Rozdział 24: LOUIS

1.2K 96 7
                                    


Po dwóch godzinach jazdy rozbolał mnie tyłek, od ciągnęło siedzenia na miejscu. Dopiero teraz zrozumiałem, na co skrzrżył się Harry. Nie byliśmy nawet w połowie drogi. Godzinę staliśmy w korkach, aby wydostać się z Londynu. Kto wymyślił wyjazd w godzinach popołudniowych? Odpowiedź była prosta. Ja. Mogłem tylko sobie pogratulować tego przebłysku inteligencji, a raczej jego braku. Westchnąłem i zjechałem na stację benzynową. Musiałem do tankować samochód i obudzić Hazz'ę na pierwszy postój. Pewnie było mu nie wygodnie. Zasną, zanim wyjechaliśmy z tych okropnych korków. Zgasiłem auto i szturchnąłem jego ramię.

— Harry, mamy pierwszy postój — powiedziałem i znowu go szturchnąłem. — No dalej, wstawiaj.

— Jeszcze pięć minut, no. Dlaczego mi to robisz?

— Dla twojego dobra. Wstawiaj i rozprostuj kości. Dobrze ci to zrobi.

Jęknął i otworzył oczy.

— Dobra, ale chcę coś słodkiego i kawę.

Uśmiechnąłem się i kiwnąłem głową. Mogłem zgodzić się na wszystko, co powiedział. Wystarczyło, że na mnie spojrzał. Harry miał w sobie to coś, co tak na mnie działało. Jego oczy były piękne i wystarczyło tylko jedno spojrzenie.

Wyszliśmy razem z samochodu. Zatankowałem samochód i zablokowałem, wcześniej biorąc portfel. Harry szedł przodem. Dobra, nawet dresy pokazywały to, jaki dobry tyłek miał Styles.

— Gapisz mi się na tyłek!

— Nie prawda! Mam głowę w górze!

— Czuję to. Przestań — powiedział i spojrzał na mnie. Podniosłem szybko wzrok i posłałem mu uśmiech. — Kup mi Kinder Niespodziankę. Bardzo to chcę.

Parsknąłem śmiechem, ale kiwnąłem głową. Nie wiedziałem, co było bardziej rozkoszne. Przebudzony Harry czy jego zawstydzenie. Obie te rzeczy były słodkie i urocze. Hazz burknął coś pod nosem i ruszył w głąb sklepu. Zgarnąłem parę produktów z półki. Głównie były to jakieś batony dla Harry'ego i parę energetyków dla mnie. Zapłaciłem za to i za paliwo. Harry dostał jajko i kawę.

— Ile zostało nam drogi?

— Nawigacja pokazuje, że około dwóch godzin jeszcze — powiedziałem i spojrzałem na niego. — Jak będziesz chciał, to możesz iść dalej spać.

— Nie. Potem w nocy nie zasnę.

— Wypij kawę, to przejdzie ci sen. Czekolada też ci dobrze zrobi.

Kiwnął głową i rozpakował swoje czekoladowe jajko. Próbowałem się nie śmiać na jego ekscytację zabawką, ale za bardzo mi to nie wyszło.

— Ej, Hazz? — Zapytałem, a on na mnie spojrzał. — Co lubisz najbardziej jeść oprócz hawajskiej i czekolady?

Spojrzał na mnie i wziął łyka kawy.

— Zjem wszystko! — powiedział i szeroko się uśmiechnął. — Przyjaźnię się z Niall'em, a on jest odkurzaczem. Nie lubię brukselki. A ty?

— Ja uwielbiam marchewki! — powiedziałem, a Hazz się zaśmiał. — I też lubię wszystko. Brukselka jest dobra. Co ty od niej chcesz?

Brunet skrzywił się i upił kolejny łyk kawy. Zapiąłem pas i Harry zrobił to samo. Po chwili ruszyłem, a Styles w miarę możliwości obrócił się w moją stronę.

— Nie znasz się. To zielone paskustwo jest dobre.

— Dobra, dobra. Myślałeś już nad moją propozycją? Umowę mam ze sobą.

— To nie takie łatwe, Lou — powiedział i westchnął. — Boję się podjąć jakichkolwiek decyzji. Wcześniej byłem pewny, że podpiszę to, potem pokażę wszystkim, że ten Harry Styles może coś zrobić. Mam zlecenia poumawiane. Te marki na mnie liczą. Po ściągnięciu gipsu i tak muszę wziąć trzy tygodnie wolnego i zrobić te sesje.

— Nie chodzi tylko o to, prawda? Dlaczego się boisz? Co masz do stracenia?

Widziałem, jak Harry się zmieniał. Bardzo dobrze wiedziałem, że to chodziło o opinię publiczną. Harry tego się bał. Bał się oceniania przez ludzi.

— To nie tak. Ja... Ja po prostu... Dobra. Boję się tego, co powiedzą inny ludzie. A co jeśli, ja nie jestem dobry? Dlaczego w ogóle... Boże, czy ktokolwiek kiedyś powiedział, że...

— Harry, uspokój się. Ja ci mówię, że jesteś dobry. Mogę nawet puścić to demo każdemu i się zapytać, co o nim sądzą. Potrzebujesz tylko paru lekcji, aby poprawić kondycje głosu i będzie idealnie.

— Nadal się boję. To będzie porażka. Nie mam nawet...

— Cóż, sądzę, że twoje dwa notesy mają w sobie tyle piosenek, że spokojnie starczą na siedem płyt, a może nawet na więcej?

Usłyszałem, jak prychnął, a ja się zaśmiałem.

— Uwierz w siebie. Dlaczego tak bardzo i tak szybko ulegasz presji kogoś innego? Jeżeli chcesz coś osiągnąć, to musisz radzić sobie sam. Nie patrz na innych. Trzymaj się tylko z nimi, co ci pomogą. Masz mnie, Niall'a, Liam'a. Zayn też zrobi szum w ogół ciebie, jak będzie potrzeba. Sądzę, że wystarczą trzy wasze spotkania. Będzie pełno zdjęć, a ludzie będą cię śledzić w internecie, aby dowiedzieć się o tobie więcej.

— Nie chcę nikogo wykorzystywać, Louis.

— To nie będzie wykorzystanie. To jest czysta pomoc, która z nas wychodzi. Dlaczego nie chcesz spróbować? Postaw wszystko na jedną kartę.

— Jeżeli się zgodzę, to co wtedy?

— Wtedy... Wtedy podpiszemy umowę i omówimy wszystkie warunki. Będziesz musiał na jakiś czas zrobić sobie przerwę od fotografii. Ludzie nadal będą cię kojarzyć od tego, ale będą widzieć nowego Harry'ego Styles'a, piosenkarza, który zaczął swoją karierę.

— Nie wiem, czy chciałbym taką sławę. Nie umiem. Nie czuję się zbyt dobrze po drugiej strony aparatu. To ja fotografuję. Nie chcę być fotografowany. Ja mogę nawet być twoim prywatnym fotografem, ale... ale nie umiałbym stanąć po drugiej stronie.

Kiwnąłem głową, bo poniekąd go rozumiałem. Miałem tak samo z piłką. Nie wyobrażałem sobie stanąć po drugiej stronie boiska, czyli być po prostu fanem. Chciałem grać i grać. To było moje życie i nie chciałem innego. Teraz po pięciu latach gry w klubie i po czterech latach treningów w szkole, miałem dość. To było dziewięć lat, a na koniec tego wszystkiego zostałem potraktowany jak zwykły pionek. Kim oni byli, że tak mnie, traktowali? Rozumiałem, że zarząd i trener mieli nade mną jakąś władzę, ale też miałem własne zdanie. Nie byłem tym szarym pionkiem i nigdy nie zamierzałem nim być. Oni dobrze o tym wiedzieli, a próbowali się mnie pozbyć w ten okrutny sposób.

— Rozumiem, skarbie. Może... Zastanów się jeszcze?

— Nie chcę Louis. Jeżeli ty czujesz się dobrze w studiu to, czemu nie? Mogę pisać ci teksty, robić zdjęcia, ale na razie nie widzę siebie tam. Mimo że czułem się dobrze, śpiewając Medicine — powiedział, a ja szeroko się uśmiechnąłem. Czy ja właśnie nim manipulowałem? — Może kiedyś, kiedy znudzi mnie moja praca. Teraz nie ma takiej opcji. Chcę spełniać się zawodowo jako fotograf.

Love game → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz