Rozdział 23: HARRY

1.2K 100 3
                                    


Patrzyłem się na Niall'a i Liam'a, który szli ze swoimi bagażami do mojego mieszkania. Miałem nadzieję, że nie spalą mi go. Położyłem klucze na blat w kuchni i zawołałem ich. Musiałem im wszystko wytłumaczyć. Niall już prawie zespół ekran, gdzie zamawiało się zakupy. On zawsze miał jakiegoś pecha w rękach.

— Dobra — powiedziałem i pokazałem na urządzenie. — Liam, myślę, że ty jesteś na tyle odpowiedzialny, aby tym zarządzać. Mechanizm jest prosty. Wybieracie kategorię, produkt i dodajecie do koszyka. Pieniądze są pobierane z mojego konta. Żyjecie na mój koszt, więc proszę was, nie puście mnie z torbami. Zróbcie raz w tygodniu większe zakupy. Możecie sobie ustawić, że codziennie rano będziecie mieć dostarczane ciepłe pieczywo. Nie wiem, na ósmą czy na dziewiątą. Kurier przynosi i zostawia przy drzwiach. Nikt wam tego nie zabierze, bo korytarze i cały obiekt jest bardzo mocno zabezpieczony i monitorowany.

— To wszystko?

— Zadzwoniłem też do recepcji, portierni? Nie ważne. Gdyby was zatrzymano, pokażecie dowód tożsamości i nie będziecie mieć problemów. Mam tylko jeden komplet kluczy. Nie zgubcie mi go, bo inaczej was zabiję, a Louis mi w tym pomoże.

Obaj prychnęli, ale nie przejąłem się bardzo.

— Rolety są podwijane automatycznie. O siódmej jadą do góry, a zasuwają się o jedenastej. Będziecie mieli czas, aby podziwiać miasto. Jest bardzo pięknie. Zawsze możecie to zmienić, ustawienia są w korytarzu. Payne się połapie, a ty Niall nic nie dotykaj ani mi nie niszcz.

— Za kogo ty mnie masz?! — Zapytał z oburzeniem. — Nic ci nie zepsułem.

— Poduszkę mi rozprułeś! Trzymałeś ją tylko w rękach! Dobra, nieważne. Mam nadzieję, że robię dobrze, zostawiając was tutaj z nim wszystkim.

— Idź już stąd. Louis na pewno czeka już przy samochodzie — powiedział Liam i pokazał na drzwi. Uśmiechnąłem się do niego. — I tym razem pamiętajcie o zabezpieczeniach.

Otworzyłem usta, aby coś powiedzieć, ale wyprzedził mnie śmiech Niall'a. Poczerwieniałem na twarzy.

— Jesteście okropni! Pieprzcie się!

Liam spojrzał na Niall'a i szeroko się uśmiechnął.

— Na pewno wykorzystamy waszą nieobecność.

— Tylko nie na kanapie, nie w kuchni!

Payne zaśmiał się głośno. Westchnąłem i ruszyłem w kierunku drzwi.

— Bawcie się dobrze i... No, nie chcę mieć w koszu pełno prezerwatyw. Posprzątajcie po sobie. Będę dzwonić!

Kiwnęli głową i zamknąłem za sobą drzwi. Zjechanie windą zajęło mi chwilę, a potem doczłapałem się do samochodu. Louis czekał przy samochodzie i palił papierosa. Wywróciłem na to oczami.

— Wsiadaj do środka i nie stój tak. Odsunąłem specjalnie siedzenie, może to coś pomoże — powiedział i rzucił peta na ziemię. Zadeptał go butem, a ja miałem ochotę go udusić. Dlaczego śmiecił!? — Będziemy jechać trzy godziny. Zatrzymamy się gdzieś, jak będzie ci nie wygodnie.

Kiwnąłem głową i wsiadłem do środka. Ułożyłem się wygodnie. Miałem nadzieję, że dojedziemy w te trzy i pół godziny. Chciałem już poznać Lottie i resztę rodzeństwa Tomlinson'a. Miałem też dla każdego co nieco. Nie lubiłem jechać z pustymi rękami. Było mi tak głupio. Louis też nakupił pełno rzeczy, które jego zdaniem przydadzą się wszystkim. Nie kwestionowałem w to. To była jego rodzina. Ja kupiłem pełno słodyczy, bo kto nie lubi słodkiego? No właśnie! Oparłem się o szybę i poczułem, jak ruszył.

— Dokładnie ile będziemy jechać?

— Coś koło trzech godzin i piętnastu minut. Tak pokazuje nawigacja, ale musimy wyjechać z miasta. Tutaj są największe korki.

Kiwnąłem głową i zapanowała cisza. Nie krępowała nas, to był ten przyjemny rodzaj ciszy. Ja miałem ochotę spać, a Louis... No. Louis był kierowcą.

— Harry?

— Co się stało? — Zapytałem i otworzyłem natychmiast oczy.

— Nie. Chciałem po prostu z tobą porozmawiać — powiedział. — Kiedy dowiedziałeś się, że... Że możesz urodzić dziecko? Jeżeli to dla ciebie zbyt osobisty temat, to nie musimy o tym rozmawiać.

Westchnąłem i poprawiłem się na siedzeniu.

— Jest dobrze. W wieku szesnastu lat? Zaczęły się niekontrolowane wybuchy gorąca, mama nie wiedziała, co się działo i zabrała mnie do lekarza. Przed tym, bardzo łatwo było mnie rozzłościć, denerwowałem się wszystkim i bardzo łatwo się podniecałem. To doprowadzało mnie to takiego stanu, że musiałem zostawać w domu, bo nie miałem siły wstać. Kiedy lekarz zrobił mi badania, zauważył, że mam podwyższony jeden hormon. Wydawało mu się to podejrzane. Wysłał mnie do ginekologa, który zajmuje się mężczyznami właśnie takimi jak ja. I tamten potwierdził to, że mogę mieć dzieci. Przepisał mi tabletki, które to hamowały i nie jest to tak uciążliwe, jak wcześniej. Ostatnio zauważyłem, że te tabletki nie działają tak, jak powinny. Może skład jest zmieniony, nie wiem — powiedziałem i na chwilę zamilkłem. — Wtedy... Ja nie kontrolowałem siebie. Nie myślałem o tym, co może być później, tylko chciałem i już. Przepraszam, nie chciałem, abyś teraz myślał nad tym. Nie chciałem ci sprawić ci problemu.

— Nie! Nie o to mi chodzi. Trochę o tym czytałem i wiem, że w pewnych momentach przestaje się myśleć. Nie mam ci tego za złe. Wiem, że to w pewnym sposób... Nie wiem, jak to nazwać.

— Na początku był to mój kompleks — przerwałem mu. — Mama długo ze mną o tym rozmawiała. Mówiła, że jestem wyjątkowy, że mogę dać nowe życie. Teraz, po wielu przemyśleniach, szukania informacji, sam doszedłem do wniosku, że to jest dar. Mogę dać życie nowemu człowiekowi, opiekować się nim i wprowadzać w ten dorosły świat.

— No właśnie! Nie ma co nad tym rozpaczać. Jeśli jakimś cudem, los z nas zakpi, to... To na pewno pomogę ci z dzieckiem. Nie zostawię cię samego, Harry.

— Ja... Nie chcę ci niszczyć...

— Boisz się opinii publicznej? Daj spokój! Ludzie zawsze będą gadać. Oni nie odpuszczają. Zrobiłem tyle kontrowersyjnych rzeczy, że dziecko to będzie mój ratunek. Uwierz mi.

Uśmiechnąłem się, ale i tak nie byłem przekonany. Bałem się tego. Nie chciałem, aby cokolwiek było robione pod publikę.

— Idź spać. Czeka nas długo stanie w korkach. Obudzę cię na pierwszym postoju, dobrze?

Kiwnąłem głową i ułożyłem się wygodnie na fotelu, o ile się dało. Nie narzekałem, bo Louis był w stanie zawrócić i nigdzie nie pojechać. Wiedziałem, jak bardzo chciał jechać do swojej rodziny. Trochę mu tego zazdrościłem. Miał do kogo jechać, spędzić czas. Ja miałem jedynie Niall'a, ale go nie chciałem wiecznie zatrzymywać przy sobie. Miał też swoje życie. Nie chciałem zabierać mu tej wolności. Nie chciałem, aby był ode mnie uzależniony. Poświęcał się dla mnie, jeździł wszędzie ze mną, mieszkał. Czasami czułem się podle z tego powodu, a jeszcze bardziej, kiedy myślałem o jego rodzinie.

— Miałeś spać.

Podskoczyłem na swoim miejscu i spojrzałem zły na Louis'a, który parsknął śmiechem.

— Prawie spałem.

— Nie spałeś, nie kłam. Nie myśl tyle, bo osiwiejesz.

Love game → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz