Rozdział 14: LOUIS

1.3K 115 12
                                    


Nie wiem, czy bardziej byłem zmartwiony, czy wkurzony. Harry'ego nie było od kilku godzin, miał wyłączony telefon i totalnie nas olał. Byłem też zły o zachowanie Niall'a. Jego przyjaciel rozpłynął się w powietrzu, a on spokojnie sobie siedział i nic z tego nie robił. Byłem już naprawdę wkurwiony.

— Tommo, spokojnie, bo zaraz ci zacznie z uszu parować.

Spojrzałem groźnie na blondyna, a on jedynie prychnął pod nosem. Zmrużyłem oczy i wybrałem ponownie numer Styles'a. O dziwo — był sygnał.

— Halo?

— Halo?! Co ty sobie wyobrażasz człowieku?! Czy ty chcesz, abym na zawał zszedł?! Czy ty jesteś normalny?! — Krzyknąłem i wstałem z miejsca. — Zdajesz sobie sprawę, że są osoby, które się o ciebie martwią?! Czy możesz mi powiedzieć, gdzie jesteś i gdzie byłeś?! Najlepiej się stamtąd nie ruszaj! Zaraz po ciebie przyjdę!

— Louis...

— Nie ma Louis! Gdzie jesteś?!

— Louis, kurwa jasna! — Krzyknął tak głośno, że musiałem odsunąć telefon od ucha. — Słyszę cię, jak drzesz się przez ścianę! Od dwóch godzin jestem w pokoju! Spałem. A wcześniej byłem coś zjeść, bo z wami się nie dało. Mam w dupie co sobie myślisz. Najlepiej...

— O nie! Idę do ciebie i porozmawiamy sobie inaczej!

Rozłączyłem się i nic nie mówiąc, wyszedłem z pokoju. Popędziłem do naszego i wszedłem. Zauważyłem Harry'ego, który wycierał mokre włosy ręcznikiem. Zaschło mi w ustach. Jego klatkę piersiową zdobiły tatuaże. Cholera, było ich tak dużo.

— Co ty sobie...

— Louis, skończ. Nie dało się z wami iść coś zjeść. Byłem głodny i nie obchodziło mnie, co robiłem. Kiedy zjadłem, wróciłem tutaj, a was nie było. Niedawno wstałem i włączyłem telefon. Koniec przesłuchania?

Kiwnąłem głową i Harry wszedł do sypialni. Nadal tam stałem. On był kurwa idealny. Oparłem się o ścianę i westchnąłem. Cholera jasna, pomyślałem. Miałem z nim spać! Przygryzłem wargę i ruszyłem w stronę pomieszczenia, w którym znajdował się brunet. Leżał na łóżku i przeglądał coś na telefonie. Wyszukałem swoją prowizoryczną piżamę z walizki i wziąłem szybki prysznic. Harry musiał wyciągnąć nasze ręczniki i potrzebne kosmetyki. Dziękowałem mu w myślach. Po wytarciu ciała i włosów ubrałem bokserki i rozciągniętą koszulkę. Wróciłem do sypialni. Harry pisał coś na telefonie i nie zwrócił na mnie uwagi. Położyłem się i wziąłem swój telefon.

— Jesteś na mnie obrażony?

Westchnąłem i obróciłem się w jego stronę.

— Nie. Martwiłem się. Masz nogę w gipsie. Mogli cię obrabować, zrobić cokolwiek i nie dałbyś sobie rady, Harry. Poza tym miałeś wyłączony telefon.

— A Niall się też martwił?

Przygryzłem wargę i wiedziałem, że zostałem sprzedany. Ile to już było? Nawet nie pamiętałem. Przypuścimy, że był remis. Siedem do siedmiu. Cholera. Chciałem to wygrać.

— Nie? On w ogóle mnie wkurzał! — powiedziałem i założyłem ręce na krzyż. — Egoistyczny dupek!

Harry parsknął śmiechem i spojrzał na mnie.

— Niall wie, że czasami chcę być sam. To normalne Louis. A z wami nie dało się iść zjeść. Wolałem iść sam, a potem wrócić do hotelu. Zachciało mi się spać, więc się na chwilę położyłem, a potem zapomniałem włączyć telefonu. To wszystko.

Być może odetchnąłem z ulgą. Być może. Okay — odetchnąłem z ulgą. Spojrzałem na Harry'ego, który w dalszym ciągu pisał coś na telefonie.

— Co robisz? — Zapytałem i przysunąłem się bliżej.

— Odpisuję na e-maile. Zazwyczaj robi to Niall, ale od pewnego czasu ja. Nudzi mi się.

Przygryzłem wargę. Przybliżyłem się bardziej i położyłem głowę na jego ramieniu. Zerknąłem na wyświetlacz telefonu. Rozszerzyłem oczy, kiedy zdałem sobie sprawę, że odmawiał Pumie.

— Co ty najlepszego robisz? Komu jeszcze odmówiłeś?

— Louis no! Jezu...

— Nie ma "Jezu"! — Podniosłem się. — Czy ty jesteś normalny? Komu jeszcze masz zamiar odmówić?

— Boże! Adidas też do mnie napisał. Widziałem też drugiego e-maila od Gucci i od kogoś tam jeszcze! Nie wiem! Dużo mam przez ciebie zleceń. Internet już huczy o tym, że jestem twoim fotografem. Tyle z mojej prywatności.

Rozchyliłem usta. O cholera!

— Ustal z nimi terminy, a potem ustalimy mój grafik. Wyskoczysz na te parę sesji. To nic wielkiego.

— Ale...

— Nie ma 'ale', ja i tak rozstanę się z tym klubem. Nie wiem, czy jak zerwę umowę, film nadal będzie mnie obowiązywać, ale książka jak najbardziej, a poza tym... I tak potrzebowałbym fotografa, a że mam cię pod ręką to, czemu nie?

— I tak obowiązuje nas dwuletnia umowa, ze względu na wszystko, Louis. Zapomniałeś?

Kiwnąłem głową. Doskonale o tym pamiętałem. Patrzyłem, jak kasował wiadomość, a potem napisał, że się zgadza i prosi o termin. Napisał tak jeszcze parę razy i odłożył telefon.

— Muszę powiedzieć Niall'woi. Nie chcę, aby jego telefon zamienił się w wibrator od telefonów i wiadomości od zleceniodawców — powiedział i się zaśmiał. Uwielbiałem jego śmiech. — Naprawdę chcesz rzucić klub?

— Nie chcę, aby mnie sprzedali, Harry. Grałem w nim od pięciu lat. Jestem przyzwyczajony, a oni chcą się mnie pozbyć. Jutro są rozmowy na ten temat. Jeżeli powiedzą mi to jutro... Powiem, że rozwiązuję umowę i mam ich w dupie. Jeżeli tego mi nie powiedzą, to sam im powiem, a potem rzucę papierami o stół i wyjdę.

— Co za skurwiele!

Zaśmiałem się i znowu oparłem się o jego ramię.

— I to wielkie! Nie ma co się przejmować nimi. Niedługo się od nich uwolnię. Myślałem nad jakimiś wakacjami, co ty na to?

— Louis...

— Harry...

— Lewis!

— Harold!

— Jesteś nieznośny! — Prychnął pod nosem, ale potem spojrzał na mnie. — Gdzie proponujesz?

— Malediwy? A może Hawaje? Ani tu, ani tu nie byłem.

— Malediwy są piękne. Widziałem na zdjęciach. Mógłbym porobić tam sporo zdjęć. Hawaje też są cudowne.

Uśmiechnąłem się i kiwnąłem głową. Och, Harry.

— Rzut monetą? — Zapytałem, a on przytaknął. — Masz monetę?

Wyciągnął w kieszeni.

— Dobra, ta strona to Malediwy, a tamta na Hawaje. Gotowy? To raz, dwa i trzy! Rzucił pensem i później go złapał. Uśmiechnął się szeroko.

— Malediwy! — powiedział uradowany. — I nie myśl sobie, że oleję sprawę z finansami. Dołożę się do wakacji i mnie to nie obchodzi.

Kiwnąłem głową. I tak wiedziałem, że nic nie dołoży. Mógł zrobić przelew i bawić się tak w nieskończoność. Przesyłałbym mu to z powrotem, a nawet podwyższoną kwotę o parę dolarów, aby wreszcie się uspokoił.

Z Harry'm tak było. Był uparty jak osioł, ale nadal słodki i z uroczymi dołeczkami.

Love game → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz