~Nikolaj~- witaj, Miller.- odezwałem się, przez co jego spojrzenie przeniosło się w sekundzie na mnie.
Już z tej odległości widziałem ze nie jest z nim dobrze. W oczy rzucił mi się bandaż na jego palcach u prawej ręki. Podbite oczy, rozcięta warga, przekrwione oczy. Miałem z tym styczność na co dzień, więc nie wywarło to na mnie większego wrażenia. Dobrze że nie zabrałem tu Raven. Mogłaby nie znieść widoku ojca w takim stanie.
- Nikolaj... jesteś tu...- wymamrotał i przez chwilę miałem wrażenie że widzę na jego poharatanej gębie cos w rodzaju uśmiechu.
Tylko niby z czego miałby się tak cieszyć?
- jestem. Musiałem się z tobą zobaczyć zanim... no wiesz.
- zanim ze mną skończą, wiem. – wyjął mi to z ust.- powiedz mi tylko że Raven jest bezpieczna, to zdecydowanie mi wystarczy.- dodał, a ja usiadłem na małym szpitalnym stołku, obok jego łóżka.
Nagle w kieszeni mojego brata zadzwonił telefon.
- musze odebrać, będę na zewnątrz.- rzucił i w pospiechu opuścił salę.
- wszystko z nią w porządku, Miller.- odpowiedziałem i w tym momencie spuściłem wzrok. Wiedziałem że będę musiał mu powiedzieć że spodziewamy się dziecka.- jest jeszcze cos co musisz wiedzieć.
- co się stało, do cholery, Razanow moja córka miała być bezpieczna.- podniósł głos przez co zaczął kaszleć.
- spokojnie, kurwa Miller. Chodzi o to że będziesz dziadkiem.- powiedziałem, na co jego oczy otworzyły się szerzej.
-możesz powtórzyć?- poprosił z niedowierzająca miną.
- będziesz dziadkiem, ty stary durniu.- powtórzyłem.
- będę dziadkiem... - wyszeptał przetwarzając te słowa w swojej głowie.
- tak, a ja ojcem. A teraz mów kto cię tak urządził? Ludzie Sieregieja, prawda?- zapytałem po części znając odpowiedź.
Nie odezwał się tylko pokiwał głową. W tej samej chwili mój brat wparował niczym oszalały do pomieszczenia.
- Nikolaj, musimy się zbierać, Annie rodzi.- oświadczył, na co przekręciłem oczami.
- na serio, teraz? Jakby nie mogła wybrać sobie lepszego momentu. Przecież jesteśmy dwoma samochodami, debilu. Jedź, ja potem do ciebie dojadę i...
Nie zdążyłem dokończyć, bo w tym momencie mój brat otworzył drzwi i wyszedł, ignorując to co mam mu do powiedzenia.
- dupek.- wrzuciłem bratu na plecy.- na czym to stanęło?- zwróciłem się do mężczyzny. Zamurowało mnie kiedy w jego oczach pojawiły się łzy. – kurwa, następny.- przekląłem pod nosem.
- obiecaj mi że uchronisz ją przed tym co mnie spotkało, proszę.
- poniekąd spotkało cie to z własnej winy, ale da się zrobić. Nie dam jej skrzywdzić, jest przecież moją żoną i nosi pod sercem moje dziecko. – oznajmiłem z dumą.
- wiem, Razanow i tego się boję. – wymamrotał.
- chyba wszyscy musza mi dobitnie uświadomić że ojcem roku to ja nie zostanę.- odparłem sarkastycznie.- chciałem ci to przekazać, bo jak sam rozumiesz nie mogłem narazić Raven. Tylko co ja jej kurwa powiem kiedy ty kopniesz w kalendarz?- spytałem bardziej siebie niż jego.- przepraszam.- wybełkotałem, zdając sobie sprawę jak to chujowo zabrzmiało.
- w końcu będziesz musiał jej powiedzieć że nie żyję. – oznajmił.
Jakbym. Kurwa. Nie wiedział.
CZYTASZ
My Darling
RomanceJej płacz, śmiech i współczucie zaczęły być dla mnie czymś więcej niż tylko jedną z jej emocji... Wiem że to popieprzone, ale zacząłem czerpać satysfakcję z jej strachu i nadziei, a przede wszystkim, z tego że teraz to ja byłem panem jej losu... Ksi...