Rozdział 11: HARRY

1.5K 108 8
                                    


Nienawidziłem się pakować i opuszczać miejsca, w których było mi nad wyraz dobrze. Dom Louis'a był takim miejscem. Nawet zdążyłem się przywiązać do syfu, który on po sobie zostawiał. Często po nim sprzątałem. Głownie salon. Koszulka czy dresy rzucone w kąt były codziennością. Liam zabierał brudne naczynia, a ja ubrania. Louis czasami się z nas śmiał.

— Niall, frajerze. Pomóż mi — powiedziałem do telefonu, kiedy blondyn odebrał. — Nie wiem co wziąć.

— Przywieść ci resztę twoich rzeczy?

— Kocham cię stary. Czekam na ciebie.

— Ciekawe, w co ja to włożę!

— Kartony są gdzieś w moim pokoju od przeprowadzki. Weź, włóż te rzeczy i przywlecz twój wielki tyłek do mnie.

Prychnął i się rozłączył. Wyrzuciłem wszystkie swoje ubrania z szafy i usiadłem na podłodze. Gdyby Louis zobaczył, że stałem dłużej niż dziesięć minut, rozpętałoby się piekło. Prawiłby kazania na temat tego, że nie mogłem odciążać nogi i powinienem siedzieć. Co za cholerny człowiek. Wkurzająca cholera. Postawił mi jasne warunki, ile mogłem chodzić, ile stać, a ile siedzieć. On najchętniej położyłby mnie w łóżku, przypiął pasami i sam się mną opiekował. Powtórzę: Wkurzająca cholera. Na świecie nie było jeszcze tak wkurzającego mnie człowieka. Nikt mnie nie doprowadzał do takiego szału jak właśnie Louis. Jego ciągłe odzywki czy jego uśmiechy. Bezczelny i... Dupek!

Nie musiałem czekać długo na Niall'a. Przyjechał po godzinie i przytargał ze sobą trzy pudła ubrań. Wyszczerzyłem się do niego.

— Z czym masz problem? Zaraz go rozwiążemy.

— Jezu, ja po prostu nie wiem co ze sobą wziąć. To tyle! Pomóż mi.

— Harry — powiedział i parsknął śmiechem. — Czy ty się czasami nie uderzyłeś w głowę?!

— Ale z ciebie dupek, Niall! Nie byłem już długo w Londynie. Nie wiem, jak tam teraz jest, nie wiem ile wziąć par spodni i ile bluzek. Pomóż mi, cholera jasna.

— Spokojnie. Dobrze, że ja jestem spakowany!

Ponownie się zaśmiał z mojej miny. Kazał mi usiąść na łóżku, a on sam zaczął składać moje ubrania i układać na dwie strony. Te "do zabrania" i te "zostawić w szafie". Zdecydowanie większa kupka była po stronie "do zabrania". Wszystkie grubsze rzeczy, które miałem idealnie się nadawały. To, co zamówił mi Louis, również wylądowało na tej stronie.

— Majtki też mam ci poskładać czy zawołać Lewis'a?

— Pierdol się, Niall. Z tym sobie poradzę — mruknąłem pod nosem i spojrzałem na niego. — Mój lekarz nie da rady mnie dzisiaj przyjąć ani wypisać mi recepty na te tabletki. Już mnie nosi, a nie wiem, co będzie potem. Ty będziesz w Londynie, a my w Doncaster.

— Po prostu nie możesz przebywać z nim w jednym pomieszczeniu. I przyznaj, nigdy nie kręciły cię laski.

Wywróciłem oczami, ale niechętnie przyznałem mu rację.

— Wiedziałem! I kto miał rację?

— Ugh, Niall. Jesteś nieznośny, naprawdę.

— Pójdę do kuchni po sok. Przynieść ci coś do jedzenia? — Zapytał, a ja spojrzałem na niego spod byka. — Okay, nutella i łyżka. Zaraz będę.

W tym czasie wstałem i zapakowałem swoją bieliznę oraz ciepłe skarpety. To było niemal pewne, że pochoruję się w Londynie, pomyślałem. Zawsze tak było. Spojrzałem na nie używany przede mnie aparat. Zdecydowanie powinien dostać nowe życie. Odszukałem wszystkie akcesoria do niego i zapakowałem go do jego torby. Statyw złożyłem, obiektywy i lampy pochowałem. Powinienem pakować sprzęt, który ja miałem używać. Czułem się przygnębiony. Niall wrócił z dużym słoikiem czekolady i łyżką. Wręczył mi to i zacząłem jeść.

— Jesteś pewny, że...

— Nie wiem. Louis jest...

— Jest? — Ciągnął Niall. — No powiedz, Harry. Już i tak długo to wstrzymywałeś.

— Czasami cię nienawidzę, wiesz? Jesteś okropny!

Rzuciłem w niego poduszką i zaśmiałem się głośno. Niall wyglądał na urażonego, ale zaraz po mnie, zaczął chichotać. Spojrzałem na niego z niedowierzaniem, ale nic nie powiedziałem. Pochyliłem się, patrząc na drzwi. Między podłogą a drewnianą podłogą widziałem cień. Zmrużyłem oczy. Pokazałem Horan'owi znak, aby był cicho. Zszedłem z łóżka i dosłownie na palcach podszedłem do drzwi. Otworzyłem je szybko i zobaczyłem Louis'a, który zrobił się cały czerwony. I on nie usłyszał tego buta ortopedycznego, który wydawał dźwięk? Czas do laryngologa, pomyślałem. Założyłem ręce na piersi i spojrzałem na niego.

— Um... To nie tak, że ja podsłuchiwałem. Chciałem ci się zapytać, czy... Czy może gdzieś razem wyskoczymy? Kino albo może jakieś jedzenie? Całe dnie tutaj siedzisz, a jutro już lecimy. Może...

Rozchyliłem usta, a potem dostałem poduszką w plecy.

— Tak! Harry z tobą pójdzie. Za ile ma być gotowy?!

— Godzina? Przyjdę po ciebie.

Odszedł i zszedł na dół po schodach. Obróciłem się do Niall'a, który szczerzył się jak głupi do sera. Zamknąłem drzwi z trzaskiem i spojrzałem na niego z przymrużonymi oczami.

— Niall, ty jesteś popierdolony, aż ci się dymi spod tej czachy! — Syknąłem w jego stronę. Był tym niewzruszony, co bardziej mnie wkurzyło. Zazgrzytałem zębami. — Kto powiedział, że ja chcę?! — Jezu, Harry. Zachowujesz się jak baby podczas okresu! Kilka chwil przyznałeś, że jesteś gejem i zacząłeś się zastanawiać, jaki jest Louis. I weź, proszę cię, coś na wstrzymanie, bo ja nie widzę tych czterech tygodni. Prędzej czy później będziesz go błagał, aby cię wypieprzył i ja to wiem. Nabrałem tak szybko powietrze, że zacząłem kaszleć. Pieprzony Niall.

— Ja wiem! Trzeba tobie kogoś znaleźć! Liam jest wojny! Zaraz do niego pójdę i...

Złapał mnie za rękę i podprowadził do łóżka.

— Harold — powiedział uważnie i spojrzał na moją pustą szafę. — Zajebię kiedyś Lewis'a i ciebie. Podał mi jakieś szorty i bluzkę.

— Załóż to i dalej wpierdalaj nutellę. Ja idę na dół. A jak chcesz, dokończ pakowanie sprzętu, zanim Louis nie przyszedł.

Wyszedł, zostawiając mnie samego. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na słoik czekolady. Przewróciłem oczami i zakręciłem go. Odstawiłem to na stolik przy łóżku. Przydałoby wynieść te naczynia. Ubrałem na siebie to, co dał mi Niall i chwyciłem trzy talerze, a na nie położyłem słoik. W drugą rękę, wziąłem dwie szklanki. Ruszyłem powoli do drzwi, które blondyn zostawił otwarte. Ręka niebezpiecznie zatrzęsła mi się z talerzami, ale przystanąłem i odczekałem chwilę. Kiedy schodziłem po schodach, poślizgnąłem się. Upadłem tyłkiem na schody, wyrzucając wszystkie naczynia do góry. Złapałem jedynie słoik nutelli. Huk rozniósł się po całym domu i usłyszałem głośne kroki.

— Ja pierdolę, Harry! — Krzyknął Louis, który jako pierwszy zdąży dobiec do schodów. Ominął rozbite szkło i porcelanę. — Nic ci nie jest? Jak noga? Nigdzie nie wbiło ci się szkło? Czy ty możesz coś powiedzieć!? Harold, do cholery jasnej!

Zdążyłem pokiwać głową, zanim przyszedł Niall I Liam'em.

Love game → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz