Rozdział 27: HARRY

1.1K 90 14
                                    


Obudziłem się zdecydowanie wyspany. Louis'a nie było już w pokoju. W całym domu było cicho i spokojnie. Chwyciłem swój telefon i spojrzałem na godzinę. Było już po dziewiątej. Dlaczego on mnie nie obudził? Odkryłem się i wyszedłem z pokoju. Poczułem zapach smażonych jajek. Niemal jęknąłem na to. Byłem strasznie głodny! Zszedłem schodami w dół i kuchnię odnalazłem bez problemu. Louis stał przy kuchence, w pełni ubrany.

— Dlaczego mnie nie obudziłeś? — Zapytałem i usiadłem na jednym z krzeseł.

Parsknąłem śmiechem, kiedy Tomlinson podskoczył i spojrzał na mnie zły.

— Nie strasz mnie, Harry! Zawału można dostać, no ludzie!

— Najwidoczniej masz coś na sumieniu i dlatego się wystraszyłeś — powiedziałem i spojrzałem na niego. — Co przeskrobałeś? Przyznaj się!

— Nic nie zrobiłem. Miałem iść cię budzić, jak tylko zrobię ci śniadanie.

Posłał mi uśmiech i wrócił do gotowania. Mógłbym na niego patrzeć cały czas. Naprawdę. Tak bardzo mi się podobał, że to aż bolało. Nie zauważyłem kiedy, przede mną pojawiał się talerz z jajecznicą i trzema plastrami smażonego boczku oraz szklanka soku.

— Jedz powoli i się nie udław.

Przewróciłem oczami i zabrałem się za jedzenie. Było pyszne i chyba to było jedyne, co Louis umiał zrobić. Był fatalnym kucharzem, co parę razy mi pokazał, jak próbował ugotować coś więcej niż jajecznicę czy kanapki. Miał o tyle szczęścia, że jeszcze herbatę czy inny napój, na który trzeba ugotować wodę, potrafił. Z mojego talerza wszystko zniknęło bardzo szybko. Odstawiłem naczynie do zmywarki i dopiłem sok.

— Co będziemy robić? — Zapytałem.

— Najpierw to może się ubierz, skarbie — powiedział, a ja przytaknąłem. — A potem... Możemy pojechać na zakupy, bo mama napisała mi SMS-a, że lodówka potrzebuje napełnienia i chce mnie do tego wykorzystać. Możemy też skoczyć po tę gorącą czekoladę i wrócić do domu. Myślisz, że mógłbyś zrobić obiad? Coś na szybko? Mama musi dzisiaj dłużej zostać, a mój ojczym... Ma dwie lewe ręce do tego.

— Jasne, czemu nie? Kupimy to, co potrzeba i coś zrobię, bo cóż... Ty, to się nie nadajesz na inne gotowanie niż jajka czy herbata.

Prychnął obrażony, ale zaraz się uśmiechnął. Wróciłem na górę i zabrałem z walizki ubrania. Ubranie zajęło mi trochę czasu, ale w końcu naciągnąłem na siebie dresy i przebrałem koszulkę. Ułożyłem normalnie włosy, aby nie były roztrzepane na wszystkie strony. Chwyciłem telefon i portfel, który Louis musiał przynieść do pokoju. Na wyświetlaczu pojawił mi się komunikat o paru wiadomościach. Wszystkie były od Niall'a.

Niall: Porozmawiamy sobie jak przyjadę do Doncaster.

Niall: Przyjedziemy za trzy, może cztery dni.

Niall: Podobno Louis kontaktować się z Liam'em i prosił go, abyśmy przyjechali.

Zmarszczyłem brwi, ale ucieszyłem się, że zobaczę Niall'a. Mimo tego, że byliśmy tutaj od wczoraj. Nigdy się z nim nie rozstawałem na tak długo. Było to dla mnie dziwne. Nasze rozłąki najdłużej trawy cały dzień, kiedy on siedział w hotelu i czekał na mnie albo poszedł zwiedzać miasto, w którym aktualnie byliśmy. Zazwyczaj przychodził do mnie na sesje i tam byliśmy razem.

— Jesteś gotowy?

— Już idę!

Ja: Serio?

Ja: Nic nie wiedziałem.

Ja: Daj znać, kiedy dowiesz się coś więcej.

Ja: Pewnie Louis nie chciał mi nic mówić.

Zablokowałem telefon i włożyłem go do kieszeni. Zszedłem na dół, a Tomlinson już na mnie czekał w korytarzu. Przewróciłem oczami i wziąłem swoją bluzę od niego.

— Myślisz, że twoje siostry lubią spaghetti?

Obrócił się do mnie i widziałem, jak zaświeciły mu się oczy na to słowo. Wow, Louis Tomlinson uwielbiał spaghetti!

— One lubią wszystko, ale zrób spaghetti! Uwielbiam!

Zaśmiałem się i obiecałem, że zrobię. Dotarcie do super marketu zajęło nam pół godziny. Głównie małe korki zatrzymały nas w centrum miasta. Oglądałem wszystko, co tylko się dało przez okno. Doncaster było pięknym miastem. Naprawdę. Sam dziwiłem się, że nie było o nim głośno. Samo to, jak wyglądał kościół, było czymś pięknym. W sklepie spędziliśmy dwie godziny. Louis upierał się na niektóre produkty czy rzeczy, a ja odmawiałem i przemawiałem mu do rozsądku. Po co trzy słoiki nutelli oraz pięć paczek chipsów? Nie chciałem, aby karmił tym rodzeństwa. Było to nie zdrowe i już.

— Boże, Hazz — jęknął w pewnym momencie i spojrzał na mnie zły. — To nie dla mojego rodzeństwa. Chciałem oglądać dzisiaj z tobą film, a wiem, że lubisz to jeść, więc chciałem kupić. Nic więcej!

Zaśmiałem się, ale kiwnąłem głową.

— Och, okay. Ładuj, co chcesz.

Ucieszył się jak dziecko i ruszył do przodu. Louis mimo dwudziestu pięciu lat nadal był jak dziecko. Duże, przerośnięte i wredne dziecko.

Do domu wróciliśmy przed dwunastą. Louis zaniósł zakupy do kuchni, a mnie wysłał do pokoju. Położyłem się na łóżku i chwyciłem znowu „Romeo i Julię". Lou miał dosyć dużą kolekcję książek tego autora. Zatraciłem się w książce, bo nie zauważyłem Tomlinson'a, kiedy wszedł do pokoju. Zabrał mi książkę i spojrzał na mnie z góry. Poprawiłem się na łóżku i przygryzłem wargę. Pamiętałem, co mówił, kiedy kładliśmy się spać.

— Myślisz, że teraz...

Kiwnąłem głową i przygryzłem wargę. Pochylił się nade mną i pocałował. Przyciągnąłem go do siebie, tak, że musiał umiejscowić między moimi nogami. Ściągnął ze mnie koszulkę, przerywając pocałunek. Niemal jęknąłem, kiedy poczułem jego usta na swojej szyi. Nie zauważyłem kiedy, zdjął mnie nie resztę ubrań oraz kiedy sam się rozebrał. Jęknąłem w jego usta, kiedy poczułem jego dłoń na moim członku. Sapnąłem cicho, kiedy zaczął poruszać ręką. Pochylił się nade mną i sięgnął po coś do szafki przy łóżku. Usłyszałem otwieranie buteleczki, a chwilę po tym palce przy swoim wejściu.

— Boże — jęknąłem, kiedy wsunął we mnie palec.

Wiedziałem, że byłem już cały czerwony na twarz, mój oddech był przyspieszony i czułem się po prostu bardzo dobrze. Louis wiedział jak zrobić ze mnie jęczącą papkę. Wziąłem drący oddech, kiedy dodał drugi i po chwili trzeci.

— Cholera!

Sapnąłem, kiedy trafił na moją prostatę i poczułem jego usta przy swoich, a potem na szyi.

— J-już! — jęknąłem prosto w jego usta. — Dalej!

— Jakby bolało...

— Pieprz mnie, a nie gadaj!

Usłyszałem jego cichy śmiech, a potem poczułam jak się we mnie wsuwa. W tamtym momencie przestałem myśleć o wszystkim. O tym, gdzie byliśmy, co mieliśmy zrobić. Byłem tylko ja i on, nic więcej nas nie obchodziło.

Love game → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz