Rozdział 38: LOUIS

1K 81 11
                                    


Przeprowadzka była czymś, co wymęczyło Harry'ego. Mógł mówić, co chciał, ale widziałem zmęczone spojrzenie, kiedy budzik zadzwonił za pięć piąta. Przy szybkim śniadaniu prawie zasnął przy stole. W samochodzie odleciał. Na lotnisku, kiedy czekaliśmy na swój lot, przysnął dosłownie na parę sekund, a potem zaprzeczał, że spał. Na szczęście cały lot przespał i kiedy obudził się, był wypoczęty.

Lot mieliśmy o ósmej piętnaście, trafił ponad siedem godzin i... Kiedy przylecieliśmy, zastał nas wieczór, bo strefa czasowa. Tutaj było pięć godzin do przodu. Harry'emu to nie przeszkadzało, aby po szybkiej kolacji po drodze (w McDonaldzie, jak sobie zażyczył), udać, się spać. Za to ja, Niall i Liam, nie mogliśmy zasnąć. Mieliśmy za to bardzo dużo czasu, aby rozpakować, to co wzięliśmy. Kartony miały dopiero przyjechać najpóźniej za trzy dni. Było też za późno na szybkie zakupy, aby lodówka była pełna na rano.

— Planujecie kupno domu z Harry'm?

— Co? Po co? — Zapytałem i spojrzałem na Niall'a. — Czemu? Harry coś mówił?

— Nie. Myślałem, że jak spodziewacie się dziecka, to będziecie chcieli zamieszkać osobno, tylko w trójkę, w jakieś spokojnej części Londynu. Jesteśmy w centrum i Harry jakby chciał wyjść, to nie może to zostanie zaatakowany przez zgraję paparazzi. Poza tym wyobrażasz sobie naszą czwórkę i dziecko? Maluch może się czuć osaczony przez taką ilość osób. Poza tym Liam nie jest cicho, jak robi sobie śniadanie rano. Obudzi nawet zmarzłego.

— Weź! Nie jest tak źle!

Spojrzałem na niego i parsknąłem śmiechem. Było źle i on o tym dobrze wiedział.

— Serio? Codziennie mnie budzisz, a w Nowym Jorku mieliśmy sypialnie na górze, a kuchnia była mocno oddalona.

— I tak powstrzymuję to, że nie robię aż takiego hałasu.

— Robisz hałas, Liam. Nawet jak Niall robi śniadanie, to nie robi takiego hałasu jak ty. Mieszkałem z nim przecież bardzo długo,

Podskoczyłem w miejscu i spojrzałem na Harry'ego. Był opatulony kocem i lekko przymknięte oczy. Widziałem, że nie czuł się za dobrze. Od razu wstałem i posadziłem na kanapie. Spojrzałem na niego trochę zły.

— Harry! Mówiłem, że jak nie czujesz się dobrze, to masz mnie wołać. Jesteś bledszy niż dupa Horan'a!

— Co? Lewis! — Krzyknął Niall, a Harry głośno się zaśmiał. — Kiedyś pożałujesz, zobaczysz.

— Nic mi nie jest. Po prostu... Obudziły mnie mdłości. Te frytki nie były najlepszym pomysłem. Chyba wiem, czego nie mogę jeść.

— Dobrze. Posiedź z nami, a potem pójdziemy razem spać, dobrze?

Kiwnął głową, ale wiedziałem, że zaśnie na kanapie. Nie myliłem się, bo pięć minut później Harry odleciał całkowicie. Dokończyliśmy rozpakowywanie walizek i poroznosiliśmy ubrania do swoich sypialń. Wiedziałem, że powoli Harry będzie musiał zrezygnować, ze swoich koszul dlatego ich nie powieszałem. Położyłem na dnie szafy i popowieszałem luźne bluzki na wieszaki. Mógłby być zły oto, ale chodziło o jego komfort. Poza tym Hazz był bardzo nerwowy. Wszystko go wkurzało. Plus był taki, że nie marudził o za małe spodnie. Jeszcze. To była tylko kwestia paru tygodni, kiedy brzuszek bardziej się uwydatni.

W ciągu godziny zrobiłem wszystko, co miałem zrobić. Dodatkowo pościeliłem na nowo łóżko i przeniosłem Harry'ego na coś wygodniejszego. Ból pleców czy stóp to też kwestia paru tygodni. Pamiętałem, jak mama ciągle o tym mówiła, kiedy była w ciąży z bliźniaczkami.

Musiałem zdecydowanie wziąć się za czytanie. Nie byłem praktycznie gotowy na to, aby zostać rodzicem. Cieszyłem się, owszem. Ale... Miałem mieć dziecko. My mieliśmy mieć dziecko. Nadal to do mnie nie dochodziło. Było to takie... Wow, będę ojcem. Ojcem. Musiałem usiąść. Serce zabiło mi niemiłosiernie szybko. Co z tego, że miałem tyle rodzeństwa? Nie miałem żadnego doświadczenia. Co, jeśli ja kiedykolwiek skrzywdzę swoje dziecko, bo źle je chwycę? A jak mi spadnie? Albo nie będę umiał nakarmić?

— Oddychaj!

Spojrzałem na Harry'ego, który siedział na łóżku i przyglądał mi się zmartwiony. Wziąłem jeden wdech, a potem kolejny. Panika przechodziła, a ja miałem ochotę zapaść się pod ziemię.

— Wszystko dobrze? Jesteś naprawdę bardzo blady. Wszystko okay?

— Ja... Tak, tak. Połóż się skarbie — powiedziałem i lekko się uśmiechnąłem. — Nic mi nie jest.

— Jasne. Co się stało?

— Harry... — Westchnąłem. Przewróciłem oczami na jego minę. — Po prostu... Jestem przerażony tym, że mamy mieć dziecko. Nie mam doświadczenia. A jak ja je skrzywdzę? Zrobię coś źle?

— Louis... Naprawdę tym się tak przestraszyłeś? Myślałem, że coś się stało — powiedział i usiadł obok mnie. Automatycznie go objąłem. — Doświadczenie przyjdzie z czasem, a początek będzie zawsze ciężki. Możemy poprosić twoją mamę, aby przyjechała do nas na jakiś czas i pomogła, a przede wszystkim nauczyła cię, jak obchodzić się z takim maluchem.

— A ty się nie boisz?

— Miałem styczność z dziećmi jako fotograf. Może nie było tego kontaktu za dużo, ale... Coś tam wiem, widziałem. Twoja mama musi nas nieźle podszkolić, bo sam zaczynam się bać! A teraz chodź do łóżka. Chcę się przytulić!

Kiwnąłem głową i obiecałem, że wrócę do dziesięciu minut. Wziąłem szybki prysznic, który zmył ze mnie te straszne myśli. Musieliśmy się wszystkiego nauczyć.

— Louis!

— Co się stało?!

— Biszkopty w mleku!

Zaśmiałem się. To było do przewidzenia. Zbliżała się jego godzina zachcianek.

— Nie mamy mleka, kochanie. Mogą być same biszkopty? Mam w torbie mały zapas dla ciebie — powiedziałem i wszedłem do pokoju. Widziałem zawiedzioną minę Styles'a. — Jutro z samego rana zrobię zamówienie.

— Możemy teraz.

Spojrzałem na niego i westchnąłem. Kim byłbym, gdybym mu odmówił? Okryłem go kocem i ruszyliśmy do kuchni. Oczywiście wszystko zrobił Harry. Świeciły mu się oczy za każdym razem, kiedy zobaczył coś, na co miał ochotę. Nie miałem serca mu odmawiać. Szczególnie kiedy cieszył się jak dziecko na cukierka. Przy okazji, zamówił cieple pieczywo na ósmą. Zdecydowanie nie wiedziałem, co on planował robić o tak wczesnej godzinie. Chciałem też z nim porozmawiać na temat osobnego mieszkania. Niall miał rację. Fasolka mogła poczuć się osaczona taką ilością osób. Poza tym tutaj wyjście bez błysków flesza graniczyło z cudem. W takich sytuacjach żałowałem, kim byłem. Nie mogłem narzekać. Dzięki temu poznałem osobę, którą kochałem. Wskoczyliśmy na wyższy poziom znajomości. Ba! O dwa poziomy. Ile to już było?

Dziesięć do dziesięciu czy jednak Harry miał więcej?

Coraz bardziej miałem ochotę dziękować Liam'owi za zatrudnienie Harry'ego. Nie tylko ja zdobyłem miłość. Widziałem, jak Payne patrzył na Niall'a i zdecydowanie tu było coś więcej.

Uśmiechnąłem się sam do siebie i przytuliłem śpiącego Styles'a. Wszystko układało się idealnie i nic nie mogło nam zepsuć kolejnych dni.

Love game → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz