozmawiać. Nie mieliśmy kontaktu od śmierci rodziców, a to było już prawie rok temu. Obwiniała mnie o wszystko. Od rozwozu, wszystkie kłótnie, aż do ich ponownego zejścia się, a potem rozejścia, a na końcu o ten wypadek samochodowy. To nie ja kierowałem ich autem, tym drugim samochodem też nie. To też we mnie uderzyło, a Gemma zwyczajnie mnie oto wszystko obwiniała. Po jej telefonie, wyrzucenie tego, że nie chce mnie więcej znać, że nigdy nie zapytałem się jej, jak ona się czuje, że nigdy jej nie odwiedziłem, że byłem "egoistycznym gnojem" i innymi, gorszymi epitetami, rozłączyłem się i postanowiłem się upić. To było krótko przez dwunastą. Niall zapewnił mnie, że jego siostra i tak miała zbyt dużo zdjęć. Zabrał nam po butelce wódki i zaszyliśmy się w kuchni, gdzie nikogo nie było.

— Nie zasypiaj, Styles.

— Dzięki za dobrą radę, Tomlinson.

I był jeszcze on. Co mi strzeliło do głowy, aby przy nim się rozryczeć? Mógł sobie pójść i mnie zostawić, a on zwyczajnie czekał, aż się wypłaczę i pójdę spać. To było do niego niepodobne. Tak samo wizyta w tym szpitalu. Mógł się uprzeć na ten prywatny i dawno byłoby po problemie. Dlaczego w ogóle... Pokręciłem głową i się wyprostowałem. W tym czasie wyszedł lekarz i wyczytał moje nazwisko. Louis pomógł mi dojść do gabinetu, a potem usiał obok mnie. Nic nie powiedziałem na to, że wprosił się na moją wizytę. Trudno.

— Mam pana zdjęcie i... To nie wygląda dobrze. Proszę mi pokazać tę nogę.

Przewróciłem oczami i zacisnąłem zęby, kiedy dotknął moją stopę dłonią odzianą w zimną rękawiczkę. Miałem ochotę go wyzywać od najgorszych, kiedy dotykał mocniej czy ruszał ją we wszystkie strony. Co za stary piernik! Kto do go tego upoważnił? Bardziej mnie bolało!

— Dobrze. Zaraz pielęgniarka przyjdzie i założy panu gips i...

— Co!? Jaki gips?!

— Ma pan całkowite przerwanie więzadeł i torebki stawowej. Tutaj jest potrzebny gips na cztery tygodnie, a potem but ortopedyczny. Zero ruchu i...

— No chyba sobie pan kpi! — Krzyknąłem. — Cztery tygodnie w gipsie!? Oszalał pan! Nie zgadzam się na to kurwa mać i...

— Harold! Zamknij się i daj wykonywać temu panu pracę! Poradzimy sobie przez te cztery tygodnie i proszę cię, nie krzycz, bo zaraz przez ciebie ogłuchnę!

Widziałem uśmiech tylko lekarza, co wcale mi się nie spodobał. Zmrużyłem oczy.

— Dwa tygodnie.

— Harry Edward Styles! Zostaniesz uziemiony na sześć tygodni, jak mnie wkurwisz! Kupię specjalnie łóżko z pasami bezpieczeństwa, aby cię do niego przypiąć, osobiście będę cię karmić i nawet czytać bajki na dobranoc, jak się nie uspokoisz! Jeśli chcesz mieć zdrową nogę, to słuchaj lekarza. Wymyślasz jakieś pierdoły, które wcale nie są teraz potrzebne! Potknąłeś się, każdemu to się zdarza! Teraz jazda na tę kozetkę i jeśli piśniesz jedno słowo o tym, że nie chcesz gipsu, wyciągam telefon i dzwonię do Liam'a, aby zamówił to pieprzone łóżko!

Spojrzałem na niego zaskoczony, ale nic nie powiedziałem. Oficjalnie się obraziłem. Widziałem ten jego uśmieszek.

Czy to oficjalnie było jeden do czterech dla niego?

Miałem ochotę rzucić w niego, czymkolwiek. Nawet krzesłem, na którym on siedział. Pomógł mi usiąść na tej kozetce i chwilę musiałem poczekać, zanim przyszła pielęgniarka. Musiałem mocno się powstrzymywać, aby nie komentować przy zakładaniu tego dziadostwa. Nie lubiłem gipsu i nie sądziłem, że kiedykolwiek będę musiał mieć go założonego. Niall miał złamaną nogę i od tamtej pory nienawidziłem gipsu. Widziałem, jaki był niesprawny i nie mógł nawet iść sam do łazienki. Czy ja też taki miałem być? Pół godziny później mogliśmy opuścić szpital. Louis trzymał receptę na silne leki przeciwbólowe, bo teraz mnie nie bolało mocno, ale nadal byłem pod wypływem alkoholu. Przed szpitalem zaatakował nas tłum fotografów, czego kompletnie się nie spodziewałem. Tomlinson warczał co chwilę pod nosem na nich, a ja starałem się zakryć swoją twarz, bo cholera... Nikt miał się nie dowiedzieć, kim byłem. Ja robiłem tylko zdjęcia i potem nasza współpraca miała się kończyć. Nie chciałem być obsmarowywany w gazetach.

— Oni zawsze muszą się panoszyć! Jakby nie było większych problemów!

Otworzyłem szeroko oczy i chciałem się odezwać, ale surowy wzrok Louis'a skutecznie zamknął mi buzię. W ciszy dojechaliśmy do całodobowej apteki. On wyszedł wykupić leki, a ja grzecznie siedziałem w samochodzie. Te cztery tygodnie znakomicie się zapowiadały, cudowanie i zajebiście. Kto mógłby być takim pechowcem jak nie ja? No nikt! Spojrzałem na zegarek, który wskazywał prawie piątą. Louis wrócił do samochodu i bez słowa rzucił we mnie siatką z pudełkami. Coś ścisnęło moje serce. Był na mnie zły. Był kolejną osobą, którą zawiodłem. Do końca drogi walczyłem ze łzami i to było spowodowane tą cholerną wódką. Do pokoju sam doszedłem. Nie chciałem jego pomocy, a on sam jakoś się do tego nie palił. Byłem może trochę głodny, ale ból nogi zdecydowanie stłamsił głód. Położyłem się na łóżku i chwyciłem telefon. Miałem dwie wiadomości.

Gemma: Przepraszam Harry. Poniosło mnie. Ja po prostu nadal nie mogę się pogodzić ze śmiercią rodziców. Nie umiem patrzeć na to, jakie ty masz ułożone życie.

Gemma: Jeżeli nasze spotkanie jest aktualne, to chciałabym się z tobą spotkać, porozmawiać i wyjaśnić to wszystko, co było przemilczane przez nas.

Westchnąłem i przewróciłem oczami.

ja: Teraz, Gemma? Po tym wszystkim? Za każdym razem, kiedy miałaś okazję, wyzywałaś mnie od najgorszych. Obwiniałaś mnie oto, rozumiesz? Myślisz, że ja się z tym pogodziłem? To mnie w dalszym ciągu boli.

ja: Nie jestem z żelaza, Gem. Nie mam idealnego życia. Myślę, że po wczorajszej rozmowie, odpuśćmy sobie spotkanie. Teraz i tak nie miałbym, jak. Wyjeżdżam w przyszłym tygodniu, a mam nogę w gipsie. Odezwę się później.

Chciałem wierzyć, że robiłem dobrze, ale coś mi podpowiadało, że wcale tak nie było.

Love game → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz