~SETH~
Siedziałem zamyślony. Razem z Jade przeprowadziliśmy się tydzień temu do domku Warrena. Układało nam się jak nigdy. Jednak coś mnie martwiło; od kiedy Saina ścięła to cholerne drzewo nie odezwała się do mnie ani słowem, choć minęły już trzy tygodnie. Martwiłem się o nią. Za każdym razem, gdy ją widziałem stawała się coraz bardziej smutna. Nie wiedziałem co robić. Wiem, że miałem "być szczęśliwy" jeśli to w ogóle było możliwe. Ale nie chciałem być szczęśliwy kosztem szczęścia jej. Gdy widziałem jak zamienia się we wrak człowieka, sam się w niego zamieniałem i nienawidziłem siebie samego za to, że jej to robię. Byłem w sytuacji bez wyjścia i nawet, gdybym zostawił Jade, to szanse na to, że będziemy razem były minimalne. A w sumie zerowe. Nie chciałem też łamać serca Jade, którą naprawdę może nie pokochałem, ale lekko się w niej zakochałem. Była dobrym człowiekiem i cudowną kobietą. Nie chciałem jej zranić. Nie wiedziałem co robić. Potarłem oczy i oparłem głowę o stół. Byłem w martwym punkcie.
Nagle poczułem dotyk na ramieniu. Odwróciłem się jak oparzony. To była Jade.
-Spokojnie, co się stało?! -roześmiała się.
-Nie, nic. Poprostu trochę się zamyśliłem- próbowałem odwzajemnić jej gest, ale nie do końca mi wyszło. Jade usiadła naprzeciwko mnie.
-Seth.. ja.. hem. -westchnęła. Podniosłem brew. Błagam nie bądź w ciąży. Pomyślałem.
-Zrywam z tobą- strzeliła prosto z mostu. Zachłysnąłem się powietrzem. Wyłupiłem oczy.
-C cc co.. CZEMU? -spytałem się zdziwiony.
-Bo nie jesteśmy dla siebie stworzeni. Bo kochasz inną i nigdy nie spojrzysz, ani na mnie, ani na kogokolwiek tak jak na nią. Bo nie mogę wam tego zrobić i was niszczyć. Bo wiesz? Wy poprostu powinniście być razem. A to całe pieprzenie o wieczności itd.. Nie jest nic warte. Bo się kochacie. I nic was nie może rozdzielić. I nie łudź się, że kiedyś zaczniesz nowe życie, szczęśliwe życie bez niej. Bo to jest niemożliwe. Nie spotkasz nikogo choć w jednym procencie podobnego do niej. Jesteś w stanie żyć dalej tylko z nią. Tak jak ona z tobą. Czy ty tego naprawdę nie widzisz? Czy jesteś aż tak ślepy?! Jesteś wrakiem człowieka, podobnie jak ona i jeśli nie będziecie razem, to na zawsze nimi zostaniecie. Nie ma sposobu, nie ma nadziei na to, że będziecie szczęśliwi bez siebie. Bo się kochacie i jesteście dla siebie stworzeni. I skrzywdzicie się po tysiąckroć bardziej żyjąc bez siebie niż ze sobą. Bo lepiej byłoby jej przeżyć kilkadziesiąt lat z tobą i mieć wspomnienia po dobrych chwilach, niż żyć samotnie przez wieczność i to na dodatek w depresji. A ty bez niej? Ty też nie zaznasz szczęścia- odpowiedziała. Pogłaskała mnie po policzku.
-Dlatego, wiesz co teraz zrobisz?-spytała się cicho. Pokręciłem głową ze łzami w oczach.
-Pójdziesz do niej i jej to powiesz. I poprosisz ją o kolejną szansę- stwierdziła, patrząc mi głęboko w oczy. Pokręciłem ponownie głową.
-Ona się nie zgodzi.
-Owszem, zgodzi. Bo zrozumie to, tak jak ty to zrozumiałeś- powiedziała pewnie. Miała rację. Miała rację. I teraz byłem jedynie wściekły na samego siebie za moją ślepotę.
-Dziękuję... dziękuję... -cmoknąłem ją ostatni raz w policzek w podzięce i zerwałem się z krzesła. Jak najszybciej biegłem do domu głównego. Do mojej miłości.No i napisałam:D
CZYTASZ
Saina Watterson
AcakTo historia o wojowniczce i o wielkiej miłości. O walce dobra ze złem. O dobroci, odwadze i lojalności. Rozwiązanie niektórych problemów każdego z nas. Lub jak wiele osób to zwie... ~ fanfiction Baśnioboru:D