Nienazwane i ulotne

579 30 4
                                    

PRZEPRASZAM, JEŚLI TEN ROZDZIAŁ LEKKO WAS ROZCZARUJE, ALE PISAŁAM TEN ROZDZIAŁ CAŁY DZIEŃ, BYŁ BARDZO DŁUGI I NAPRAWDĘ FAJNY.... ZROBIŁAM SOBIE MAŁĄ PRZERWĘ I JAK WRÓCIŁAM I CHCIAŁAM KOŃCZYĆ OKAZAŁO SIĘ, ŻE WSZYSTKO SIĘ USUNĘŁO 3GODZINY PISANIA. DLATEGO BAAARDZO ALE TO BARDZO PRZEPRASZAM, ŻE TEN ROZDZIAŁ MOŻE BYĆ BEZNADZIEJNY.... PRZEPRASZAM I DZIĘKUJĘ ZA CZYTANIE MOICH DURNOT:*
Lata mijały. Saina zamieszkała wraz z Warrenem koło Sorensonów, gdzie pod przykrywką nowej dziewczyny w szkole chroniła Kendrę i Setha. Potem przeżyli wstrząs, gdy rok po poznaniu się strażniczka zetknęła kamień z gwoździem i zmarła. Uratowała ją pradawna magia, bardzo niebezpieczna lecz czasem pomocna. Dzięki przyjacielskiej miłości tak wielu ludzi, odżyła. I znów potem przeszli przez fałszywą śmierć Kendry oraz zdradę Gavina. Następne pół roku po wydarzeniach w Gadziej Opoce Saina wraz z Warrenem spędziła w chlebaku. Potem czekała ich wielka bitwa pod Zzyzxem. Po niej Kendra i Seth wrócili do szkoły razem z Paprotem i strażniczką. Jednorożec i wróżkokrewna zbliżali się ku sobie coraz bardziej, aż w końcu zostali parą. Saina i Seth też sobie kogoś znaleźli. Saina zakończyła swój związek w przyjaźni. A Seth.........

~SAINA~

Wyjęłam ciastka z piekarnika i położyłam na stole. Byłam sama w domu, Kendra i Paprot poszli na randkę. Warren i Tanu poszli naprawić bramę, jeden z zawiasów się obluzował. Vanessa pojechała do fryzjera, Seth spędzał za to czas ze swoją babką. Nie przepadałam za nią, była taaaaka słodziutka i milusia, a tak naprawdę wydawała mi się zimna i niewierna. Westchnęłam. Było mi smutno, czułam się samotna. Dlatego upiekłam ciastka. Piekłam je tylko gdy było mi źle. Naprawiały mi lekko humor tym, że mi wychodziły i wszyscy je chwalili..... no i samo jedzenie było przyjemne. Przełożyłam je na duży, szklany talerz i postawiłam przede mną. W sumie, to nikt nie wiedział, że je zrobiłam, mogłam zjeść wszystkie i nikt nie miałby pretensji, w końcu ciastka to źródło wielu blablabla i poprawiają humor. Zjadłam jedno, ooooo tak, cholernie dobre. Potem zniknęło drugie, trzecie, czwarte i przy kończeniu piątego do domu wszedł Seth. Chodził szybko, ręce mu się pociły, oczy miał wilgotne. Coś się stało. Przyszedł do kuchni, spojrzał na mnie zastygłą w pół gryza i zapatrzoną w niego. Tak bardzo urósł odkąd pierwszy raz go zobaczyłam. Był bardzo wysoki, wysportowany i umięśniony. Trudno było nie przyznać że był diabelsko przystojny. Bycie zaklinaczem zmieniło jego brązowe oczy i włosy na kruczoczarne. Miał mocne rysy twarzy. Skórę lekko opaloną, duże oczy, prosty nos i wąskie usta. Wyglądał jak młody bóg. Każdy by brał. Na dodatek dojrzał. Był odpowiedzialny, można było mu ufać. Władał mieczem prawie tak dobrze jak ja. Miał walkę we krwi. Nauczył się panować nad mocami zaklinacza, umiał dosłownie wszystko co zaklinacz mógł. Umiał rozbawić ludzi. Był dobrym przyjacielem, umiał pocieszać i miał doskonałą argumentację. Spokojnie mógłby targować się z dżinem i jeszcze wygrać. Mogłam mu powiedzieć wszystko, mieliśmy dużo wspólnych tematów i zawsze było mi przy nim wesoło. Był mi bliski jak Tanu i Kendra. Widziałam jednak że coś jest nie tak.

-Co się stało?

-Ashley....... ona..... rzuciła mnie...

Był bardzo bliski płaczu. W takich momentach najlepiej pomoga dotyk, słowa nie zastąpią nikomu dobrego przytulaska. Wstałam więc i przytuliłam go, gładząc powoli jego umięśnione plecy. Ropłakał mi się w ramionach. To było takie straszne, widzieć kogoś tak mocnego i odważnego na codzień, tak kruchym i złamanym teraz.

-Ćśśśśśś......

Z nijaką niechęcią odsunęłam go od siebie i posadziłam na krześle. Usiadłam koło niego, dalej głaszcząc go uspokajająco po karku i plecach.

-Powiedz co ci leży na sercu, nie trzymaj żalu w sobie, to tylko przeszkadza w życiu. Wyrzuć to z siebie, to ci pomoże. Możesz mi zaufać.

-Wiem i ufam. Przecież wiesz... tyle razem przeszliśmy. A z nią... 5 lat.... aa ona.. Bezwładnie poruszył rękoma i tylko znów się rozpłakał.

-Rzuciła mnie dla innego... ale... ale ja robiłem dla niej wszystko. Tak się starałem, rzucałem dla niej wszystko. Całą pracę, naukę, czasem nawet przyjaciół, żeby z nią być. Nie ma rzeczy na świecie której bym dla niej nie zrobił, a ona mnie zostawiła. Dla innego.

Cholera, biedny. Takie zerwanie jest najgorsze, najbardziej bolesne. Bo do bólu porozstaniowego dochodzą wyrzuty sumienia i poczucie winy. Które są bezsensowne. Ale są, nie da się ich ominąć zanim nie zrozumie się, że twój były poprostu nie był dla Ciebie.

-Słuchaj, wiem, że trudno jest uwierzyć gdy ktoś mówi "wiem co czujesz", ale ja naprawdę wiem. Przeżyłam tyle takich zerwań, tyle razy byłam zostawiana dla innej. Rozumiem jak to jest czuć te wyrzuty sumienia, ten ogromny ból i myśli, że jesteś do kitu. Ale na serio nie jesteś. Jesteś cudowny Seth, jesteś najlepszym przyjacielem jakiego kiedykolwiek miałam. Jesteś odważnym wojownikiem. Jesteś bardzo przystojny. Troskliwy, godny zaufania. Nie jesteś zły. Jesteś super! A ona rzuciła Cię bo poprostu do siebie nie pasowaliście. Nie jesteś dla niej, a ona dla Ciebie. Jesteś przeznaczony dla kogoś, kto doceni twoje wysiłki, kto będzie Cię kochał równie mocno i zrobi dla Ciebie równie dużo. Im prędzej to pojmiesz tym więcej oszczędzisz sobie bólu. Nie zamartwiaj się nią. Bo to nie ma sensu.

-..... dziękuję. Pomogłaś mi. I to jak.

-Cała przyjemność po mojej stronie. Nie cierpię widzieć Cię załamanym.

Uśmiechnął się i mnie przytulił.

-Jesteś cudowna. Wyszeptał. Potem zaczęliśmy wspólnie pochłaniać ciastka.

-Masz na coś ochotę? Powinieneś coś porobić.

-Obejrzałbym film.

-Ok, da się załatwić. W odległym kinie na Florydzie leciał thriller, nikt akurat nie oglądał. Przeniosłam więc obraz do kuchni. Obejrzeliśmy go razem, od czasu do czasu rzucając żartobliwe uwagi.

-Muszę gdzieś wyjść. Chodźmy na imprezę.

-Ok, weźmy ze sobą Warrena i Tanu, im też przyda się rozrywka.

-A Vanessa?

-Byłoby super, fajnie się z nią tańczy przy boku, ale jest u fryzjera.

-Ok, trudno się mówi.

Poszłam powiedzieć facetom o naszym planie, kiedy Vanessa zrobiła mi miłą niespodziankę i właśnie wróciła.

-Hej! Przebieraj się! Idziemy zabalować :P.

-Nareszcie, mam mega ochotę potańczyć.

Pojechaliśmy do miasta i weszliśmy do klubu w centrum. Usiedliśmy przy lekko zakrytym stoliku w kącie klubu. Zamówiliśmy sobie niekończącą się kolejkę drinków. Seth w miarę promili wyrzucał z siebie coraz wiecej faktów... niekoniecznie miłych.... o Ashley.

-W sumie, to ja jej nie potrzebuje, skoro mnie nie kocha, to ja też w pełni nie mogę.W takim razie nie ma co tracić łez. Niech sobie zajmuje łazienkę innego faceta. Przynajmniej nie muszę wydawać już kasy na filmy, których nawet nie chciałem oglądać. Teraz mam czas dla was, moich przyjaciół. Jesteście najcudowniejsi na tej planecie. Zetknął na mnie.

-Jesteś śliczna, potańczmy.

Zgodziłam się ze śmiechem. Był taki słodki i śmieszny gdy się upijał. Potem pamiętam, że tanczyliśmy i chyba wracaliśmy do domu taksówką. Późniejsze wydarzenia zastąpiła czarna plama.

Obudziłam się na kanapie. Wstałam powoli. Poszłam do kuchni w towarzystwie buzującego bólu głowy. Na stole spotkałam niespodziankę w postaci dziwnie powyginanego Setha. Spał w najdziwniejszej pozie świata. Już chciałam iść, gdy odwrócił głowę w moją stronę. Od ust po prawy obojczyk rozciągała się delikatnoróżowa linia... ślad po szmince. Mojej szmince. "Kuuuuuuuuuuuuuuurwa" cisnęło mi się na usta. Co robić co robić co kurwa robić?????????? Byłam na skraju paniki. Okokok. Życiowa zasada numer 3:oddychaj. Wdech wydech o tak. Lepiej lepiej. Myśl. Co zrobić? Dobrze że tylko się calowaliśmy.... eeeh.. yyyy. Gdybym zmyła to wodą mógłby się obudzić. Trzeba zadziałać powietrzem. Zamknęłam oczy. Posłałam mały strumień powietrza do jego twarzy. Delikatnie oddzieliłam cząsteczki szminki od jego skóry. Uf udało się. Spał jak zabity. Jeszcze raz w duchu podziękowałam sobie za zdolności magiczne. Poszłam spowrotem do salonu i postanowiłam pospać jeszcze chwilę.....

Saina WattersonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz