Rozdział 26: LOUIS

1.1K 94 15
                                    


Byłem pod wrażeniem tego, jak moja rodzina przyjęła Harry'ego. Myślałem, że może być niezręcznie, a potem cicho. Lottie była wniebowzięta, mama prost szalała za nim, a reszta rodzeństwa ciągle coś od niego chciała. Harry nie miał ani chwili wytchnienia, a byliśmy tylko pół dnia. Teraz po całym dniu, mieliśmy chwilę dla siebie. Harry wziął prysznic jak pierwszy, a potem zaszył się w moim pokoju, rozmawiając przez telefon z Niall'em. Ja siedziałem z mamą. Chciałem nadrobić ten czas, kiedy mnie nie było.

— Podoba ci się Harry? — Zapytała, a ja zdębiałem. O co jej chodziło?

— Co?

— Dobrze słyszałeś. Podoba ci się?

— Mamo! Dlaczego pytasz mnie o takie rzeczy?

— Pytam cię, bo widzę, jak na niego patrzysz. Widzę też to, jak się z nim odnosisz. Przynajmniej pięć razy go wyzywałeś, że za dużo chodzi i powinien siedzieć. Zależy ci na nim, i to bardzo!

Jęknąłem. Znakomicie! Zostałem zdemaskowany przez własną matkę. Czy ona nie miała serca? Dlaczego to mówiła?

— Może, ale co z tego? — Zapytałem i wstałem od stołu. Wziąłem dwie herbaty, które specjalnie przygotowałem dla nas. — To nic nie zmieni. Harry tego samego nie czuje, a ja nie chcę się narzucać. Mówi się trudno. Przejdzie mi.

Pokiwała głową i posłała mi szeroki uśmiech. Życzyłem jej dobrej nocy i ruszyłem na górę. Usłyszałem śmiech Harry'ego, a potem jak się żegna z Horan'em. Otworzyłem drzwi łokciem i wszedłem do środka. Brunet leżał na łóżku w swojej „piżamie". Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.

— Przyniosłem ci herbatę.

— Dziękuję. Właśnie chciałem iść po coś do picia.

Usiadł na łóżku i odebrał ode mnie kubek. Upił łyk, a potem odstawił na szafkę. Położył się znowu i spojrzał na mnie.

— Śpię od ściany. Nie chcę ryzykować, że mnie w nocy zepchniesz.

Zaśmiałem się i pokręciłem głową. On był tak przewidywalny. Podszedłem do walizki i wyciągnąłem koszulkę i czyste bokserki.

— Daj mi dziesięć minut. Wezmę prysznic i wracam do ciebie.

Kiwnął głową, a ja skorzystałem z wolnej łazienki. Wziąłem szybki prysznic. Uwielbiałem być w rodzinnym domu. Tutaj było wszystko inne i czułem się inaczej, lepiej. Dom to jednak dom, a mama to jednak mama. Rozmowy przez telefon czy video-rozmowy to nie było to samo. Wolałem się do niej przytulić czy ujrzeć ją osobiście, na własne oczy. Żałowałem, że miałem taką pracę. Teraz miało się to wszystko zmienić. Chciałem zmiany i nikt mnie nie mógł powstrzymać. Trochę więcej niż dziesięć minut minęło, zanim wróciłem do pokoju. Przekręciłem jeszcze klucz, aby nikt nie wpadł rano o siódmej. Zasłoniłem rolety i zapaliłem małą lampkę. Harry czytał książkę. „Romeo i Julię". Uśmiechnąłem się na to i położyłem się na łóżku.

— Ty też lubisz tę książkę?

— Lubię twórczość Shakespeare. I ogólnie dramaty. „Makbet" oraz „Hamlet" też są dobre.

Kiwnąłem głową. Położyłem głowę na jego ramieniu i sam zagłębiłem się w lekturę. Prawda — twórczość Shakespeare była jedyną, którą lubiłem. Nie czytałem „Makbeta" czy „Hamleta", ale miałem wszystkie książki tego autora. Mogłem nazwać siebie nogą z angielskiego, bo nigdy mi nie szedł ten przedmiot, ale to uwielbiałem. Uwielbiałem każde zajęcia w szkole na jego temat. Czułem, jak zasypiałem. Byłem wymęczony tym dniem, choć praktycznie połowę siedziałem w samochodzie, jedną czwartą spędziłem na pakowaniu siebie i Harry'ego, a resztę na spędzeniu z rodziną. Szczególnie najmłodsze rodzeństwo.

— Louis?

Otworzyłem oczy i nagle się ożywiłem. Spojrzałem na niego.

— Co się stało?

— Chciałbym zobaczyć Doncaster. Lottie mówiła, że znasz świetną kawiarnię, gdzie podają dobrą gorącą czekoladę.

— Znam. Pracowałem tam, jak chodziłem do liceum. Pójdziemy tam, obiecuję. Mamy trzy tygodnie. Możemy się z tego cieszyć.

Harry kiwnął głową i zamknął książkę. Schował ją pod poduszkę, jak to miał w zwyczaju. Obrócił się do mnie i widziałem, jak coś go gryzło, ale nie chciałem na nim nic wyduszać.

— Louis? — Zapytał. — Albo nie. Nie ważne.

Uśmiechnąłem się i położyłem swoją dłoń na jego policzku. Było gorące, a sam Harry na twarzy był czerwony. Mój uśmiech się powiększył.

— Możesz mi powiedzieć.

— Nie... Ja... Nie. Lepiej nie.

Dotknąłem kciukiem jego wargi i spojrzałem w jego zielone oczy. Były piękne jak z resztą cały on. Zbliżyłem się do niego, a potem go pocałowałem. Poczułem, jak się rozluźnia i całkowicie się poddaje mojemu dotykowi. Włożyłem swoją dłoń po jego koszulkę. Zadrżał. Przygryzłem jego wargę i oderwaliśmy się od siebie.

— Mm, właśnie o to chodziło — powiedział i uśmiechnął się do mnie. — Myślisz, że wszyscy śpią?

Zaśmiałem się, bo wiedziałem, o co mu chodziło.

— Pewnie nie, ale jutro nikogo nie będzie od ósmej do czwartej. Mama i ojczym idą do pracy, a moje rodzeństwo mają szkołę.

Kiwnął głową i ziewnął. Wiedziałem, że był zmęczony.

— Idziemy spać, słońce. Jutro będzie cały dzień.

Kiwnął głową, a ja zgasiłem światło.

— Przytul mnie.

— Oczywiście, chodź tylko bliżej — powiedziałem i objąłem go. — Tylko pamiętaj, że to łóżko nie jest tak duże, jak było w Londynie. Jak wylądujemy razem na podłodze, będzie nie wygodnie.

Brunet prychnął pod nosem i przesunął nas bardziej pod ścianę.

— Trudno. Lubię z tobą spać, nawet jakby to było na podłodze.

Uśmiechnąłem się i chwilę po tym usłyszałem miarowy oddech Harry'ego. Sam nie mogłem zasnąć. Słyszałem, jak ktoś chodził po korytarzu, otwiera drzwi, zamyka. Nie mogłem też spać przez to, co obecnie działo się ze mną. Dlaczego moje serce i całe ciało reagowało tak inaczej na Harry'ego. Starałem się nie ruszyć zbyt bardzo i dociągnąłem swój telefon. Musiałem poradzić się Liam'a, a może nawet samego Zayn'a, który był specjalistą w sprawach sercowych.

Ja: Mam chyba mały problem.

Wysłałem to i nie musiałem czekać zbyt długo na odpowiedź. Liam siedział cały czas przy telefonie. Oczywiście, jeśli akurat nic nie robi z Niall'em.

Liam: Co się stało? Coś z Harry'm?

Liam: Mamy jutro przyjechać?

Ja: Nie! Ja... Chyba miałeś rację.

Ja: Chyba się zakochałem.

Ja: Ale to nie miało być tak, Jezu.

Liam: A to chyba dobrze?

Liam: Dlaczego się przed tym bronisz?

Ja: Bo nie chcę potem cierpieć, dobrze wiesz.

Ja: Jest bardzo mała szansa na to, aby on czuł to samo co ja.

Ja: Nie mogę, jak się tego pozbyć?

Liam: Muszę cię zmartwić.

Liam: To trochę potrwa, zanim się tego pozbędziesz.

Ja: Dzięki, wcale nie pocieszyłeś.

Liam: Jak chcesz, mogę przyjechać z Niall'em w któryś dzień.

Liam: Niall wybadałby teren z Harry'm i na pewno mi potem powie.

Liam: A potem ja ci powiem.

Liam: Będziesz wiedział, na czym stoisz.

Ja: Myślisz, że Harry powie to Niall'owi?

Liam: Są przyjaciółmi, oni mówią sobie wszystko.

Liam: Teraz się nie zadręczaj, tylko idź spać, bo pewnie jesteś zmęczony.

Liam: Dobranoc, stary.

Uśmiechnąłem się i spojrzałem na Harry'ego.

Ja: Dziękuję, dobranoc.

Love game → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz