1. Wielki powrót

3.4K 113 52
                                    

Pov Tony

- Może pojedziemy do ciebie?

Mruknęła namiętnie do mojego ucha blondynka. Na górze, w strefie dla vip-ów, gdzie siedziałem było słychać przytłumioną muzykę z parkietu na dole. Wokół mnie i dziewczyny siedzącej na moich kolanach unosił się dym papierosów, trawki i benzynowy zapach biało żółtawych kresek podawanych na tacach przez urocze kelnerki.

- Chyba, że wolisz jednak zostać tutaj.

Szepnąłem do ucha blondynce kiedy zaczęła rozpinać kolejne guziki mojej koszuli. Byłem tak wstawiony, że nie przeszkadzał mi fakt, że jesteśmy wśród ludzi. Zassałem usta na szyi jasnowłosej pozostawiając w tym miejscu krwistą malinkę. W odpowiedzi przygryzła płatek mojego ucha po czym chwyciła moją dłoń i przycisnęła do swojej piersi. Coraz bardziej mi się to podobało, chociaż ominąłbym tą grę wstępną. Zniżyłem twarz całując dziewczynę po obojczykach, schodząc coraz niżej...kiedy nagle zawibrował telefon w mojej kieszeni. Wyjąłem go wolną ręką, dzwonił Steve więc rozłączyłem się. Włożyłem rękę między włosy kobiety, a ona nachalnie przywarła swoimi ustami do moich. Steve niestety nie odpuścił. Zadzwonił kolejny raz i kolejny raz postanowiłem go rozłączyć. Mimo to zadzwonił trzeci raz i nie wytrzymując odebrałem.

- Nie mogę teraz. - rzuciłem przykładając telefon do ucha.

- Masz być za dwie minuty w centrum. - rozkazał. - Wielki robot rozwala pół miasta.

- Mam gorącą blondynkę na kolanach, robot może poczekać. - syknąłem.

- Dwie minuty. - rzucił dobitnie. - Potrzebujemy cię. - chciałem coś powiedzieć ale zdążył się rozłączyć.

Westchnąłem niezadowolony.

- Dokończymy to.

Pocałowałem blondynkę i zrzuciłem ją na jakiegoś kolesia siedzącego obok. Nie wiem ile wypiłem ale kiedy wstałem zachwiałem się, a klub zaczął wirować mi przed oczami. Zapiąłem jakoś koszulę. Zaśmiałem się i ruszyłem chwiejnym krokiem do wyjścia. Patrząc jednak na setki schodów do przejścia nacisnąłem na reaktor, który jednak znowu okazał się przydatny i zaraz moje ciało otoczyła zbroja.

- Przepraszam ale idę ratować świat. - rzuciłem do przechodzącej akurat kelnerki i uniosłem się rozbijając fragment szklanego dachu. - Lećmy do centrum Jarvis.

- Znalazłem w pana ciele spore ilości alkoholu. Jest pan pewien co do udziału w walce?

Przed moimi oczami ukazał się obraz z centrum gdzie reszta avengers zmagała się z kupą złomu wielkich rozmiarów.

- Jestem absolutnie pewien.

- Będę pana wspierał.

- Dzięki Jarvis. Na ciebie zawsze mogę liczyć.

Chwilę później byłem w skupisku tej nieszczęsnej walki. Nie widziałem reszty avengers bo wszystko mieszało mi się przed oczami. Wylądowałem na ziemii i zdjąłem maskę.

- O hej Natasha. - wyszczerzyłem się na jej widok ale po jej minie zrozumiałem, że ona nie ma tak dobrego humoru jak ja.

- Gdzieś ty był? - warknęła. - Z resztą nie ważne. Pomożesz czy będziesz tak stał?

- Po co te nerwy... - w tym samym czasie tuż obok mnie promień światło zrobił ogromną dziurę w chodniku.

Założyłem spowrotem maskę i uniosłem się w górę. Tylko ja z tego towarzystwa mogłem latać więc rozumiałem czemu Steve się uparł żebym tu przyszedł. Nie wiem jednak czy to dobry pomysł zważając na to, że miałem pewnie około pięć promili alkoholu we krwi i do tego nawdychałem się wszelkiego rodzaju marihuany no ale cóż. Raz się żyje.

Więcej Ciebie ~ Tony StarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz