~SAINA~
Czemu ci kretyni znów chcą otworzyć więzienie?? Za dużo zachodu, wielka strata ludzi, a nawet gdyby im się udało to co im to da? No co? Nic. Ale tacy kretyni nie rozumieją że będzie panował chaos. Nie pojmują że nie opanują gniewu i zła demonów. Nie da się. Będą z nimi współgrały dopóki nie przekręcą kluczyka A potem ich stratują i poniżą. Ehh...
Lecąc od Baśnioboru rozmyślałam o tych idiotach. Ale teraz niepokoiło mnie coś jeszcze. Stan i Ruth zamieszali do tej gry swe wnuki. To nie były dobre karty. A jeśli karzą dorosnąć im przedwcześnie? Bardzo możliwe. A nawet pewne, bo mam w tym rezerwacie dwa zadania:
zdobyć artefakt i wyszkolić te dzieci do walki. Wyszkolić je do zabijania. Teraz chyba dopiero dotarło do mnie jak okrutni są ludzie. Zmarnować młodość tej dwójki, a na dodatek zmienić ich w pewnym sensie w potwory. Nie obawiam się o tyle dziewczyny, ona jest starsza i wróżkokrewna, jej serca nie powinna skazić nawet wojna. Ale chłopak. Chłopak; młody, śmiały i porywczy. Nie mogę go nauczyć walczyć póki nie zrozumie że to nie zabawa. A to może być bardzo trudne do wpojenia. Nie mogę też przesadzić z rygorem bo zbierze się w nim nienawiść i przejdzie na złą stronę. A to wszystko przez tych idiotów. Cholera......
Żeby dotrzeć na czas musiałabym wylecieć dziesięć godzin temu. Świetnie, przez tego idiotę Sfinksa się spóźnię. Nie ma to jak dobre pierwsze wrażenie. Super.
Przynajmniej nareszcie spotkam się z Tanu:)) Mój ukochany brat krwi, zawsze wesoły, umiał pomóc mi w kłopotach natury osobistej i służbowej jak nikt. Może teraz przegoni moje wątpliwości.
Już zbliżała się druga gdy wylądowałam przed domem Stana i Ruth. Światła były już zgaszone, pewnie nie chcieli żeby dzieci były totalnie niewyspane. Podeszłam pod drzwi... zamknięte. Popchnęłam zamek powietrzem i weszłam. Dla ludzi było ciemno jak w grobie, ale dla mnie jedynie szaro. Weszłam po schodach do pokoju gościnnego, na szczęście nie był zajęty. Tanu, Coulter i ta cała Vanessa musieli zająć pozostałe sypialnie. Rzucam torbę z ubraniami na podłogę przy łóżku, zdejmuję zbroję, w której przyleciałam i biorę szybki prysznic na stojąco. Współczuję ludziom, że muszą się myć pod prysznicem lub w wannie. To takie męczące, kiedy ja muszę pobrać tylko wodę z kranu i przemyć się nią. Nawet nie muszę używać rąk, a jestem po takiej kąpieli czystsza niż ktokolwiek. Przebieram się w dwuczęściową piżamę i kładę się spać, niemogąc się doczekać jutra.
CZYTASZ
Saina Watterson
De TodoTo historia o wojowniczce i o wielkiej miłości. O walce dobra ze złem. O dobroci, odwadze i lojalności. Rozwiązanie niektórych problemów każdego z nas. Lub jak wiele osób to zwie... ~ fanfiction Baśnioboru:D