28. Pomoc?

8K 177 73
                                    

~Raven~

Od wiadomości o ślubie minął już jakiś tydzień. Tamtego dnia Nikolaj oznajmił ze ożenię się z nim za trzy tygodnie, a bankiet od teraz odbywa się za ponad tydzień.

Tak wiec pozostaje mi tydzień na ucieczkę, pomoc ojcu i możliwy powrót.

- wychodzę, wrócę późno.- odparł mężczyzna i wyszedł zostawiajac mnie sama z Ivanem.

Wiem co muszę zrobić. Pewnie wkopie tym mojego znajomego w niezłe gówno, ale cóż, nadzwyczajne sytuacje wymagają czasem paru ofiar.

Może uda mi się to jakoś wytłumaczyć Nikolajowi, kiedy wrócę. O ile to się w ogóle stanie.

Tak wiec zabierajmy się do roboty.

- Ivan? Mógłbyś tu przyjść na chwile?- wołam mężczyznę na korytarz przy gabinecie Nikolaja.

Facet pojawia się w pare sekund z bojowa postawa.

- wydaje mi się ze coś słyszałam z gabinetu Nikolaja, boje się tam wejść.- odparłam z udawanym przerażeniem, ale jak już wszyscy wiemy z gry aktorskiej powinnam otrzymać nie małe wyróżnienie.

- dobrze, poczekaj tu ja to sprawdzę.- wymamrotał cichym głosem blondyn.

Kiedy już znalazł się w pomieszczeniu, zamknęłam drzwi i przekręciłam klucz w zamku.

- ej Raven! To nie jest śmieszne do cholery, wypuść mnie!- krzyczał z drugiej strony drzwi.

- naprawdę cię przepraszam Ivan, ale jeśli tego nie zrobię, mój ojciec może być już martwy.- oznajmiłam, nie wiedząc dlaczego zdradzam mu powód mojej ucieczki.

- Nikolaj nie odpuści. Będzie bardzie zły Raven. - dalej krzyczał i mocno walił w drzwi.

Przy takim naporze drewno może długo nie wytrzymać, wiec powinnam się już zbierać.

- naprawdę cię przepraszam.- wyszeptałem pod nosem, mając nadzieje ze Ivan nie zapłaci za to życiem.

Założyłam buty i wyszłam przez drzwi. Jest dość wcześnie, może po czternastej? Mam jeszcze dużo czasu, aby odnaleźć ojca. Chociażbym miała przeszukać wszystkie szpitale w okolicy to znajdę tego dupka, którego nazywam mianem mojego ojca.

Ruszyłam biegiem do głównej drogi, aby zorientować się gdzie dokładnie jestem.

Okazało się ze nie jest to tak blisko jakbym tego chciała. Idę dalej ulica, wokół której rozciąga się las. Słońce zbliża się już ku zachodowi, a mnie robi się coraz zimniej.

Zmęczenie i zimno to w tej drodze moi najwięksi wrogowie. Poza wszystkimi innymi zagrożeniami czyhającymi na mnie za każdym rogiem.

Strudzona ledwo co przebieram nogami, kiedy z naprzeciwka dostrzegam jadący w moja stronę samochód. Kiedy podjeżdża, okno się opuszcza a za nim miejsce kierowcy zajmuje kobieta po czterdziestce z tlenionymi włosami. Nie wiem dlaczego, ale od razu skojarzyła mi się z takim typem człowieka, który cały swój zasiłek wydaje na papierosy i alkohol. Może to tylko moje stereotypowe myślenie.

- cześć mała, podwieźć cię gdzieś?- pyta i po jej głosie wnioskuje ze lubi sobie popić.
I to zbyt często.

- nie, ale czy mogłaby mi pani powiedzieć, za ile dokładnie znajduje się główna ulica?- spytałam.

- oj skarbie do autostrady masz jeszcze jakieś siedem kilometrów. Może jednak cię do niej podrzucić co?- spytała ponownie.

Nie jestem pewna czy powinnam, ale moje zmęczenie przejmuje nade mną górę.

- dziękuje, tylko do autostrady dalej sobie poradzę.- oświadczyłam wsiadając do samochodu.

Przez większość drogi po prostu siedziałyśmy w ciszy, która od czasu do czasu przerywana została przez jej pytanie dotyczące celu mojej podróży.

Uprzejmie ja zbywałam, mówiąc ze spieszę się za autobus, albo takie bzdury.

Po jakimś czasie kobieta dostrzegła stacje benzynowa, czyli jedyny żywy punkt mijany po drodze. Zatrzymaliśmy się na niej, aby ta mogła zatankować.

Kiedy już wychodziła z kasy, dostrzegła dwóch mężczyzn i zamieniła z nimi pare słów, wskazując na mnie.

Poczułam się zagrożona przez co mój oddech przyspieszył i tylko nerwowo spoglądałam na cała trójkę.

W momencie, w którym grupa zmierzała w moja stronę wysiadłam z auta i zaczęłam iść w innym kierunku.

Mężczyźni zauważyli moja relacje i szybciej, niż się tego spodziewałam znaleźli się obok mnie.

- a dokąd ci tak spieszno, piękna?- spytał łysy, napakowany facet.

- chyba chciała uciec.- zwracał się do swojego kolegi.- chciałaś uciec mała szmato?- spytał mnie.

Moja guła w gardle osiągnęła taki rozmiar ze nie jest w stanie wydusić z siebie słowa.

-zostawcie mnie.- wymamrotałam kiedy mój głos i pewność siebie powróciły.

- nie tak szybko, Mark, bierz ja.- nakazał łysol.

Patrzyłam co się wokół mnie dzieje i przez chwile zaczęło mu się wydawać ze stoję z boku i obserwuje jakaś inna dziewczynę, która juz raz drugi w swoim życiu zostaje porwana.

Mężczyzna mocno, ale skutecznie mnie unieruchomił i poprowadził w stronę stojącego niedaleko samochodu.

Wyrywałam się, próbowałam krzyczeć, ale to nic nie dawało.

- kurwa, możesz przestać się ruszać, szmato?- spytał brunet wyciągając śmierdząca ścierę z kieszeni.

Moje przerażenie osiągnęło wyższy poziom. Wiem ze kiedy przyłoży mi ja do nosa, to będzie już mój koniec. Nie będę nawet świadoma co się wokół mnie dzieje.

Chwile przed tym jak wpakowali mnie do bagażnika, udało im się przyłożyć mi szmatkę do ust.

- słodkich snów, suko.- odparł jeden, kiedy odpływałam...

My Darling Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz