Rozdział 51: HARRY

776 61 1
                                    

Nudziło mi się. Siedziałem tutaj trzeci dzień i naprawdę mi się nudziło. Spojrzałem na drugie łóżko, gdzie spał Louis. Był zbyt uparty, aby pojechać do domu na noc. Wyskoczył tylko stąd raz. Do domu, aby wziąć prysznic po podróży, zapakować jakieś ubrania i dwa dni już tutaj siedział. Pomagał mi podczas kąpieli, bo sam na pewno bym sobie nie poradził. To tak bardzo nie wkurzało. Przez trzy tygodnie miał być w domu. Byłem hipokrytą, bo chciałem, aby był w domu, a teraz znając jego naturę panikarza, nie da mi nawet wstać z łóżka. Można jeszcze odwołać odwołanie wywiadów czy cokolwiek co on miał? Westchnąłem i spojrzałem tym razem na okno. Ranem zbliżał się dużymi krokami. Ja nie spałem już od godziny. Była piąta, a ja... Ja nie miałem co robić. Gładziłem delikatnie brzuszek, czując delikatne ruchy. Ja nie spałem, dzieci nie spały. To był prosty układ. Te małe potwory wyczuwały. Wkurzało mnie to bardzo, ale nic nie mogłem poradzić. Chciałem mieć je przy sobie. Trzymać w ramionach.

Mimo że nie było to planowane, ja je tak bardzo kochałem.

Potem spojrzałem na Louis'a. Zacisnąłem usta w cienką linię. Co, jeśli Niall ma rację? Louis tylko jest ze mną dla dobra dzieci? Co, jeśli przed trasą zostałby się ze mną w normalnych okolicznościach? Co, jeśli on... On mnie nie kocha?

Zamrugałem szybko, aby pozbyć się łez. To nie mogła być prawda. Louis zarzekał się, że mnie kocha. Mnie i dzieci. To nie mogło się skończyć.

A co jeśli Louis naprawdę chce zrobić dobrą reklamę na dzieciach? Kochający ojciec, który ma do kogo wrócić po trasie.

— Harry?

Podskoczyłem na swoim miejscu i wziąłem głęboki wdech.

— Nie strasz mnie, proszę cię. Zejdę na zawał niedługo.

— Przepraszam. Czemu nie śpisz? Jest przez szóstą dopiero. Pani doktor będzie dopiero o ósmej, wtedy z nią pogadam, dobrze?

Kiwnąłem głową.

— Nie mogę spać. Dzieci nie śpią. Nudzi mi się tutaj, mają niewygodne łóżka, a to do dają do jedzenia to po prostu... Niedobrze mi po tym bardziej niż po frytkach. Chcę do domu, Louis. Nie wytrzymam tutaj dłużej ani tego, że będę musiał tutaj przesiedzieć dwa miesiące. Zwariuję. Błagam, naprawdę chcę do domu. Będę siedział na tyłku w salonie, będę jadł te zielone paskudztwa, ale chcę do domu.

Nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem płakać. Starłem szybko łzy z policzków. Poczułem, jak Louis mnie przytula.

— Zrobię wszystko, abyś wrócić do domu, tak? To pewnie chwilę potrwa.

Nawet nie zauważałem, kiedy zacząłem płakać. Nie mogłem tego opanować. Naprawdę chciałem wrócić do domu. To miejsce nie było dobrze. Coraz więcej się stresowałem, nie mogłem spać. A pani doktor sama mówiła, że teraz spokój mógł mnie uratować. A tu go nie miałem.

— Chcę jak najprędzej. Nie mogę tutaj być. Ja...

— Shh, skarbie. Spokojnie. Niczym się nie denerwuj, tak? Powiedziałem, że porozmawiam z panią doktor to, porozmawiam. Myślę, że dzisiaj jest odpowiedni czas. Jesteś po badaniach, wyniki są naprawdę bardzo dobrze, tylko doktor martwi się oto, aby więcej nie miał takich bóli. Boję się o ciebie. Nie mogę was stracić.

Spojrzałem na jego twarz. Na policzkach też miał łzy. Starłem się i lekko uśmiechnąłem.

— Obiecuję siedzieć grzecznie na tyłku, nie oglądać żadnych portali, gdzie mogą pojawić się plotki, nie czytać komentarzy, nie wdawać się w dyskusję w internecie, będę jadł regularnie, pić dużo wody, cokolwiek mi dacie. Ugh! Będę tylko leżeć, oglądać filmy, jeść i jęczeć z bólu pleców, nóg albo... Albo będę cicho i nie będę.

Louis zaśmiał się i kiwnął głową.

— Skarbie, jak dla mnie, możesz. Jak pani Colins się zgodzi, najpóźniej do... Środy znajdziesz się w domu tak? Poszukam najlepszą pielęgniarkę, która specjalizuje się w położnictwie.

Kiwnąłem głową i poczułem ciepło na sercu. Louis o mnie się martwił. To wystarczający dowód, że mnie kocha, prawda? Nie mogło być inaczej. On mnie naprawdę kocha, pomyślałem, wypchaj się Niall.

— I kochanie, nie myśl tyle. Damy radę, tak? Kocham cię.

— Ja ciebie też kocham.

Dlaczego wydało mi się, że jego słowa były bardzo szczerze? Szczere i kryły się za tym pewne obawy? Naprawdę nie chciałem o tym myśleć. Miałem mieć go przez trzy tygodnie, zanim znowu wyjedzie na wywiad. Fakt, że nie powiedziałem mu wszystkiego. Zamierzałem śledzić w internecie na bieżąco wszystkie informacje. Ufałem mu, ale... ale byłem zazdrosny. Miałem z tyłu głowy cichy głosik, który mówi: "Tomlinson cię zostawi, prędzej czy później". Nie chciałem być sam.

— Nie myśl tyle skarbie. Spróbuj się przespać, dobrze? Jak się obudzisz, to pewnie będę po rozmowie z panią doktor — powiedział i lekko ścisnął moją dłoń. — Posiedzę tutaj z tobą, dobrze? Zamknij oczy i zaśnij.

Zrobiłem tak, jak powiedział. W pewnym momencie poczułem ciepło na brzuchu i przysunąłem się w jego stronę. Louis działał bardzo... Bardzo kojąco na gwałtowne ruchy dzieci. Jakby one wyczuwały.

I faktycznie zasnąłem. Kiedy się obudziłem i spojrzałem na zagarek, dochodziła już jedenasta. Rozszerzyłem oczy i rozejrzałem się po sali. Nikogo nie było, jednak talerz z kanapkami stał na stoliku i był przykryty, a obok niego stał kubek. Pewnie z zimną herbatą. Jednak ani trochę mi to nie przeszkadzało. Chwyciłem ręką kubek, który wysunął mi się z ręki. Trzasnął o ziemie. Spojrzałem na podłogę. Poczułem pieczenie pod powiekami. Drzwi od pokoju otworzyły się z lekkim trzaskiem o ścianę. Spojrzałem wystraszony na Louis'a i panią doktor.

— Ja pierdolę, jakie szczęście! — powiedział Louis i znalazł się przy mnie, omijając rozbity kubek i rozlaną herbatą. — Mogłeś mnie zawołać! Nic ci się nie stało? Wszystko dobrze? Zaraz to posprzątam. Tak, ty się nie ruszaj. Zaraz posprzątam.

— Louis, zaraz pani sprzątaczka przyjdzie. Nie dotykaj rozbitego szkła!

Spojrzałem na kobietę i otarłem łzy.

— A teraz, proszę, nie płaczemy. To może się każdemu zdarzyć, tak? To nic wielkiego. To tylko szklanka — powiedziała i podeszła bliżej łóżka. Miała przy sobie jakiś plik dokumentów. — Rozmawiałam z Louis'em.

Zamrugałem szybko i zerknąłem z nadzieją na szatyna. On tylko uśmiechnął się delikatnie.

— I...? Ja naprawdę chcę do domu. Nie mogę tutaj wytrzymać. Miałem się nie denerwować, ale nie mogę się opanować, jak tutaj jestem! Nie wygodnie mi, co mnie wkurza i...

— Będziesz mógł wrócić do domu, ale pod kilkoma warunkami.

— Słucham? Zrobię wszystko!

— W takim razie, moja znajoma, pielęgniarka położna będzie przychodzić do ciebie codziennie, od ósmej do czwartek. Zgłaszasz jej każdą rzecz, od złego samopoczucia aż do jakiejkolwiek potrzeby, czy to byłaby herbata, czy kanapki. Została już uprzedzona. Nie możesz się sprzeciwiać, kiedy będzie mówiła, że coś będzie dla ciebie dobrze. Ona zna się na swoim fachu. Pracowała kilkanaście lat przy mnie, nigdy na nią nie narzekałam. Raz w tygodniu na kontrolę. I to będzie piątek. Co piątek widzę cię w moim gabinecie. Chcę kontrolować na bieżąco stan maluchów. Nie chcę, aby cokolwiek poszło źle. Chcę dobrze dla ciebie i waszych dzieci. Dieta bardziej dopasowana, chciałam cię namówić na ćwiczenia, ale w tym przypadku to odpada. I jeszcze jedno — zero stresu, zero czytania jakichkolwiek artykułów, oglądania filmików, unikania tematów Harry Styles, Louis Tomlinson czy podobnych. Słuchasz Louis'a, a kiedy go zabraknie to kogokolwiek, kto będzie przy tobie po czwartej, tak?

— Oczywiście! Zgadzam się na wszystko!

— Świetnie! W takim razie zrobimy dzisiaj jeszcze badania, USG i najpóźniej za dwa dni znajdziesz się w domu.

Uśmiechnąłem się szeroko, kiwając głową. Teraz będzie idealnie.

Love game → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz