Wieczór razem

326 20 1
                                    

~PIERRE~
Wszedłem po schodach na dach hotelu. Tu była sala balowa. Sufit był przeszklony. Cała sala wykonana była z jasnego marmuru jak reszta hotelu. Różniła się od innych wielkością i wysokością. Zajmowała pole dwóch boisk do rugby i mierzyła koło 40 metrów wzwyż. Na środku stała mała scena, zrobiona z czarnego, śliskiego tworzywa. Stały na niej trzy mikrofony i perkusja oraz wielkie głośniki. Po dłuższych bokach sali ustawione były kanapy i fotele. Do prostopadłych do nich ścian przylegały bary. Usiadłem przy jednym z nich na wysokim stołku. Zamówiłem drinka. Czekałem na Saine. Zerknąłem na zegarek. Dochodziła 22. Nagle coś zasłoniło mi oczy. Poczułem miły zapach jej cudownych perfum.
-Zgadnij kto to-wyszeptała seksownie do mojego ucha. Obrociłem się gwałtownie i spojrzałem w jej piękne, śmiejące się oczy. Jej czarne, rozpuszczone włosy spływały falami na dekolt. Pomalowała swoje długie rzęsy tuszem, czarna kredka do oczu płynęła cienką linią po jej górnych powiekach, kończąc się fikuśnym zawinięciem. Malinowe usta pokryła jasnym błyszczykiem, co dawało jej subtelny i elegancki wygląd. Miała na sobie czarną, długą sukienkę z prostokątnymi wycięciami odkrywającymi lekko opaloną skórę brzucha, biegnącymi od ramion do bioder. Suknia spływała aż do podłogi zakrywając czarne szpilki, które odsłoniła siadając na miejscu obok. Zamówiła martini, uśmiechając się miło do barmana.
-Gdzie twoi przyjaciele? -spytała popijając drinka. Wzruszyłem ramionami.
-Poszli gdzieś razem, a Kendra?
-Została w pokoju, ogląda Pretty Woman.
Oderwała wzrok od drinka, zaczęła wodzić po mnie wzrokiem. W końcu zatrzymała się na moich oczach, patrząc w nie pewnie.
-Czyli mam tą noc dla siebie- przygryzła dolną wargę i uśmiechnęła się. Poczułem dziwne łaskotanie na dnie żołądka i ciarki rozbiegły się po moich plecach, na jej gest. Działała na mnie jak nikt. Była taka piękna i seksowna bez najmniejszego wysiłku. Była naturalna we wszystkim co robiła. Właśnie to ceniłem sobie w niej najbardziej: zawsze była sobą. Zespół wszedł na scenę i zagrał żywą melodię. Zeskoczyłem z krzesła i podałem Sainie teatralnie rękę.
-Czy można Panią prosić?
Odstawiła martini na ladę i uśmiechnęła się zalotnie. Położyła dłoń na mojej, a ja pomogłem jej wstać.
-Będę zaszczycona.
Poprowadziłem ją na parkiet. Gdy znaleźliśmy się na środku, przed sceną obrociłem rękę, przyciągając ją do siebie. Starałem się być delikatny, lecz stanowczy i pewny siebie. Miałem nadzieję, że mi się udało. Saina ułożyła dłoń na moim lewym barku, a ja położyłem niepewnie dłoń na jej talii. Moja prawa i jej lewa dłoń nadal pozostawały złączone. Wyprostowaliśmy się i równo zaczęliśmy walca. Cieszyłem się jak głupi, że z nią tańczę i mogę trzymać ją tak blisko, co wywołało głupi uśmiech na moich ustach. Saina też się uśmiechała, co wprawiało mnie w euforię. Zaczęliśmy rozmawiać. Rozmawiało mi się z nią tak dobrze, jakbym znał ją całe życie. Tańczyliśmy parę godzin, a tematy do rozmów się nie kończyły. Czułem się jak we śnie. Czas leciał niepostrzeżenie. Kręciliśmy się wspólnym tempem po parkiecie. Wymienialiśmy zdania i śmialiśmy się głośno, gdy któreś z nas zażartowało. Bawiłem się kapitalnie. Koło drugiej zrobiliśmy małą przerwę, bo Saine bolały nogi. Opadliśmy na jedną z kanap. Słuchaliśmy spokojnej muzyki granej przez orkiestrę. Przymknąłem oczy, czując przyjemne ciepło po prawej stronie ciała, gdzie nasze ramiona się stykały. Po kilkunastu minutach na mój bark spadł jakiś ciężar. Poruszyłem się jak oparzony i spojrzałem na ramię. Moja towarzyszka zamknęła oczy, a jej klatka piersiowa poruszała się w równym, spokojnym tempie. Wyglądało na to, że spała. Nie wiedziałem co robić. Obudzić ją czy zanieść ją do pokoju? Wybrałem drugą opcję. Podczas snu wyglądała jak uśpiony anioł. Nie chciałem jej budzić, a na pewno była zmęczona. Wachając się wstałem i wsunąłem ręce pod jej plecy i uda. Podniosłem ją bez problemu, była taka lekka i drobna. Jej bezwładna głowa opadła na moją klatkę piersiową, gdy skierowałem sie do windy. Przytuliłem ją mocniej, chcąc trzymać ją blisko. Zejchałem z nią na jej piętro i podszedłem pod drzwi jej pokoju. Na szczęście kluczami były odciski palców gości. Nie musiałem szukać klucza. Postawiłem ją na wykładzinie pokrywającej korytarz. Objąłem ją od tyłu i oparłem głowę na jej ramieniu, wdychając cudowny zapach jej włosów i skóry. Jedną rękę trzymałem na jej brzuchu, obejmując jej talię. Drugą delikatnie złapałem jej kciuk i przyłożyłem do czytnika. Drzwi zapikały i otworzyły się. Znów wziąłem ją na ręce i popchnąłem drzwi stopą. Położyłem ją na łóżku, zdjąłem buty ze stóp. Otuliłem kołdrą. Miałem już iść, gdy kucnąłem przed jej głową. Oparłem czoło na jej czole, opierając się pragnieniu pocałowania jej pięknych ust. Zamknąłem oczy. Po chwili otworzyłem je. Spojrzałem wprost w oczy Sainy. Uśmiechnęła się lekko. Wyglądała na bardzo zmęczoną.
-Pierre.. cudownie się z tobą bawiłam.... dziękuję- wyszeptała i zamknęła oczy składając na moich ustach pocałunek. Z rozkoszą oddałem pocałunek, rozpływając się w smaku jej warg. To było niewyobrażalnie przyjemne. Obiegły mnie dreszcze, gdy po długiej chwili zakończyliśmy pocałunek. Uśmiechnąłem się do niej szeroko, czując się jak pięciolatek, który dostał buziaka w policzek od najładniejszej dziewczyny w klasie.
-Dobranoc- wyszeptałem blisko jej ust. Uśmiechnęła się do mnie nieśmiało i wtuliła głowę w poduszkę. Zgasiłem lampkę nocną i skierowałem się do wyjścia.
-Pierre..? -zawołała za mną niepewnie, gdy byłem już przy drzwiach.
-Tak?
-... zostań ze mną... proszę.
-Dobrze- zgodziłem się odwracając się z uśmiechem. Zdjąłem buty i położyłem się od drugiej strony łóżka. Saina nagle znalazła się przy mnie. Pocałowałem ją żarliwie. Położyłem dłoń na jej talii i zjechałem do kości ogonowej, przyciągając ją bliżej. Ona objęła mnie jedną ręką w pasie, drugą złapała za głowę i przycisnęła do siebie, bawiąc się moimi włosami. Przejechałem językiem po jej dolnej wardze, na co rozchyliła usta. Całowalismy sie długo, wodząc po sobie rękoma. Sprawiało mi to wielką przyjemność. W końcu przerwaliśmy pocałunek i Saina obróciła się tyłem do mnie. Złapała mnie za rękę, kierując ją do jej brzucha. Przybliżyłem się i zasnęliśmy przytuleni.

Hejo!!!
I co jak myślicie... kto tu się w kim zakochał? :P Ale fajnie się to pisało.. takie słodziutkie: )))))) przepraszam za opóźnienia, ale wczoraj naprawdę nie miałam weny i próbowałam coś pisać, ale to było okropne więc dziś zaczęłam na nowo:D no i pykło:D! Jej! Następny rozdział będzie jutro, bo mam czas (albo mi się tak wydaje). Jeśli nie będzie to w pon na pewno bo wtedy.. o matko idiotka. Nie muszę się jutro uczyc:D no czyli jutro będzie na stówę:D w takim razie do zo+ spokojnie jeśli myśleliście ze bedzie 18+ to to nie ten adres. Moze czasem bedzie cos brudniejszego, ale to nie jest opowiadanie 18+ więc się nie bójcie jeśli tak myślicie. Chyba nawet nie byłabym w stanie czegoś takiego napisać.. to mi tak jakoś nie pasuje. No ale dobra nie pierdziele wam dłużej. Do jutra:D kocham was:** dziękuję za wszystko♡
YS
A!!!!  Zapomniałabym, dlatego to dopisuje po paru min----->
Sukienka (chciałam o niej napisać jako w notce ale walło mi się o jakichś bzdetach jak zwykle:) )
Narysowałam sama, to sukienka z tego rozdziału (moje wyobrazenie:D) no to tyle. Pap:*****

Saina WattersonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz