Obudziłam się z lekkim bólem głowy, który przeważnie towarzyszył mi ranka po płaczu poprzedniego dnia. Rozchyliłam lekko powieki, tak żeby widzieć, ale żeby Seth nie wiedział, że ja go widzę. Siedział pół metra ode mnie wodząc smutnym wzrokiem po moim ciele. Nie drgnęłam, utrzymując mój oddech w tempie równomiernym i normalnym dla śpiącej osoby. Przejechał po mnie spojrzeniem od stóp do głowy, zatrzymując się na dłuższą chwilę na mojej twarzy. Widać było, że o czymś myślał. I to intensywnie. Poczułam zbierającą się w jego oczach wilgoć. Nienienienienie. Błagam nie płacz, bo nie wytrzymam. Zamknęłam oczy, lecz nadal czułam jego wzrok na sobie. Po paru minutach rozchyliłam powieki na nowo. Seth siedział wpatrzony we mnie i płakał. Patrzyłam na niego oszołomiona, płakał cicho, nie chciał mnie zbudzić. Potem zrobił coś co kompletnie mnie załamało. Podszedł do mnie, kładąc głowę naprzeciwko mojej. Patrzyłam mu prosto w oczy, on gapił się na moje usta, potem na policzki i na końcu na "zamknięte" oczy. Łzy wsiąkały w szare podłoże, a ja musiałam bardzo się starać, żeby moje nie dołączyły tam do nich. Pocałował mnie w czoło. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Później wrócił do patrzenia na mnie, a po chwili powiedział:- Jesteś taka piękna. Pogładził mnie po policzku. Teraz byłam badzo bliska płaczu. Przestań! Proszę, nie rań mnie dłużej. Po chwili pocałował mnie w usta. Starałam się nimi nie poruszać, udając wciąż, że śpię. Miałam ochotę się do niego przytulić i składać pocałunki na jego ustach do końca świata. Kocham Cię, miałam ochotę krzyknąć. A bunt, który się we mnie rozgrywał niemalże przejął nade mną kontrolę. Nie ruszaj się. Jeśli wytrzymasz, możesz potem możesz płakać ile chcesz, możesz robić cokolwiek, proszę wytrzymaj- usiłowałam nad sobą zapanować. Kochałam go i gdy doszło między nami do bliskości, o której podświadomie marzyłam od zawsze, serce mi pękło po raz kolejny. Chyba wreszcie do mnie doszło, że nigdy tak między nami nie będzie. Ugryzłam język, hamując wybuch płaczu. Seth spojrzał na mnie po raz ostatni, pozwalając kolejnej łzie upłynąć.
-Kocham Cię - wyszeptał ledwo dosłyszalnie. Nie wytrzymałam, coś we mnie pękło na dobre i wiedziałam, że już nigdy się nie zrośnie. Dlaczego ja? Zamknęłam oczy i po raz kolejny zahamowałam krzyk rozpaczy, który zebrał się w moim gardle. Przytul mnie jeszcze raz, poprosiłam w myślach. On jak na życzenie, przestał patrzeć w niebo i ocierać łzy. Wstał. Obszedł mnie dookoła i położył się za mną, obejmując mnie ramieniem, drugie wsunął pod moją talię tak delikatnie, jakbym była z porcelany. Chwycił mnie za rękę. Czułam jego oddech na moim karku, jego łzy w moich włosach. W końcu i ja nie wytrzymałam i upuściłam w ciszy parę łez w skałę.
-Zawsze bałem się ci powiedzieć co czuję. I nadal nie mogę. Czemu to takie trudne? Zwłaszcza, że ostatnio między nami urósł mur. Czemu go tworzysz? Dlaczego się ode mnie odwracasz? -zapytał łamliwym głosem.
-Nie chcę. -odpowiedziałam bezgłośnie, nic nie usłyszał.
-Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham. I nie rozumiem czemu muszę czuć się jak pedofil, żeby ci to powiedzieć- westchnął. Błagam niech to się skończy, proszę. Nie chce, idź stąd, nie dotykaj mnie więcej, bo potem boli bardziej. Idź Seth, idź proszę. Zatrzymałam strumień łez spływający z moich oczu. Wysuszyłam się powietrzem. Natchnęłam się ostatni raz jego ciepłem i miłością. Zapewne ostatni raz w życiu. Zaczęłam się wiercić i ziewnęłam. Seth przestraszył się widocznie, że mnie obudzi i odszedł. Spojrzałam na niego ostatni raz spod przymkniętych powiek. Otarł łzy i usiadł po drugiej stronie pozostałości ogniska. Kocham Cię. Pomyślałam, ostatni raz dopuszczając do siebie te słowa. Przewróciłam się na drugi bok i zwinęłam w najciaśniejszy kłębek. Nie płakałam już. Czułam się pusta. Pusta wśród bólu. Wielkiego bólu w moim sercu. Przegrałam. Przegrałam po raz pierwszy. I co najgorsze; przegrałam z samą sobą.
CZYTASZ
Saina Watterson
SonstigesTo historia o wojowniczce i o wielkiej miłości. O walce dobra ze złem. O dobroci, odwadze i lojalności. Rozwiązanie niektórych problemów każdego z nas. Lub jak wiele osób to zwie... ~ fanfiction Baśnioboru:D