~KENDRA~
Siedziałam na kolanach Paprota i razem czekaliśmy na nadejście gości. Tanu chodził zdenerwowany w tą i z powrotem. Miałam wrażenie, że zaraz zemdleje albo kogoś uderzy. Ubrany był w elegancki, dopasowany smoking. Był dziś słoneczny dzień i robiło się naprawdę ciepło, dlatego szczerze współczułam mężczyznom, którzy musieli chodzić w garniturach, podczas gdy ja miałam na sobie przewiewną sukienkę druhny. Na moich kolanach leżał mały bukiecik, wykonany wyłącznie z białych kwiatów zebranych w ogrodzie. Zawiał miły, ciepły wiatr. Lepszej pogody Tanu i Elise nie mogli sobie wymarzyć na ślub. Cały tydzień szykowaliśmy dekoracje na łące przy stawie koło kapliczki Królowej Wróżek. Saina i Warren przygotowali wysokie stelaże z malowanego na biało drewna. Na nich zawieszałyśmy z Vanessą i Sainą kwiatki i zwiewne białe tkaniny, które tworzyły coś w rodzaju ogromnego baldachimu. Pod baldachimem ustawiliśmy krzesła i zbudowaliśmy mały podest dla pary młodej. Jako najbliźsi przyjaciele i rodzina wszyscy mieszkańcy Baśnioboru wraz z rodziną Tanu i Elise, mieli miejsca w pierwszym rzędzie. Świadkiem Tanu był Seth, a pierwszą druhną Elise jej starsza siostra. Nie mogłam się już doczekać ślubu i wesela, które miało się odbyć w starej rezydencji niegdyś zamieszkałej przez Pattona i Lenę. Poprosiliśmy nawet zespół, w którym śpiewała jedna z sióstr Tanu do występu. Miał on grać przez całą imprezę, aż do rana. Od rana byłam podekscytowana i cieszyłam się jak głupia szczęściem mojej rodziny. Swoją drogą zaczęłam się zastanawiać nad tym czy Paprot mi się oświadczy. Byliśmy ze sobą już 7 lat, mógłby w końcu pomyśleć o oświadczynach. Problem mojej śmiertelności był już dawno przemyślany. Przy ślubie z jednorożcem, część jego mocy miała wejść we mnie, sprawiając, że będę żyła tak długo jak on. Ja też dawałam mu część swojej mocy, ale nie wiedziałam jakiej. Liczyło się dla mnie tylko to, że będziemy razem i nic nas nie rozdzieli. Ze smutkiem pomyślałam o nieszczęściu mojego brata. Szukaliśmy sposobów na zrobienie go nieśmiertelnym. Niestety nic nie znaleźliśmy.
Z jednej strony miałam nadzieję, że pójdzie dalej i gdy znalazł dziewczynę cieszyłam się. Z drugiej strony byłam przyjaciółką Sainy i widziałam jak bardzo obydwoje się kochają. Uważałam, że muszą być razem i nikt nie mógł tego zmienić. Chciałam, żeby chociaż dali sobie szansę. Mogli przecież pobyć ze sobą choć przez rok. Ale oni się uparli: wszystko albo nic. Przeszedł mnie nagły dreszcz i powstrzymałam łzy, które zaczęły napływać mi do oczu. Paprot pogładził mnie po plecach i przyciągnął do siebie. Z czułością przyłożyłam swój polik do jego.
-O czym myślisz kochanie? -zapytał marszcząc brwi. Odchyliłam się lekko, aby spojrzeć mu w oczy. Przeczesałam jego jasne włosy uśmiechając się. Jak dobrze było go mieć. Jak dobrze, że mogliśmy być razem.
-O tym jakie mam szczęście, że możemy być razem i że mamy siebie nawzajem- odpowiedziałam stykając nasze czoła ze sobą. Paprot przytulił mnie i pocałował czule. Uśmiechnęłam się przez pocałunek, gdy ugryzł moją dolną wargę.
-Ja nie wiem jakie szczęście mnie spotkało, że Ciebie mam i nie mam pojęcia jak sobie na Ciebie zasłużyłem- wyszeptał mi w usta. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową szepcząc Kocham Cię. Przytulił mnie do siebie jeszcze mocniej i zanurzył głowę w moich włosach.
-A ja Ciebie po tysiackroć bardziej- odszeptał.
-Nie bo ja- droczyłam się z nim.
-Ha! Wolne żarty. Kochanie zapewniam Cię, że ja.
Kłóciliśmy się chwilę, aż stwierdził, że skoro się uparłam to "już mi odpuści" i że kocham go bardziej.
-Ej! - zawołałam i uderzyłam go w ramię. Żałowałam, że nie miałam na sobie obcasów, tylko płaskie sandały. Chętnie bym sprawdziła ich wytrzymałość na stopie Paprota. Wycisnął namiętny pocałunek na moich ustach kończąc przekomarzanie.
-Khe khem- usłyszałam chrząknięcie tuż przy mnie. Podskoczyłam na Paprocie.
-Matko! Człowieku, weź... -wydyszałam.
-Hahahahsha, szkoda, że nigdy nie zobaczysz swojej miny teraz. Jest kapitalna- śmiała się Saina. Pokręciłam głową, a gdy mój chłopak do niej dołączył wywróciłam oczami. Po chwili jednak sama się uśmiechnęłam. Saina miała na sobie biało-błękitną sukienkę, identyczną do mojej. Kreacja była bez ramiączek i miała dekolt w kształcie serca. Sięgała przed kolano. Błękitnooka założyła do niej płaskie, wiązane sandały. Włosy zakreciła i zaplotła przednie pasma z tyłu głowy cienkim warkoczem. Powtykała w nie małe białe kwiatki. Wyglądała pięknie. Promieniała. Posłałam jej szczery uśmiech odwzajemniła go i uniosła zadziornie brew. Coś mi się nie zgadzało. Otworzyłam szeroko oczy, gdy znalazłam to czego szukałam.
-TATUAŻ?!
-Tatuaż- skinęła głową potwierdzając.
-Henna czy prawdziwy? -pytałam oszołomiona
-Prawdziwy-odpowiedziała.
-Mogę? -spytałam.
-Pewnie- uśmiechnęła się.
Chwyciłam jej lewą rękę i dokładnie zlustrowałam zewnętrzną strone jej dłoni. Od nadgarstka aż do paznokci ciągnęły jej się po ręce czarne, kręte wzory. Patrzyłam na nie zahipnotyzowana. Były piękne i idealnie do niej pasowały. Zawsze uważałam tatuaże za coś złego i brzydkiego. Ale to. To była prawdziwa sztuka.
-Jest piękny- powiedziałam patrząc jej w oczy z uśmiechem.
-Dziękuję- posłała mi szeroki uśmiech. Paprot zaczął oglądać tatuaż Sainy, gdy usłyszeliśmy wesołe śmiechy. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam Setha z jakąś dziewczyną, wchodzących pod baldachim. Dziewczyna była trochę wyższa od Sainy, miała długie nogi. Była szczupła, wysportowana i bardzo drobna. Miała krótkie, brązowe włosy, które kończyły się tuż przed jej dość dużymi piersiami. Miała na sobie zwiewną niebieską sukienkę do ziemi na grubych ramiączkach. Nosiła lekki makijaż. Miała duże usta i mały nos oraz zielone kocie oczy z długimi rzęsami. Wyglądała na miłą i wywarła na mnie dobre wrażenie. Nie wydawała się być jakaś nadęta czy zdzirowata. Wręcz przeciwnie biło od niej ciepłem i dobrem. Uśmiechnęłam się do niej promiennie, czułam, że się zaprzyjaźnimy, jeśli zostanie z Sethem na dłużej. Niepewnie spojrzałam na Saine, ciekawa jej reakcji, lecz nigdzie jej nie znalazłam. Zaczęłam się rozglądać i wydałam okrzyk zdumienia, gdy okazało się, że stoi za mną i podpiera się ciężko o krzesło. Wyglądała jakby miała zaraz zemdleć lub kogoś zamordować. Zbliżająca się kobieta też jakoś się zmieniła, już się nie uśmiechała, miała podobną minę do Sainy. Podeszła do nas i nie witając się podeszła do niebieskowłosej.
-S.. S.. S... Saina?! -wyłupiła oczy.
-Chyba sobie jaja robisz do kurwy- stwierdziła jednocześnie wściekła i zdziwiona.
-A ty? Co ty tu robisz? Myślałam, że nigdy Cię nie zobaczę.
Spojrzałam oszołomiona na Setha. Miałam wrażenie, że oczy zaraz wypadną mu z orbit.
-Uwierz, że Ja też- prawie krzyknęła Saina z rozpłakaną miną.
-Saina proszę Cię, zapomnijmy przeszłość, może być znów tak jak było, proszę- błagała dziewczyna. Saina westchnęła.
-O przeszłości już dawno zapomniałam. I nie zamierzam TEGO wspominać- popatrzyła na nią smutno.
-Jade, ja.....-znów westchnęła- ja tęskniłam. Chcę, żeby było jak dawniej, ale muszę przemyśleć tą sytuację, ok?! -oparła się ciężko o krzesło i spojrzała w niebo.
-Muszę się napić-wysapała.

CZYTASZ
Saina Watterson
OverigTo historia o wojowniczce i o wielkiej miłości. O walce dobra ze złem. O dobroci, odwadze i lojalności. Rozwiązanie niektórych problemów każdego z nas. Lub jak wiele osób to zwie... ~ fanfiction Baśnioboru:D