Rozdział 13: HARRY

1.4K 109 30
                                    


Nie byłem już dawno w Londynie. Miasto ciągle mnie zachwycało. Mogłem robić tysiące zdjęć Big Bena czy pałacu, ulic nawet samych, przypadkowych ludzi. Całe to miasto było piękne na swój sposób. Podróż z lotniska do hotelu długo nie trwała. Tylko czterdzieści minut. Ciągle było mi cholernie ciężko chodzić czy usiedzieć w samochodzie w jednej pozycji. Gips nie dawał mi spokoju, mimo że już się do niego przyzwyczaiłem. Miałem nadzieję, że w Londynie zacznie coś się dziać. Męczyło mnie ciągłe siedzenie i leżenie. Louis chuchał i dmuchał na mnie, jakbym był porcelanową laleczką. A mnie to mocno denerwowało. Chciałem już normalnie wykonywać wszystkie czynności, ale nadęty dupek — Louis Tomlinson — wyraźnie mi wszystko zakazywał. Kiedy dotarłem do hotelu, przeżyłem kolejny szok i załamanie. Miałem mieć pokój z Louis'em, a Niall miał mieć pokój z Liam'em. Blondyn nic nie protestował, ale gorzej było ze mną. Rozumiałem, że on chciał nade mną jakieś kontroli. Rozumiałem, że się martwił. Nie zabiłbym się, idąc do łazienki w środku nocy. Tomlinson uparł się na odpoczynek całodniowy. Była ledwie trzecia po południu. Zająłem pierwsze łóżko, które znalazłem w pokoju. Rozsiadłem się w najlepsze i wyciągnąłem aparat. Louis wszedł do pokoju, a ja w tym samym czasie zrobiłem mu parę zdjęć. Uśmiechnąłem się do niego, a on fuknął pod nosem. Parsknąłem śmiechem.

— Harry?

— Co?

— Obawiam się, że to łóżko jest nasze, a nie twoje. Tu jest tylko jedna sypialnia — powiedział, a ja zmarszczyłem brwi. — Nie wiem, jak to się stało, skoro ja wyraźnie mówiłem, pokój dwuosobowy, z dwoma łóżkami. Dzwoniłem do recepcji, a oni powiedzieli, że nie mają wolnych pokoju. Nie wiem, jak to się stało, że są tutaj dwie sypialnie... tylko nie krzycz Harry. Mogę spać nawet na podłodze...

Dalej do nie słuchałem. Chodził wkurzony, zdenerwowany, przebijała radość przez te dwie emocje. Przygryzłem wargę. Mówiłem kiedyś, że skurwiel był przystojny?

Był i to jeszcze jak.

— Okay, ale zabieram kołdrę, kopię w nocy, mówię przez sen i możesz obudzić się na podłodze. Poza tym rzucam się czasami — powiedziałem spokojnie, patrząc na niego uważnie. Byłem ciekawy jego reakcji.

— Naprawdę Harry, ja nie mogę nic z tym... Co? Mówisz serio?

— Tak, a czemu nie? To tylko tydzień.

— W Doncaster masz moje łóżko razem ze mną albo dywan w moim pokoju. Co wybierzesz?

Uśmiechnął się, kładąc się obok mnie. Miałem ochotę strzelić mu aparatem w głowę.

— Oczywiście, że twoje łóżko, ale bez ciebie. Będę gościem.

— Oj, Harold. I tak będziesz ze mną spać.

Miałem ochotę się zaśmiać. Ledwo co się powstrzymałem. Okay, może za szybko przywiązywałem się do innych. I takim przykładem był Louis. Przyzwyczaiłem się do jego zgryźliwych uwag, naszych kłótni, nadopiekuńczości i innych jego wad. Bałem się przyzwyczaić się do wspólnego spania. To będzie ciężko się oduczyć.

— Nie bądź taki do przodu, bo ci tyłu zabraknie.

— Nie strasz, nie strasz, bo się zesrasz.

— Pierdol się. Znowu jesteś niemiły.

— To ty pierwszy zacząłeś! — powiedział z wyrzutem. — I ty też jesteś niemiły. Od jakiegoś czasu zachowujesz się jak baba z okresem. Co ci jest?

Zmrużyłem oczy i zacisnąłem wargi. "No wiesz, Louis. Jestem jednym z facetów, którzy mogą mieć dzieci. A co u ciebie? Wygodne łóżko?". No już to mówię, pomyślałem.

— Nie twoja sprawa.

Usłyszałem, jak wzdycha, a później przesunął się bliżej mnie. Poczułem ten odurzający zapach perfum, papierosów i gumy miętowej. Cholera jasna. Zobaczyłem mroczki przed oczami i delikatnie zakręciło mi się w głowie. Na moje usta wpłynął uśmiech. Widziałem jak oczy Tomlinson'a wędrują. Od oczu do ust. Zanim go pocałowałem, usłyszałem w głowie głos Niall'a, który mówił: "A mówiłem? Bierz go". Louis sapnął zaskoczony, ale później usiadł na moich udach i mocniej na mnie naparł. W normalnej sytuacji mój zdrowy rozsądek, odepchnąłby go, wykrzyczał mu wszystko, ale... To ja go pocałowałem, to ja chciałem i cały mój zdrowy rozsądek, duma i wszystko inne, musiało się schować do kieszeni. Uśmiechnęłam się, kiedy jego dłoń znalazła się pod moją koszulką. Zadrżałem z zimna. Oderwaliśmy się od siebie, kiedy ktoś z hukiem otworzył drzwi sypialni. Otworzyłem szeroko oczy i spojrzałem zza blondyna. Niall stał tam razem z Liam'em. Obaj mieli założone ręce na krzyż i patrzyli się na nas z wyczekiwaniem. Tomlinson niechętnie zszedł ze mnie i usiadł obok.

— Czy ja dobrze widziałem?

— A co? Potrzebujesz okulisty? — Zapytałem, zanim ugryzłem się w język. — Tomlinson ci go załatwi.

— Po nazwisku to po pysku, Styles!

Parsknąłem śmiechem i zszedłem z łóżka. Pokazałem mu język i kuśtykając, wyszedłem z pokoju. Usłyszałem parsknięcie Niall'a i potem zamykanie drzwi. Włożyłem na siebie buty (a raczej jeden z nich, co zajęło mi trochę czasu) i spojrzałam na całą trójkę.

— A ty gdzie się wybierasz? — Zapytał Louis.

— Jeść? Nie wiem, czy wiesz, ale no... Nie jadłem od rana i mam prawo być głodny.

Kiwnął głową, a potem się ubrali. Ja pierwszy ruszyłem do windy. Oni bez problemu mnie dogonili. Lubiłem typowo londyńskie jedzenie. Przedostanie się do jakiejkolwiek restauracji, była katorgą. Ludzie wiedzieli, kim byłem ja czy Louis. Zaczepiali nas na ulicach, a ja... Denerwowałem się coraz bardziej. Byłem już na tyle głodny, że olałem ich totalnie, wchodząc do pierwszej, lepszej knajpki. Zamówiłem sobie frytki i rybę, a na deser Apple pie. Planowałem się przeprowadzić do Londynu po zakończeniu tego zlecenia. Miałem już nawet kupione mieszkanie, klucze były zawsze w mojej kieszeni. Czekałem tylko na odpowiedni moment. Miałem już wystarczająco dużo pieniędzy, a dorobić na małej sesji zawsze mogłem. Nawet Niall nie wiedział o moich planach. Chciałem, aby on został w Nowym Jorku, dla matki i całej rodziny. Dosyć go wykorzystałem. Kiedy moje zamówienie zostało przyniesione przez kelnerkę, mój telefon zawibrował. Odblokowałem urządzenie i miałem jedną wiadomość od Louis'a.

Lou: Gdzie jesteś?

Ja: W dupie.

Wysłałem to z uśmiechem na ustach i wyciszyłem telefon. Włożyłem go z powrotem do kieszeni i zająłem się jedzeniem.

Wreszcie byłem sam. Louis czasami przechodził samego siebie. Miałem dość jego towarzystwa, Liam'a czy Niall'a, choć blondyn tylko do mnie dzwonił bądź pisał w ostatnim czasie. Wcześniej narzekałem na brak towarzystwa Lou, pomyślałem.

I to nie było tak, że byłem o niego zazdrosny, kiedy jakakolwiek kobieta na niego spojrzała zalotnym wzrokiem.

Nie. Nie byłem.

Love game → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz