Rozdział 31: HARRY

1K 88 4
                                    


Chciało mi się płakać. Zresztą — robiłem to przez cały tydzień. Wiedziałem, że przychodził Niall, ale nie miałem ochoty nawet na niego patrzeć. Czasami słyszałem krzyki z pokoju Louis'a, ale zawsze zakładałem słuchawki, aby tego nie słyszeć. Tym razem było inaczej. Usłyszałem otwieranie drzwi. Podszedłem bliżej.

— Louis — powiedział Liam i westchnął. Uchyliłem drzwi. — Chodź na dół. Zjesz coś, napijesz się czegoś. Mamy z Niall'em pizzę.

— Nie chcę. Możesz mnie zostawić? — Zapytał. Ledwo go usłyszałem.

— Musisz...

— Nie muszę. Czy mogę znowu zacząć wegetować, jak robiłem to do tej pory?

— Nie! Kiedy przestaniesz to robić?! Martwię się o ciebie!

— Kiedy przestanę...

— Nie można od razu się odkochać. To trochę potrwa, Lou — powiedział, przerywając mu. — Dlaczego nie chcesz porozmawiać z Harry'm?

— Powiedziałem mu! Olał mnie! Mówiłem ci, że moje uczucia do niego nie wypalą! Powinienem pozwolić mu wtedy odejść. Już wtedy nie mogłem, rozumiesz? Zbyt... Zbyt mocno go kocham. Ten zakład... On przestał istnieć, kiedy bardziej go poznawałem. Mówiłem ci inaczej, bo nie chciałem przyznać się do czegoś, co według mnie, nie powinno istnieć. On ma swoje życie, aparat, a ja? Wypalony piłkarz, w dodatku początkujący piosenkarz. Możesz... Możesz mu przekazać, że chcę rozwiązać umowę? Nie chcę go tutaj trzymać.

— Louis, ty idioto! Będziesz cierpiał bardziej. Ogarnij dupę i szoruj do niego! Teraz.

— Gówno mnie to obchodzi! Całe swoje pierdolone życie to robię! Wyjdź i zostaw mnie w spokoju!

— Nie! Nie pozwolę, abyś tutaj całe dnie siedział! Idziesz ze mną! — Krzyknął i chwilę później wyszli z pokoju. Liam ciągnął Louis'a. Odszedłem od drzwi, bo nie było sensu dalej patrzeć. Drzwi otworzyły się z hukiem, aż podskoczyłem. Payne wepchnął do środka Louis'a i zabrał klucz. — Teraz będziesz tutaj siedzieć, dopóki nie porozmawiacie. Przyniesiemy wam później jedzenie, a teraz... Miłej rozmowy!

Zamknął drzwi i zanim Tomlinson dał radę pociągnąć za klamkę, Liam zakluczył je.

— Liam, proszę! Nie mogę! Otwórz te drzwi! — Krzyknął i zaczął w nie uderzać. — Posłuchaj mnie ten jeden raz!

Westchnąłem, ale wstałem. Długo myślałem nad jego słowami, które wypowiedział tydzień temu. Powtórzył je dzisiaj, więc nie mogło być to kłamstwem, prawda? Obawiałem się, że kiedy ja powiem mu o swoich uczniach, on wtedy mnie zignoruje tak jak ja go wtedy. Naprawdę byłem zraniony. Bolało mnie to, że założył się o takie coś.

— Wygrałeś — powiedziałem i ponownie usiadłem. Nie miałem siły stać. — Strzeliłeś więcej razy niż ja. Wygrałeś.

— Co wygrałem? — Zapytał, ale nie obrócił się do mnie.

— Miłosną grę. Po prostu zdobyłeś moje serce. Już jakiś czas temu.

Obrócił się do mnie. Szczerze wyglądał okropnie, ale nie obchodziło mnie to.

— Co? C-co...

— Nie mów „co" tylko chodź, się przytul, bo tęskniłem za tym — powiedziałem i zrobiłem mu miejsce na łóżku. — Wyglądasz okropnie. Czy ty w ogóle się goliłeś? Drapiesz!

— A ty jak zwykle milutki. Przytul mnie, a nie mówisz tak do mnie! Chcę się poprzytulać.

Kiwnąłem głową i wtuliłem się w niego. Nawet nie wiem, kiedy zamknęły mi się oczy. Byłem mocno wymęczony — fakt. Byłem też bardzo mocno przyzwyczajony do jego obecności w łóżku. Nie umiałem spać sam. Musiałem go mieć. Nie było innego wyjścia. Obudziłem się, dopiero kiedy ktoś odkluczył drzwi.

— Tutaj jest zbyt cicho. Może się zabili?

Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem na słowa Niall'a. Wtuliłem się bardziej w ciało Louis'a, a on przycisnął mnie bardziej do siebie.

— O cholera! Patrz! Oni śpią razem!

— Wow, geniuszu! Nie widzę, gdzie?

— W dupie, kurwa! — powiedział nagle Louis. — Macie nadal tak debatować czy może łaskawie stąd wyjdziecie, bo obudzicie Harry'ego?

— Nie śpię — powiedziałem, ale nie otworzyłem oczu. — Czego te pasożyty chcą?

— My tu jesteśmy!

— Wybacz, nie zauważyłem. Gdzie?

— Jesteś wredny, Harry.

— Życie! — Parsknąłem śmiechem, a potem na niego spojrzałem. — Macie jedzenie? Głodny jestem.

— Mamy. Chodźcie na dół, ale najpierw to niech Louis idzie się ogarnąć. Wywietrzcie w tych pokojach. Śmierci tutaj! Albo to wy śmierdzicie.

— I kto tu jest wredny!? — Zapytał Louis i lekko się podniósł. — Spadaj, Liam! Zjeżdżaj stąd, bo cię zaraz wyrzucę!

— Już! Ślizgnę się jak po maśle. Chodź, Niall! Pójdziemy skazić kanapę Louis'a!

Przewróciłem oczami i wstałem.

— A ty gdzie?!

— No jeść! Jestem głodny! Najpierw muszę wziąć prysznic. Puść, Louu!

— Mam pomysł! Pójdę z tobą. Po co marnować wodę? Droga jest!

Zaśmiałem się, ale ruszyliśmy pod prysznic. Zwykłym myciem się to nie skończyło. Louis odczuwał konieczność dotykania mojego ciała. Jak to określił „musi nadrobić cały tydzień". Był straszą, przylepą. Dopiero prawie godzinę później, znaleźliśmy się w salonie, na kanapie. Oczywiście — Tomlinson trzymał mnie cały czas przy sobie, jakbym miał mu gdzieś uciec. Mógłbym się zarzekać, a on i tak chciał mieć mnie blisko siebie. Było to słodkie, ale wkurzające.

— Louis no! Chcę zjeść!

— No to jedz. Kto ci zabrania?

— Twoje ręce — powiedziałem i lekko się od niego odsunąłem, aby sięgnąć po kawałek pizzy. — O! Widzisz? Wcześniej nie mogłem, bo zbyt mocno mnie trzymałeś.

Niall parsknął śmiechem. Spojrzałem na niego z przymrużonymi oczami. Pokiwał głową i westchnął.

— Jesteście niemożliwi.

— Cicho bądź! — powiedział szatyn i też wziął kawałek. — Mam wam zrobić tydzień separacji? Zobaczymy, jak wy będziecie się zachowywać!

Widziałem, że Niall od razu przybliżył się do Payne. Tym razem to ja zaśmiałem się pod nosem. Horan był taki przewidywalny. Można było z niego czytać jak z otwartej księgi.

— Ale my to coś innego niż wy.

— Liam, sądzę, że potrzebuję czegoś z Miami i Los Angeles. A Niall musi pomóc Harry'emu przez parę dni. Zamówię ci bilety i polecisz, co nie? Wrócisz za tydzień. Będzie świetna zabawa!

— Nie zrobisz tego.

— Jesteś przekonany? Mój garnitur i tak czeka w LA do odebrania, a nie mogę lecieć teraz ja. A z Miami... Potrzebuję...

— Nic stamtąd nie potrzebujesz. Zabieram Niall'a i polecę do tego cholernego LA. Zadowolony?

— Żartowałem! Paczka powinna przyjść mi za parę dni. Potrzebuję go na jedną z gal. Poza tym sądzę, że musimy porozmawiać. Całą czwórką — powiedział poważnie i spojrzał się najpierw na mnie, a potem na pozostałych.

Już wiedziałem, że ta rozmowa nie będzie należeć do łatwych. A mnie czekała jeszcze jedna rozmowa z Louis'em. Chciałem porozmawiać o naszych uczuciach i dalszej przyszłości.

Love game → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz