Rozdział 59: HARRY

768 62 3
                                    

Ostatni czas był bardzo stresujący. Wyjazd do Paryża, potem jechałem z Lottie, trochę pomagałem jej w ogarnięciu spraw związanych z obrabianiem zdjęć, umawiałem ją na różne sesje. Ludzie byli z niej zadowoleni, a mnie chwalili, że znalazłem taki cudowny talent. Niektórzy twierdzili, że jej zdjęcia się lepsze od moich, a inni, że nigdy to nie będzie to samo. Pytali też o przyczynę. Odpowiadałem szczerze. Chciałem się zając domem, dziećmi, zapewnić im pełną rodzinę, nawet jak Louis będzie w trasie.

— Harry?

— Co się stało?

— Twój telefon dzwoni.

Spojrzałem na niego i faktycznie. Posłałem Lottie uśmiech i wziąłem go do ręki. Louis. Starał się naprawdę dzwonić do mnie codziennie. Oczywiście w granicach stref czasowych i godzin. Teraz miał być praktycznie cały miesiąc w Los Angeles. Mimo że wytwórnie miał w Londynie, sprawy związane z wywiadami musiał załatwiać w LA. Nagrywali też coś na zapas, tak przynajmniej mi mówił.

— Halo?

— Cześć, skarbie — powiedział, a ja szeroko się uśmiechałem. Naprawdę nie sądziłem, że Louis mógł tak bardzo przestrzegać tego, czego mi obiecał. — Co dzisiaj robiliście?

— Nic ciekawego. Anne jest chora, byłem z nią dzisiaj u lekarza. Boję się, że Nick się od niej zarazi. Zanim zaczniesz panować, spokojnie. To zwykłe przedsiębierne, ale wolałem, aby lekarz to sprawdził. Nick za to je coraz więcej i dogania Anne.

Mogłem opowiadać godzinami to, co nasze dzieci robili. Louis tego słuchał. Czasami nawet jak dzwonił do mnie, kiedy u niego był wieczór i kładł się spać, a u mnie była szósta rano i nie spadłem, pomagałem mu w ten sposób zasypiać. Mówiłem, co maluchy zrobiły, co mamy w planach na kolejny dzień. Louis'a to naprawdę interesowało. Czasami był zmęczony, że dzwonił dosłownie pięć minut przed snem. Nie raz już tak było, że w Londynie była ósma rano, a tam północ i on dopiero szedł spać. Nie wiedziałem, co robił tak późno. Niall też milczał jak zaklęty. Oczywiście, wypchałem go z domu, kiedy wpakował mi się z walizką w dniu ich wyjazdu. Nie chciałem, aby Niall się z nim rozstawał na tak długo. Musiał być przy nim. Było to dla niego dobre.

A co do ich kłótni w styczniu? Niall przed nią poszedł się przebadać. Chciał zrobić profilaktyczne badania, bo dawno ich nie robił, a od czasu od czasu czuł się strasznie słabo i nawet witaminy, sen czy dobra dieta nie pomagały. Wolał się upewnić, czy wszystko jest dobrze. Okazało się, że jego organizm wariował. A to wszystko przez jeden hormon, który dopiero w tym wieku, zaczął wariować. Miał to samo co ja, tylko o wiele później.

Nawet nie mogłem wyobrazić sobie szczęścia Liam'a, kiedy to usłyszał. Chciał mieć z nim dzieci, sam o tym myślał i dopiero chciał o tym z nim rozmawiać. Kiedy rozmawiałem z nim na osobności, powiedział, że nie chciał wyskakiwać z pierścionkiem. Wiedział, że Niall to była ta osoba, z którą chciał spędzić resztę życia, stworzyć rodzinę. Podobało mi się to bardzo, bo Liam był odpowiedni. Znosił jego dziwne humorki, akceptował wady Horan'a i po prostu widziałem tę miłość.

Ja i Louis to był temat rzeka. Było dobrze, owszem. Nadal potrafił być irytującym, przewrażliwionym dupkiem, który trzymałby mnie i dzieci w domu, ale wiedziałem, że robił to tylko dlatego, że się martwił. Denerwowało mnie to na początku, ale teraz przyzwyczaiłem się do tego. Nawet z odległości kilkuset kilometrów, potrafił działać mi na nerwy. Lottie też maczała w tym palce, jak tylko była w domu. Stwierdziła, że na razie podoba się tak, jak jest. Wolała zostać przy mnie, a potem otworzyć coś swojego. Namawiałem ją też do tego, aby została przy mnie tak długo, jak będzie tego chciała. Nie zamierzałem ją zwolnić przez najbliższy... Długi czas. Mama Louis'a nadal mi dziękowała za to, że jej tak bardzo pomagałem. Wiele razy mówiłem jej, że to była czysta przyjemność i nie musiała mi dziękować na każdym kroku. Lottie naprawdę zasługiwała, a ja robiłem to, co uważałem za słuszne.

— Myślisz, że moglibyście przylecieć do Los Angeles?

— Louis... Namawiasz mnie po raz kolejny. Dzieci są za małe. Nie chcę też, aby coś im się stało. Gdyby tylko były starsze. Nie chcę ich stresować. Za dwa miesiące i tak pojedziemy z tobą na trzy koncerty. Myślisz, że to jest odpowiedni czas, aby lecieć gdzieś za ocean?

— Wiem, przepraszam. Po prostu... Tęsknie za wami i bardzo chcę was zobaczyć.

— Masz czas, aby zadzwonić na Skype? — Zapytałem, zerkając na matę od zabawy. Maluchy nie spały. — Anne i Nick nie śpią.

— Mam. To za pięć minut.

Rozłączył się, a ja spojrzałem na Lottie.

— Weźmiesz Nick'a? Pójdę na górę, bo i tak mam tam laptopa, a potem ich uśpię, bo to najwyższa pora na drzemkę.

— Jasne.

Kiwnąłem głową i wstałem. Chwyciłem dziewczynkę, a Lottie chłopca. Poszliśmy na górę i położyliśmy ich w leżakach, które miały jeszcze funkcję bujania. Bardzo lubili w tym siedzieć, a szczególnie spać. Włączyłem laptopa i zalogowałem się na Skype. Po chwili miałem połączenie od Louis'a. Odebrałem i ukazała mi się jego uśmiechnięta twarz.

— I tak to nie jest to samo, co widzenie się w rzeczywistości. Nie mogę was przytulić! Denerwuje mnie to!

— To może czas na wolne?

Widziałem, jak się zmieszał.

— Nie mogę skarbie. Gdybym tylko mógł... Już bym był w Londynie. Mam jeszcze dwa wywiady w radiu, jakieś w telewizji i jakieś spotkania. Już nawet nie pamiętam, o co, po co i dlaczego. Za dużo tego jest.

Widziałem jego niezadowoloną minę i teraz nawet mógłbym się zgodzić, aby do niego pojechać. Razem z dziećmi, ale nie mogłem, choć rwało mnie do niego. Niall mówił, aby zobaczyć, czy jestem w stanie wytrzymać bez niego, chociażby miesiąc. Trasa zbliżała się nie ubłaganie, a mnie to denerwowało. Bałem się. Po prostu się bałem, jak to wszystko miało się potoczyć. Ufałem mu bezgranicznie i nie obawiałem się, że mógłby mnie zdradzić. Nie. Ja bałem się tego, że mógłby się znudzić, zapomnieć o nas. A to było gorsze od zdrady. Ja bym to przeżył, ale co miałem wytłumaczyć dzieciom? Teraz były małe i niewiele pojmowały, ale co później?

— Harry...

— Słucham?

— Naprawdę chcę cię przytulić, pocałować. Spędzić z tobą czas, jak i z dziećmi.

— Kochanie...

— Dlaczego ciągle mi odmawiasz, co?! Dlaczego po prostu nie możesz się spakować i przyjechać, chociażby na parę dni? — Zapytał, a ja zacisnąłem usta. Nie chciałem zaczynać kłótni. Zbyt długo było spokojnie. — Nawet nie wiesz, jak za wami tęskni! Mógłbyś o tym pomyśleć, a nie mówić tylko o sobie!

— Mówić tylko o sobie? Nigdy nie mówiłem ci, jak się czuję czy co robiłem. Zawsze ci mówiłem o dzieciach, co robiły, co jadły! Ty nawet nie pytasz mnie o nic. Twoje pytanie, które zadajesz jako pierwsze to "Co robiliście?", a potem ja nawijam o dzieciach, a na końcu stwierdzasz, że musisz skończyć, bo albo jesteś zajęty i masz tylko chwilę, albo jesteś zmęczony i idziesz spać, ale tak, ja jestem egoistą, który tylko się martwi o dzieci. Nie wiem, jakby zniosły taką długą podróż samolotem, nie wiem, czy nie płakałby by, nie wiem, czy ja sam bym sobie poradził. Niall jest z Liam'em, a Liam jest z tobą. Lottie nie może lecieć. Pomyśl Louis, zanim cokolwiek powiesz. Nawet nie wiesz, jaki jestem zmęczony, kiedy oni na przemian w nocy płaczą. Anne ma kolki i nie daje mi spać, bo tak przeraźliwie płacze, a ja nie mogę nic zrobić! Nawet Lottie bierze do siebie Nick'a, aby on nie zaczął płakać. Byłem u lekarza, zanim zaczniesz pytać. Dał mi krople, ale one nie pomagają. A ty swoimi narzekaniami, że "Mógłbyś przyjechać" to pogrążasz mnie dalej.

Love game → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz