Siedziałem obrażony w samochodzie Tomlinson'a w drodze do kościoła, gdzie miał się odbyć ślub siostry Niall'a. Cały sprzęt miałem w bagażniku. Zostałem wręcz zmuszony do wyjścia w czarnym garniturze dzisiaj z domu. Nie czułem się dobrze w tym, ale musiałem to znieść dla Niall'a. Miałem ochotę zabić jego i Louis'a.
— Nienawidzę cię. I to bardzo mocno! — powiedziałem w pewnym momencie. — Rodzina Niall'a mnie bardzo nie lubi. Nie wiem, co im zrobiłem, ale dlatego nie chciałem iść na ten ślub.
— Daj spokój! Na ślubach się wszyscy jednoczą.
Prychnąłem pod nosem i założyłem ręce na krzyż.
— W dupie to mam! Chcę do domu i to już.
— Jako fotograf będziesz tam do pierwszej, potem możemy jechać do domu. Wytrzymaj to trochę.
Przewróciłem oczami i spojrzałem na niego. Marynarka opinała się na jego ramionach. Wyglądał obłędnie jak nie on.
— Powiedz mi, na czym będzie... Albo inaczej. Na jakiej zasadzie będzie film o tobie? Dlaczego nikt się nie kręci z kamerą?
— Nic nie wiesz?
— Jakbyś nie zauważył, nie kręci mnie sport, nie lubię piłki nożnej i mam to gdzieś. Nie śledzę informacji o sporcie.
Szatyn westchnął, a ja się wyszczerzyłem. Jeden dwa dla niego. Nadal.
— Do filmu potrzebne są zdjęcia. Będę opowiadać o najbardziej intensywnych dwóch latach swojego życia. Uważają mnie za młodą legendę piłki nożnej i bardzo chcą zobaczyć ten film na dużych ekranach. A książka... Książka też opisuje te dwa lata, plus w bonusie jest biografia.
Rozchyliłem usta, bo tego całkowicie się nie spodziewałem. Okay, może parę razy słyszałem od Niall'a nazwisko "Tomlinson", ale nie sądziłem, że on był aż taki sławny. Zamknąłem się do końca drogi i dopiero odezwałem się przed kościołem. Nie było moją winą, że mocno się tym wszystkim stresowałem. Byliśmy pół godziny przed rozpoczęciem ślubu. Jako fotograf miałem utrudnione zadanie. Nie mogłem płaszczyć tyłka na ławce i przesiedzieć ślubu. Teoretycznie mógłbym, ale chciałem zrobić dobre zdjęcia.
Cała ceremonia zaślubin przebiegła w całkiem miłej atmosferze, nie licząc tych piorunów z oczu, które matka Horan'a rzucała w moją stronę. Jego ojciec spuścił z tonu, ale cała reszta nadal mnie nienawidziła. Czułem się od nich taki gorszy. Nic, przyrzekam, że nic im nigdy nie zrobiłem. Zawsze starałem się być uczynnym i pomagać mamie Niall'a za każdym razem, kiedy przychodziłem do ich domu. Po tym, jak moja kariera fotografa nabrała tempa, wszystko było inne. Za bardzo się tym nie przejmowałem, bo starałem się jej unikać. A raczej robiłem to i unikałem jej jak ognia.
Po kościele naszedł czas na typowe wesele. Muzyka, jedzenie i tańce — to było coś, co Niall uwielbiał. Chodziłem struty przez pierwsze godziny. Uciekałem od spojrzenia matki blondyna, ale w tak w ostateczności złapała mnie przed budynkiem. Dotknęła mojego ramienia, przez co się wystraszyłem.
— Harry.
— Dobry wieczór, pani Maury.
Jej przeszywający wzrok omiótł moją twarz, a potem spoczął na aparacie i telefonie.
— Nie spodziewałam się ciebie tutaj.
— Ja też nie — powiedziałem pod nosem. — Pani córka potrzebowała fotografa. Pewnie zrobiła to specjalnie. Nie powinienem brać innego zlecenia skoro mam podpisany kontrakt.
— Och tak. Niall wspominał.
Znowu ten chłodny ton. Czy ta kobieta się w końcu zrozumie, że nic jej nie zrobiłem? Musiałem oddychać tym samym powietrzem co ona. Też mnie to irytowało, a jednak nie trzaskałem z oczu pioruny w jej kierunku.
— Kiedy pierwsza podróż? — Zapytała, patrząc na ulicę. — Ciekawy ten piłkarz.
— W przyszłym tygodniu. Tak, bardzo ciekawy i wkurzający.
— Niall leci z tobą, prawda? — Spojrzałem na nią i lampka w głowie mi się zaświeciła.
— Tak, w końcu to mój przyjaciel i asystent. Nie chciałbym go zostawić tutaj na miejscu. Jest dla mnie najbliższą osobą po śmierci rodziców. Gemma nadal się do mnie nie odzywa — powiedziałem szczerze i widziałem, jak jej mina się zmienia z złej na zmartwioną. — Jeżeli chce pani syna przy sobie, to ja... Ja to zrozumiem. Nie mogę tak ciągnąć Niall'a po świecie. Powiem mu, że ma zostać. Bilety nie zostały jeszcze zamówione to...
— Nie Harry. Myślałam, że Gemma wreszcie postanowiła z tobą porozmawiać. Wiem, że Niall to jedyna osoba, która cię wspierała w tym okropnym okresie dla ciebie. Ja myślałam, że ciągniesz go tam, tylko aby chodzić po klubach i...
— Och... My i kluby... Nie sądzę, żeby on chciał chodzić po klubach. Nie lubi imprez, a jak już to małe i skromne domówki. My nie jesteśmy typami imprezowiczów. — Uśmiechnąłem się do niej. — Jak wyjeżdżamy to do pracy. W pracy nie można imprezować, takie jest moje zdanie. Zawsze po sesjach jestem zmęczony, aby posiedzieć z nim dłużej niż do dziesiątej, a czasami w ogóle nie siedzę z nim przed telewizorem, bo wracam po dziesiątej i marzę tylko o łóżku. Niall dba chociaż oto, abym coś jadł. Często o tym zapominam, bo nie ma na nic czasu.
— Ciężka praca? Ludzie mówią, że fotograf ma łatwą pracę.
— Bo jest łatwa, ale ciężka. Czasami jestem w studiu od rana do nocy. Niall czasami mi przynosi jedzenie czy zarządza przerwy, kiedy ja chcę robić dalej zdjęcia. Wolałbym, aby Niall siedział tutaj, ale sam się upiera. Nawet teraz, jak wie, że jadę z Louis'em.
— To dobry chłopak i zawsze się o ciebie martwił. Jak wrócisz, to może wpadniesz do nas na obiad? Możesz nawet wziąć tego piłkarza. Nawet nie wiesz, jak on na ciebie patrzy!
Zamrugałem zaskoczony. Czy ona właśnie...?
— Ale my...
— Och, daj spokój! Ten wzrok wyraża więcej niż tysiąc słów! — powiedziała i uśmiechnęła się szeroko. — Wiem co to za wzrok. Takim sam Niall patrzy na jedzenie.
Zaśmiałem się i poprawiłem swoje włosy. To była pierwsza tak długa rozmowa. Bardzo się cieszyłem, że matka Niall'a zebrała się na tę szczerą rozmowę.
— Ja wcale nie...
— Harry! — Obróciłem się w stronę dźwięku. Louis wszedł w naszym kierunku z założonymi rękoma. — Wszędzie cię szukam, a ty urządzasz sobie jakieś pogaduszki z mamą Niall'a! Zaraz będzie tort i trzeba go zjeść. I Niall cię prosił na słowo. Szybko, raz-dwa, raz-dwa.
Pani Maury spojrzała na mnie wymownie, a ja przewróciłem oczami. To nie mogło być prawdziwe. Nie znaliśmy się długo i nie. Koniec.
I chyba zdecydowanie było jeden do trzech, dla niego. Miał rację. Ludzie na ślubach się godzą. Prychnąłem i ruszyłem pierwszy. Musiałem zrobić zdjęcia, zjeść tort i przeżyć oczepiny, a potem mogłem wracać do domu. Miałem nadzieję, że Louis w ostatnim momencie nie zmienił zdania. Nie trzymałby tu ani minuty dłużej. Marzyłem o ciepłym łóżku i śnie. Takie imprezy nie były dla mnie.
CZYTASZ
Love game → larry ✔
FanficHarry nie znał się na piłce nożnej. Jedynie wiedział, jak ją kopnąć, aby siebie samego nie uszkodzić. Nigdy się tym nie interesował i nie zamierzał. Wolał to co robił - wybieg, muzyka i aparaty. Nie. On nie był modelem. Był fotografem, który zarabia...