Rozdział 49: HARRY

765 62 2
                                    

Nie wiedziałem, co było gorsze.

Brak Louis'a, koniec szóstego miesiąca czy jęczenie Niall'a nad uchem, bo nie było również Liam'a.

Płyta została już wypuszczona. Byłem strasznie dumny.

Byłem też wkurzony.

Dwa dni temu Tomlinson wpadł do mieszkania, kazał mi pakować walizki i wczoraj wywiózł mnie do domu, który nadawał się do zamieszkania. On sam zapakował mniejszą walizkę i kiedy mnie odstawił do domu, upewnił się, że lodówka jest pełna, a szafki z najpotrzebniejszymi rzeczami są na dole, zamówił taksówkę i krótko się pożegnał słowami "Muszę lecieć do Los Angeles na krótki wywiad. Będę za cztery dni. Kocham cię". Przynajmniej wytłumaczył, za ile będzie z powrotem i gdzie leci.

— Harry!

— No co znowu chcesz?!

— Chodź ze mną na imprezę.

Zaśmiałem się i spojrzałem na niego zirytowany.

— Przypomnę ci, gdybyś zapomniał, że jestem w ciąży.

Prychnął w odpowiedzi, co bardziej mnie rozśmieszyło.

— Imprezę bezalkoholową — powiedział z tym bezczelnym uśmiechem. — No Styles.

— Horan, jesteś debilem. Jestem w ciąży z bliźniakami. Mam ci to przeliterować? B-l-i-ź-n-i-a-k-a-m-i. Teraz rozumiesz? J-e-s-t-e...

— No zrozumiałem! Zaczynasz się robić tak samo bezczelny, jak Tomlinson. On cię zniszczył. Mówiłem od samego początku. Zniszczył cię, teraz już nie odzyskam przyjaciela. Co ja zrobię?

Pokręciłem głową i naprawdę miałem ochotę go zdzielić z głowę. Albo kazać mu się rozpędzić i uderzyć głową w ścianę, ale tak mocno. Bardzo mocno.

— Przestań. To przez te hormony. Wkurzają mnie.

— Wmawiaj sobie to. Przed ciążą też taki byłeś.

— Co? No chyba cię popieprzyło. Nie byłem taki — powiedziałem i poprawiłem się na swoim miejscu. Zaczynały mnie na nowo plecy boleć. Skrzywiłem się z bólu. — Nienawidzę, jak coś mnie boli.

— Uroki bycia w ciąży, prawda?

— Och, zamknij się Niall. Jest mi przykro, że Louis musiał tam polecieć. To chyba jego jedyny najdłuższy wyjazd. Jesteśmy coraz bliżej końca.

Spojrzałem na niego. Horan widocznie się zmieszał. Zmarszczyłem brwi.

— Jedyny? To Louis ci nie mówił... Och. Nie powinienem tego mówić. Przepraszam.

— Czego mi nie mówić? Dlaczego ja o niczym nie wiem?

Podniosłem się na tyle, ile mogłem. Potem musiał pomóc mi Niall. Przytrzymał mnie, bo przez ciężar przechylałem się do przodu. To nie było za wygodne. Szczególnie kiedy bolały plecy, nogi, a przede wszystkim stopy. Miałem już delikatne rozstępy i wiedziałem, że one nie znikną.

— Może usiądziesz? Ledwo się trzymasz na nogach.

— Nie mów mi, co mam robić! — Krzyknąłem. Zmrużyłem oczy i spojrzałem na telefon, który zaczął dzwonić. Tomlinson. — O wilku mowa! Niall! Podaj mi telefon!

— Ale Hazz...

— Niall! Podaj mi ten cholery telefon albo sam się po niego zegnę!

Mruknął pod nosem, ale mnie to nie obchodziło. Chwycił mój telefon i podał mi go. W ostatniej chwili odebrałem.

— Dlaczego tak długo nie odbierałeś, Hazz? Wszystko okay? Maluchy nie kopią? W końcu to dwudziesty siódmy tydzień! Czujesz się dobrze? — Zaczął nawijać, a ja nie miałem go ochoty słuchać. — Harry? Wszystko dobrze? Dlaczego się nie odzywasz?

— Dlaczego po raz kolejny czegoś mi nie mówisz?

— Co, ale...

— Louis. Rozmawialiśmy o tym. Dlaczego ze mną po prostu nie porozmawiałeś, a dowiedziałem się przez przypadek od Niall'a?

— To nie tak, Hazz. Naprawdę. Bałem się ci powiedzieć.

— A myślisz, że teraz, kiedy jestem praktycznie dwa miesiące przed porodem, to jest odpowiedni czas? — Zapytałem, czując nieprzyjemny uścisk na sercu. — Dlaczego musisz coś przede mną ukrywać? Tak jest zawsze.

— Jak wrócę, to porozmawiamy. To nie jest czas na takie rozmowy — powiedział, a mnie przeszły ciarki przez jego chłodny ton. Przymknąłem oczy, czując, że zbiera mi się na płacz.

— Naprawdę? To kiedy będzie czas? Ja... To nie jest fajne, wiesz? Louis?

Odsunąłem telefon od ucha i spojrzałem na ekran. Kiedy zobaczyłem napis "Połączenie zakończone" rozpłakałem się na dobre. Niall usadził mnie na kanapie i wziął telefon.

— Hazz, nie płacz, proszę.

— A-ale...

— Przestań. Wpierdolę mu, jak tylko przyjdzie. Nawet mnie Liam nie powstrzyma.

— Przestań! Nie możesz tego zrobić!

— A on musi cię doprowadzać do płaczu? Wczoraj też przez niego płakałeś. To jest dobrze? Przejrzyj na oczy, Harry.

— Nie. Kocham go, będziemy mieć d-dzieci.

— Myślisz, że to zmienia jakąkolwiek postać rzeczy? Kurwa! Harry, Louis to skurwiel! Cały czas tylko wmawia ci, że będzie przy tobie, że będzie cię wspierać. A co wychodzi na końcu? Gówno. Ty sam w domu, który miał być waszym gniazdkiem, oazą spokoju. I myślisz, że nie wiem o płaczu wczoraj wieczorem czy też w nocy? Hazz, mam słaby sen ostatnio. Wszystko słyszę, bo się budzę.

Spojrzałem na niego i starłem szybko łzy.

— I co z tego? Kto powiedział, że miłość jest łatwa?

— Harry. Miłość jest łatwa. Ta romantyczna, zrozumiana... Odwzajemniona.

— Co... Co masz na myśli? — Zapytałem. Niall siedział cicho. — Niall? Co miałeś na myśli?

— Nic, Hazz. Chcesz się położyć?

— Nie. Mów mi, co miałeś na myśli? — Ponowiłem pytanie, a on westchnął. — Myślisz, że Louis... Że Louis mnie nie k-kocha?

— Nie, ale Harry...

— Nie! Co ty w ogóle mówisz? Jak możesz to mówić?

— Och! Przepraszam! To nie ja mam chłopaka, który z godziny na godzinę mówi, że wylatuje do pieprzonego LA! Ani tego, że takie wyjazdy będzie mieć średnio pięć w ciągu miesiąca! I na dodatek, nie spędzi pełnego tygodnia w domu, bo ważniejsza jest płyta, promocja i całe, inne gówno od rodziny, od dzieci i od własnego chłopaka, którego podobno bardzo kocha!

— Co?

— Kurwa! Nie powinien ci tego mówić. Wybacz, Hazz. Naprawdę. Jesteś moim przyjacielem, traktuję cię jak brata, jesteś dla mnie członkiem rodziny. Nie umiem patrzyć, jak cierpisz przez niego. Jak on cię krzywdzi i przez niego chodzisz smutny — powiedział i przysnął się do mnie. Objął mnie ramieniem i przytulił. — Męczy mnie to. Nie umiem na to patrzeć i przede wszystkim — nie umiem przejść obok tego obojętnie. Byłeś, jesteś, będziesz delikatny i wrażliwy. Martwi mnie to. Szczególnie teraz, kiedy pod sercem masz te dwa maluchy. Powinieneś się poważnie zastanowić nad dalszym sensem waszej przyszłości. Louis ma trasę koncertową. Nie poradzisz sobie z dwójką dzieci.

— Ale...

— Liam mi zaproponował, abym pojechał z nim. Razem z Louis'em. Liam jedzie, a nie chce mnie zostawić tutaj w Londynie. A ja... Ja po prostu nie chcę cię zostawić. Jesteś ważniejszy od Payne. On jest tylko chłopakiem, a ty moim przyjacielem od praktycznie piaskownicy. Nie mogę zostawić cię w potrzebie.

Spojrzałem na niego. Tak nie mogło być! Zabierałem go od rodziny, a teraz on miał wybierać pomiędzy mną a swoim chłopakiem? Nie ma takiej pieprzonej mowy!

— Nie Niall. Nie zgadzam się. Musisz... Musisz pojechać. Nie możesz wybierać pomiędzy mną a Liam'em, którego kochasz. Jest twoim chłopakiem. Powinieneś być przy nim.

— Harry...

— Niall, proszę cię. Odciągałem cię od rodziny, twoja cała rodzina mnie znienawidziła, wiesz? Nie chcę tego samego z Liam'em. On cię potrzebuje. Ja... Ja sobie poradzę. Na pewno sobie poradzę — powiedziałem i delikatnie się uśmiechnąłem. — I przemyślę to wszystko.

Love game → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz