54. Wyjątek

5.8K 196 50
                                    




~Nikolaj~

- witaj, Miller.- odezwałem się, przez co jego spojrzenie przeniosło się w sekundzie na mnie.

Już z tej odległości widziałem ze nie jest z nim dobrze. W oczy rzucił mi się bandaż na jego palcach u prawej ręki. Podbite oczy, rozcięta warga, przekrwione oczy. Miałem z tym styczność na co dzień, więc nie wywarło to na mnie większego wrażenia. Dobrze że nie zabrałem tu Raven. Mogłaby nie znieść widoku ojca w takim stanie.

- Nikolaj... jesteś tu...- wymamrotał i przez chwilę miałem wrażenie że widzę na jego poharatanej gębie cos w rodzaju uśmiechu.

Tylko niby z czego miałby się tak cieszyć?

- jestem. Musiałem się z tobą zobaczyć zanim... no wiesz.

- zanim ze mną skończą, wiem. – wyjął mi to z ust.- powiedz mi tylko że Raven jest bezpieczna, to zdecydowanie mi wystarczy.- dodał, a ja usiadłem na małym szpitalnym stołku, obok jego łóżka.

Nagle w kieszeni mojego brata zadzwonił telefon.

- musze odebrać, będę na zewnątrz.- rzucił i w pospiechu opuścił salę.

- wszystko z nią w porządku, Miller.- odpowiedziałem i w tym momencie spuściłem wzrok. Wiedziałem że będę musiał mu powiedzieć że spodziewamy się dziecka.- jest jeszcze cos co musisz wiedzieć.

- co się stało, do cholery, Razanow moja córka miała być bezpieczna.- podniósł głos przez co zaczął kaszleć.

- spokojnie, kurwa Miller. Chodzi o to że będziesz dziadkiem.- powiedziałem, na co jego oczy otworzyły się szerzej.

-możesz powtórzyć?- poprosił z niedowierzająca miną.

- będziesz dziadkiem, ty stary durniu.- powtórzyłem.

- będę dziadkiem... - wyszeptał przetwarzając te słowa w swojej głowie.

- tak, a ja ojcem. A teraz mów kto cię tak urządził? Ludzie Sieregieja, prawda?- zapytałem po części znając odpowiedź.

Nie odezwał się tylko pokiwał głową. W tej samej chwili mój brat wparował niczym oszalały do pomieszczenia.

- Nikolaj, musimy się zbierać, Annie rodzi.- oświadczył, na co przekręciłem oczami.

- na serio, teraz? Jakby nie mogła wybrać sobie lepszego momentu. Przecież jesteśmy dwoma samochodami, debilu. Jedź, ja potem do ciebie dojadę i...

Nie zdążyłem dokończyć, bo w tym momencie mój brat otworzył drzwi i wyszedł, ignorując to co mam mu do powiedzenia.

- dupek.- wrzuciłem bratu na plecy.- na czym to stanęło?- zwróciłem się do mężczyzny. Zamurowało mnie kiedy w jego oczach pojawiły się łzy. – kurwa, następny.- przekląłem pod nosem.

- obiecaj mi że uchronisz ją przed tym co mnie spotkało, proszę.

- poniekąd spotkało cie to z własnej winy, ale da się zrobić. Nie dam jej skrzywdzić, jest przecież moją żoną i nosi pod sercem moje dziecko. – oznajmiłem z dumą.

- wiem, Razanow i tego się boję. – wymamrotał.

- chyba wszyscy musza mi dobitnie uświadomić że ojcem roku to ja nie zostanę.- odparłem sarkastycznie.- chciałem ci to przekazać, bo jak sam rozumiesz nie mogłem narazić Raven. Tylko co ja jej kurwa powiem kiedy ty kopniesz w kalendarz?- spytałem bardziej siebie niż jego.- przepraszam.- wybełkotałem, zdając sobie sprawę jak to chujowo zabrzmiało.

- w końcu będziesz musiał jej powiedzieć że nie żyję. – oznajmił.

Jakbym. Kurwa. Nie wiedział.

My Darling Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz